Odwiedziny śląskich ziem podczas Świąt zobowiązują nas zawsze do złapania chociaż jednego dnia w bliskich górach. W drugi dzień grudniowych świąt pada na Czupel, do którego zawsze było jakoś nie po drodze. Tradycyjnie zestaw rodzinny obejmuje sztuk 4 (my i siostra Barbórki z mężem). I chociaż szału pogodowego nie ma – to jednak temperatura jak na zimę jest bardzo sprzyjająca. Nasz spacer postanawiamy rozpocząć z Przełęczy Przegibek – szlakiem niebieskim stopniowo osiągamy wysokość. Niżej jest iście jesiennie. Zastanawiamy się czy to ocieplenie pozostawi jakiś ślady śniegu. Dochodzimy do pierwszego szczytu – Magurki, czas na pierwszą sesję foto. Zachodzimy do schroniska na Magurce Wilkowickiej na kawkę i świąteczne resztki. Kręci się parę osób, ale miło, że nie ma tłumów. Ruszamy dalej – Czupel czeka na nas. Pojawia się nawet śnieg i przebłyski słońca na niebie. Humory dopisują – a jakże, w końcu towarzystwo pierwsza klasa. Jeszcze tylko sesja z jednym ze szczytów Korony Gór. I czas na odwrót – podążamy tym samym szlakiem w dół. U Królowej, czyli śląskiej mamy zamawiamy śląski obiad – miła nagroda na koniec tego dnia.
sobota, 30 grudnia 2023
niedziela, 17 grudnia 2023
Nie będzie Lecco
W ostatnim
czasie odkrywamy uroki włoskich wielkich jezior. Po wakacyjnej wizycie nad
Gardą i Iseo przed Wielkanocą, naszym kolejnym celem stało się malownicze
jezioro Como. Dzięki staraniom Basi, która zawsze zadba o organizację, mamy wyznaczony
kierunek podróży, zarezerwowany nocleg, a bilety lotnicze kupione. Jej talent
organizacyjny nie ma sobie równych. Moim zadaniem pozostaje opracowanie planu
na trzy jesienne dni. W sieci pełno jest sugestii, ale naszym głównym źródłem
inspiracji był blog "Skadi na Grani". Wybraliśmy Lecco jako miejsce
pobytu. To ciekawe miasteczko usytuowane na wschodnim brzegu jeziora Como,
słynące z przepięknych widoków na otaczające go góry i jezioro. Podobno Lecco
przyciąga turystów swoim niepowtarzalnym urokiem, oferując malownicze promenady
wzdłuż brzegu jeziora, pełne przytulnych kawiarni i restauracji serwujących
tradycyjne włoskie smaki. Może latem wygląda to jak podpowiadają internetowe
witryny, my zdecydowanie wolimy bardziej małomiasteczkowe klimaty. Ale trzeba
przyznać, że okoliczne góry stanowią doskonałe miejsce dla miłośników aktywnego
wypoczynku, co idealnie wpisuje się w nasze zainteresowania. Zabytkowe centrum
miasta zachęca do spacerów po urokliwych uliczkach, gdzie przeszłość splata się
z teraźniejszością.
niedziela, 8 października 2023
Na audiencji u królowej Tatr
Tatry - Łomnica
Drugiego dnia wstajemy po kilku godzinach snu wyspani i
zrelaksowani. Obserwacja nieba - jest bezchmurnie. Rozstawiamy się z naszym
camperowym bufetem na wielkim parkingu w Tatrzańskiej Łomnicy i wsuwamy w
siebie obfite śniadanie. W międzyczasie podchodzi do nas dwójka turystów z
Polski i pytają co można tutaj robić i gdzie pójść, bo oni dawno w górach nie
byli. W takim razie polecamy im spacer na Rakuską Czubę i podpowiadamy, że
jeśli chcą mogą sobie skrócić co nieco trasę wjeżdżając wyciągiem nad Łomnickie
Jezioro. Tzw co nieco w naszym wypadku to dość duże ułatwienie, pamiętając
podejście sprzed trzech lat ile ono wtedy czasu nam zajęło. Dlatego korzystamy
z tych ułatwień bez skrupułów, tak samo konsekwentnie dwuosobową kanapą wjeżdżamy
na Łomnicką Przełęcz. Koszt 33 Euro w obie strony to nie jest zbyt duży
wydatek, dzięki któremu mamy spokojną głowę i zaoszczędzone siły na powrót do
Krakowa.
Coś Świstnęło - bez efektu
Gdy rozpoczynał się rok 2023 zajrzałem sobie do mojego
grafiku i tak jak nigdy zaplanowałem z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem męską
wyprawę w Tatry. Piszę do brata, że pod koniec lipca będzie ładna pogoda i
jedziemy na Łomnicę. Wtedy był początek lutego i tak pół-żartem, pół-serio
oznajmiłem Markowi ten termin. On z takim samym nastawieniem przyjął termin i
że się zgadza dodając od siebie, że tylko do południa bo około trzynastej ma
padać. Hehe trzeba więc się będzie spieszyć. Mijają dni, miesiące a śniegi dość
długo się utrzymują hmmm. Przychodzi czas na lipiec i zaczyna się okres dość
dobrej pogody, która sprawia, że na południowych stokach śnieg znika w oka
mgnieniu. Nawet wymyśliłem opcję wcześniejszego terminu, gdyby pogoda była
słoneczna. Niestety tak się nie stało, więc trzeba czekać do tego 21-go dnia
miesiąca. Pogoda zapowiada się wyśmienicie - tak jak to miało być od początku,
aczkolwiek w nocy ma padać spory deszcz. To nam trochę zmienia plany i Łomicę
czyli wisienkę na torcie zostawiamy sobie na niedzielę, coby skały wyschły.
wtorek, 3 października 2023
W krainie chrobotka reniferowego
Dzisiejszy plan zakłada przejechanie ponad 400 km, a
miejscem docelowym będzie Flisa, w której mieszkają zaprzyjaźnione Lucy &
Ann. Cieszy nas perspektywa wspólnego czasu, tym bardziej, że to pierwsza nasza
wizyta w ich norweskim świecie. Droga długa, czas ruszać. Żegnamy się powoli ze
strzelistymi ścianami i fiordami. Oddaję stery Barbórce, która zdobywa kolejne
doświadczenie kierowniczki pojazdu. Po drodze mijamy charakterystyczne
drewniane kościoły i przylegające do nich małe cmentarze, pogoda coraz bardziej
barowa – ale przynajmniej nie pada. Nie jest to może najbardziej zachwycająca
część naszej całej trasy, ale to akurat oczywista oczywistość, że nie da się
mieć cały czas łałałiła…
czwartek, 21 września 2023
Ålesund – Ale secesja!
Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że pogoda w Norwegii
niezmiennie się zmienia. Dziś oferuje nam hektolitry deszczu w ciągu dnia, co znacząco
determinuje nasze plany. Początkowo nie myśleliśmy o zwiedzaniu miejskich
atrakcji. Ale (ale) decydujemy się na wizytę w jednym z portowych miasteczek
–Ålesund, uzbrajając się w strategiczne peleryny przeciwdeszczowe i dobry humor
oczywiście. Historia mówi, że to pięknie położone miasto skrywa wiele tajemnic
i wyrosło na spalonej ziemi. Ålesund położone jest na wyspie, a otaczają je
Alpy Sunnmøre. Miasto idealnie wkomponowuje się w otoczenie. Ale najlepiej
oglądać je z góry, dlatego korzystając z okna pogodowego oznaczającego brak
deszczu póki co, kierujemy się w stronę wzgórza Aksla. Tłumy nas tu
przygniatają. Jesteśmy w totalnym szoku, bo jednak w ostatnich dniach
odzwyczailiśmy się od takiego morza ludzi (wyjątkiem był Preikestolen). Ale to
jest właśnie cena sezonu turystycznego i destynacji „tanich” linii lotniczych.
Zostawiamy samochód (praktycznie w centrum miasta) na podziemnym
wielopoziomowym parkingu, a stamtąd kierujemy się w stronę wzgórza.
Beskidy, kobiety, wino – nie ma nudy
To już taka świecka niepisana
tradycja, że w długi weekend listopadowy pogoda w górach pozwala na szukanie
uniesień – Barbórka takiej szansy nie może przegapić. A skoro o tradycji mowa,
to doskonała okazja na powtórkę z rozrywki i tzw. babski wyjazd z cyklu
spotkanie po latach. Wyprawa w Beskidy czas start. Uczestniczki są 4, a w
porywach nawet 5. Od strony organizacyjnej jesteśmy niezwykle sprawne – na
miejsce noclegu wybieramy Węgierską Górkę – a konkretnie miejscowość o arcy
trudnej nazwie Cisiec. Nasze kochane siostry Szumi docierają na miejsce
samochodem dzień wcześniej, zapewniając całej grupie bogate menu na cały nasz
pobyt. Ja i Meg docieramy następnego dnia, korzystając z usług pkp – o dziwo
nawet bez większych trudności. Mimo że w tym składzie widziałyśmy się 5 lat
temu – nie czujemy upływu czasu, a wręcz nadal krąży ten „vajb” – jak to mówi
dzisiejsza młodzież. Zapowiada się energetyczny czas.
W poszukiwaniu Trolli
Po dwóch nocach spędzonych wśród lodowców czas ruszyć dalej.
W dalszym ciągu obieramy kierunek północny. Po drodze mijamy stację kolejki,
którą wczoraj mieliśmy okazję podróżować w górę. Wówczas mieliśmy wagonik cały
dla siebie, a dziś przy mega sprzyjającej pogodzie zrobiła się "kolejka do
kolejki" - jak na tatrzański Kasprowy. Uff… jak dobrze, że nie musimy stać
w tej kolejce. Przez pierwsze 50 km jedziemy znaną nam już trasą, wzdłuż
pięknie meandrującej rzeki Stryneelva. Następnie dojeżdżamy do rozdroża, które
oferuje wybór: jechać dalej krajową 15-tką z serią kilku tuneli (co oznacza
mało widoków) lub podążać kolejną drogę sceniczną. Tym razem nie popełniamy
błędu sprzed paru dni i rozpoczynamy podróż po 27 km odcinku pięknie położonej
Gamle Strynefjellsvegen.
piątek, 8 września 2023
Loen - idealne zastępstwo
Loen – wioska leżąca na krańcu fiordu Nordjord to nasz wybór
numer 2. Początkowo plan zakładał wycieczkę na grzbiet górski – Besseggen w
górach Jotunheimen, ale z powodu zamkniętych dróg dojazdowych (do końca
sierpnia) postanowiliśmy spędzić czas na wysokościach górujących nad Loen.
Dzień, jak to dzień w Norwegii rozpoczynamy od deszczu. Nie spieszymy się tym
samym z czynnościami porannymi. Prognozy yr.no ciągle nieomylne. Liczymy, że
załapiemy się na dobrą pogodę w drugiej części dnia. A w tzw. międzyczasie
postanawiamy skorzystać z pierwszego na tym wyjeździe udogodnienia – kolejki
górskiej (Loen skylift). W czasie deszczu dzieci się nie nudzą – spokojnie i
bez pośpiechu lądujemy sami w wagoniku. Kolejka powstała w 2017 roku i jest to
najbardziej stroma (podobno) kolejka linowa na świecie. Z poziomu fiordu
wjeżdżamy na wysokość 1.011 moh (metrów) na górę Hoven. Cała podróż trwa 5
minut. Na górze jest restauracja z dużymi oknami, przez które widać całą
panoramę na fiord i przypływające duże statki. Postanawiamy wykorzystać
niesprzyjającą pogodę i posiedzieć przy gorącej czekoladzie. Sama restauracja
jest urządzona w nowoczesnym stylu, ale ma taż górski charakter - ściany zdobią
czekany, raki, liny. Miły akcent. Jest też głównie polsko-słowacka obsługa:)
bardzo sympatyczna. Miejsce z gatunku tych „fancy” (eleganckich/wyszukanych),
ale w górskim wydaniu nie czujemy się tam dziwnie.
czwartek, 7 września 2023
Kraina niebieskiego lodu i lazurowych widoków
Miejscówka noclegowa okazała się być niczego sobie. Na
szczęście deszcz ustępuje i można jechać w dalszą drogę. Ta zmienność pogodowa
jest nieco uciążliwa, ale z drugiej strony oferuje też klimat. Zatrzymujemy się
dosłownie przed Gaupne, żeby uchwycić lazurowy kolor fiordu (o pięknej nazwie
Lustrafjorden) i lekkie mgły unoszące się nad jego taflą. Jest mrocznie– prawie
jak w krainie powieści kryminalnychJo Nesbø – ale to jest właśnie urok
Skandynawii. Ruszamy dalej – lodowiec Nigardsbreen czeka. Góry dosłownie
parują, a krajobraz uzupełnia też towarzysząca nam rzeka Jostedøla o
krystalicznym kolorze – wygląda to
ciekawie. Zanim dojdziemy na jeden z 2,5 tysiąca lodowców, które oferuje Norge
– zostawiamy nasz wehikuł przed Breheimsenteret Glacier Center. Budynek ma
ciekawą konstrukcję, przypomina trochę kościół. Mieści się w nim informacja
turystyczna, muzeum, sklep z pamiątkami, restauracja i kawiarnia z cudownym
widokiem na lodowiec, z oferty której korzystamy. Śniadanie trzeba zaliczyć.
Nie spieszymy się, a pogoda poprawia się z każdą chwilą.
środa, 6 września 2023
Szanowny wodospad
Kolejny
dzień ma być dniem z serii tranzytowej. Mamy do przejechania ok. 350 km co w
norweskich warunkach daje ponad 6 godzin jazdy. Wiemy, że ten czas na pewno się
przedłuży, gdyż atrakcje nie śpią i czekają. Po przepysznym śniadaniu i jeszcze
lepszej kawie serwowanej przez Gosię z kamperowego ekspresu żegnamy się z
friendsami i ruszamy w dalszą drogę. Daleko nie ujechaliśmy, gdyż na jednym z
przydrożnych parkingów ujrzeliśmy starego Fiata. Co może być takiego
fascynującego we Fiacie. Otóż nie był to popularny "Maluch" czy też
"Duży Fiat". To był iście zabytkowy i wyjątkowy egzemplarz z 1924
roku, którym podróżuje sympatyczny starszy Włoch. Za cel obrał przejazd z
Treviso na Nordkapp. Usługi assistance świadczy żona, która równie
leciwym dostawczakiem typu "Żuk" zabezpiecza tyły. Kierowca pozwolił
nawet wejść do środka i obfotografować go z każdej strony, co dostarczyło mi
mnóstwo frajdy. Takim oto sposobem dokładamy sobie kolejne pół godziny jazdy,
ale przyjemność niecodzienna.
poniedziałek, 4 września 2023
Na języku ... Trolla
Tym razem nocowaliśmy na kempingu w Hildal – oddalonym około
10 km od Oddy. Jedyny kemping w Oddzie (o nazwie Trolltunga Camping) był pełny,
a my potrzebowaliśmy miejsca na spokojne przepakowanie plecaków i reorganizację
– bowiem najbliższe 2 dni oznaczały działania w terenie z noclegiem w górach.
Hildal okazał się być kiepskim kempingiem – ale jego lokalizacja pozwalała na
szybkie dotarcie na parking – P2 pod upragnioną drogę w kierunku słynnego i
doskonale znanego języka Trolla. Zapowiadał się pogodowy sztos – już od samego
rana czuć było, że słońce będzie dziś wysoko, a deszcz odszedł w zapomnienie.
Tak dobra pogoda oznaczała również tłumy, przyjęliśmy więc słuszną strategię
wczesnej pobudki o 6 rano i szybkiego transferu naszym mobilem na parking
(jeszcze przed 7 rano). Jeśli wybór transportu pada na własne auto, można je
zostawić na jednym z trzech parkingów: P1 w Tyssedal, P2 w Skjeggedal lub P3 w
Mågelitopp. Im wyżej, tym lepiej. Jednak opcja P3 wymaga dużo wcześniejszych
rezerwacji, dlatego zależało nam na dotarciu do P2 – skąd na P3 zamierzaliśmy
podjechać busem (oczywiście za opłatą). Jest to sensowna opcja, bowiem omijamy
najbardziej nudny i uciążliwy 4-kilometrowy odcinek po asfalcie. A do tego
zyskujemy 400 metrów wysokości. Busy kursują również z P1. Koszty parkingowe
nie są małe niestety: parking na 2 dni (P2) to 700 NOK + opłata za bus (150 NOK
w górę i 100 NOK w dół). Ale liczmy, że wrażenia będą doskonałe i cena pójdzie
w zapomnienie!
niedziela, 3 września 2023
Ameno czyli Preikestolen
Noc przebiega w przyjemnych warunkach – chociaż budzi nas lekki deszcz.
Nie rozkładamy się zbytnio ze stolikiem i krzesłami, ale przynajmniej nie leje
mocno, a i toaletowe czynności przebiegają sprawnie w takich warunkach. Plan na
dziś – to słynne Preikestolen lub po angielsku Pulpit Rock. Nazwa oznacza
ambonę lub kazalnicę – a więc dziś doznania czysto mistyczne i duchowe – Amen:)
a już w tych warunkach pogodowych – typowych dla koneserów, nic innego nie
pozostaje – jak cieszyć się w duchu, że nie pada – chociaż nic nie widać,
chmury nisko i nic na to nie poradzimy. Klif jest położony nad Lysefjordem
około 35 km od Stavanger. Ma 604 m wysokości i jest zakończony płaską skalną
półką. Klif powstał ok. 10 tysięcy lat temu w wyniku pęknięcia skał pod wpływem
mrozu. Legenda głosi, że wierzchołek klifu oderwał się w dniu ślubu siedmiu
sióstr z siedmioma braćmi w pobliskiej wiosce. W wyniku uderzenia powstała duża
fala, która zabiła wszystkie osoby bawiące się na weselu.
sobota, 2 września 2023
Kjerag - wejść czy nie wejść
Kolejna ciepła noc w naszym mini camperze zbliża się ku końcowi. Nad ranem nawet
przestało padać, więc Basia wyskakuje i cyka kilka zdjęć. Ta sucha aura nie
trwa zbyt długo. Ok. godz. 10 zaczyna znowu padać, by za kilkadziesiąt minut rozwinęło
się to w solidną ulewę. Dziś na przejazd 170 km mamy sporo czasu, więc leniwie
kręcimy się w kuchennym boksie. Mamy też z tyłu głowy, że po zejściu z gór będziemy
mieli do przejechania ponad 100 km po nieznanych, wąskich, ciemnych drogach.
Póki co nie zaprzątamy sobie tym głowy (Robert jednak trochę tak:)). Po tych
wszystkich porannych czynnościach ruszamy w trasę – ciągle w towarzystwie
kropel z nieba.
piątek, 1 września 2023
Zagubieni w trasie
Dzień drugi, podobnie jak pierwszy, jest dniem tranzytowym.
Nocleg planujemy gdzieś wysoko, na odludnym dzikim parkingu w okolicach naszej
pierwszej atrakcji, czyli słynnego kamienia, który utknął nad fiordem – szczyt Kjerag.
Ale tak łatwo być nie może. Już drugiego dnia pobytu w krainie fiordów pogoda
gra pierwsze skrzypce. Prognozy na kolejny dzień nie napawają optymizmem i nasz
plan na wejście na słynny Kjeragbolten stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Zobaczymy co przyniesie czas. Leniwie zbieramy się i w pierwszej kolejności
robimy pierwsze śniadaniowe zakupy w jednej z sieciówek oraz poimy naszego
rumaka. Cena Diesla waha się między 18.50-24 NOK co wzbudza w nas w przeciągu
całego pobytu niemałą konsternację. W Polsce jest to nie do pomyślenia, że dwie
stacje paliw, które oddziela droga mogłyby mieć tak różne ceny. W NORGE jest to
na porządku dziennym. Nasz plan na dziś zakłada maksymalnie ok. 350 km jazdy krajowymi
drogami południowej Norwegii. W trakcie dnia nawigacja zmieniła zdanie
stwierdzając, że główne drogi to nuda, nuda, nuda. Powoli zaczyna kropić. No
cóż taka była prognoza. Gdy aplikacja „yr.no" mówi, że będzie padać to nie
ma co się łudzić, że będzie inaczej, tylko przyjąć ten deszcz na klatę i robić
swoje.
czwartek, 31 sierpnia 2023
No cóż, że ze Szwecji
Tegoroczny urlop miał być inny niż poprzednie. Inny pod
wieloma względami. Po pierwsze inny, gdyż pierwszy raz wybieramy nie słoneczne
południe Europy, lecz podobno chłodną, deszczową północ. Norwegia - bo o niej
mowa to niesamowita skarbnica wrażeń wizualnych i widoków zapierających dech w
piersiach. Po drugie inny, gdyż pierwszy raz będziemy podróżować z opcją spania
w naszym aucie. Już z chwilą kupienia Forda Galaxy mieliśmy z tyłu głowy, że w najbliższej
przyszłości zrobimy z niego mini campervana. W tym roku udało się tego dokonać
dzięki pomocy zaprzyjaźnionego stolarza – samochód został dostosowany do
długich podróży oferując sypialnię z aneksem kuchennym. Godziny spędzone na
różnych forach internetowych zaowocowały wstępnym zarysem planu na naszą
dwutygodniową podróż.
piątek, 16 czerwca 2023
czwartek, 25 maja 2023
Bergamo - bez planu
Ostatni dzień to powrót do Bergamo. Lot dopiero wieczorem,
więc mamy cały dzień na doświadczanie Bergamo. Bagaże zostawiamy w skrytce na
dworcu autobusowym i ruszamy w stronę starówki. Dziś świąteczna niedziela.
Wchodzimy do kościoła – okazuje się, że uroczystości właśnie się rozpoczynają,
więc zostajemy. Biskup wychodzi do ludzi, robi sobie zdjęcia. No celebryta
normalnie. Ponieważ byliśmy już kiedyś w Bergamo na kilka dni, znamy to miasto i
tym razem nie mamy żadnego planu zwiedzania.
Bossico rządzi się swoimi prawami
Monte Colombina 1458 m.n.p.m.
Ten dzień będzie rządził się swoimi prawami. W końcu nazwa
tej uroczej małej miejscowości (może nawet wioski) zobowiązuje – jedziemy do
Bossico, a stamtąd ruszamy w górę – a dokładnie na Monte Colombina. Oferuje ona
spektakularne widoki na jezioro, na które liczymy. Słoneczny poranek zwiastuje,
że będzie przyjemnie. Ale zanim ruszymy na szlak, po raz kolejny korzystamy z
komunikacji miejskiej i aż w ilości 4 sztuk wsiadamy do lokalnego autobusu
(linia L). Poza naszą dwójką towarzyszą nam dwie przemiłe dziarskie starsze
panie, które jadą do Bossico odwiedzić swoje rodziny na święta. Całą drogę
przysłuchujemy się ich rozmowie. Są bardzo energiczne i uśmiechają się do nas
szeroko. Jazda autobusem robi się coraz ciekawsza – wspinamy się coraz wyżej i
jak to zawsze we Włoszech (chyba nie znamy regionu o prostych drogach)
serpentyny i zwężenia to tutejsza specjalność. Kierowca rządzi! Docieramy do
miejsca docelowego – ostatni przystanek na trasie.
wtorek, 23 maja 2023
Pochmurna stolica regionu
Reserva Naturale
Torbiere del Sabino
Skoro mamy już przećwiczony transport publicznymi środkami
transportu, a pogoda ma być dobra, ale bez szału – wybór pada na zwiedzanie
miasteczka Iseo i tamtejszej atrakcji, czyli rezerwatu przyrody – Reserva Naturale
Torbiere del Sabino. Dzień nie może rozpocząć się od znanego już rytuału, czyli
porannej kawy i ciasteczka na stacji kolejowej. Prom dopływa do Pisogne o
czasie, więc oczekując na pociąg trzeba wzmocnić się prawdziwą włoską kawą i
tradycyjnie podpisać zakupione bilety. Jak zna się już cały proces – to aż
zabawne jak można cieszyć się tak drobnymi zadaniami – dolce vita to nie jest
pusty slogan to styl życia i my się w nim łatwo zanurzamy, jak w maśle. Bez
żadnych problemów docieramy do Iseo pociągiem i rozpoczynamy wędrówkę po
rezerwacie (torfowiska, mokradła), licząc na obserwację ciekawych ptasich
gatunków.
wtorek, 16 maja 2023
Największa w swojej kategorii
Monte Isola
Jako, że mamy czwartek to dla włoskiej ludności oznacza
ferie świąteczne i promy pływają jakoś inaczej – do tej pory nie możemy się w
tym do końca połapać (lokalsi też nie). Bo jest opcja dni pracujących, dni
pracujących-szkolnych, od poniedziałku do soboty, ale tylko w dni nauki
szkolnej, dodatkowo są okresy świąteczne – tzn. tylko dla uczniów, bo wtedy w
naszym wypadku obowiązuje rozkład już w Wielki Czwartek, ale wtedy też jest
normalny dzień pracujący dla dorosłych czyli "fermata" czy nie
„fermata” o to jest pytanie? Niby to ogarniamy, jak mówi dzisiejsza młodzież.
Ale nie pytajcie nas co i jak– to trzeba przeżyć! Ważne, że udało się wypłynąć
na podbój największej wyspy w Europie, która jest położona na jeziorze. Monte
Isola, bo o niej mowa, to dokładnie ta sama wyspa, o której cytując klasyka:
"Król Jan III Sobieski podczas odsieczy wiedeńskiej w 1683 mówił… niewiele,
a nawet wcale" (klasyk w stylu Pana Makłowicza). Ale swoją prawdziwą
popularność i oblężenie zyskała dzięki instalacji specjalnego pomostu pomiędzy
Sulzano a Peschierą. Dodatkową atrakcją tego miejsca jest festiwal kwiatów w
święto podwyższenia krzyża. A wszystko zaczęło się na początku XIX wieku.
czwartek, 11 maja 2023
Sentiero del panchina
San Defendente
My to zawsze musimy zrobić wszystko na odwrót. Zamiast
rozruszać się jakimś lekkim trekkingiem, to od razu z grubej rury. Efekt tego
taki, że następnego dnia wstaje się ciężko, ale mimo to z uśmiechem bo i pogoda
ma być lepsza. Spać trzeba szybko lub nie spać, bo zwiedzać. Za namową Iny
wybieramy się na wzgórze, gdzie stoi Chiesa di San Defendente. Ale zanim swoje
nogi postawimy na tym zjawiskowym balkonie widokowym nad Lago Iseo wsiadamy w
autobus jadący do Salto Colina. W miejscowości tej stykamy się z przyjacielskim
pozdrowieniem grupy mieszkańców. Wchodząc do kawiarni na poranną (jak z
reklamy) "prawdziwą włoską kawę", lokalsi widząc, że my turyści
pytają czy "JUVE"? a ja co nieco interesujący się piłką kopaną
odpowiadam: ATALANTA! I ta ich euforia i przytulanie. Po tej pysznej kawie
ruszamy w trasę.
wtorek, 9 maja 2023
Rześka włoska wiosna
Punta Almana 1390m.n.p.m.
Drugiego dnia rozkoszując się typowym włoskim śniadaniem
(ser Provolone i inne takie smakołyki) rozkminiamy jak się dostać do Sale
Marasino. Będąc nad Iseo bez auta trzeba wybierać cele, które są dobrze
skomunikowane. Jest to pewne utrudnienie, ale dla chcącego nic trudnego. Wzdłuż
wschodniego wybrzeża jest linia kolejowa, a pociągi jeżdżą mniej więcej co
godzinę. Wystarczy więc dostać się do sąsiedniego Pisogne i to wszystko. Ale
żeby nie było zbyt łatwo poranne promy do tej miejscowości występują w liczbie
aż dwóch (no i jeszcze trzeba dobrze rozeznać się w rozkładzie – bo a to dni
szkolne, a to dni powszednie – i tutaj nie ma znaku równości, do tego święta w
sobotę, święta w niedzielę…. Rozkład po prostu bajka). Ciekawa jest też opcja
biletowa na pociąg. Bilet kupuje się w przydworcowych kawiarniach przy okazji
degustacji kawy. Mało tego – jak się dowiadujemy na chwilę przed odjazdem,
należy na tym bilecie własnoręcznie podpisać miejsce startu, czyli stację, z
której się odjeżdża oraz datę i godzinę odjazdu – bez tego bilet jest nieważny
(czyli odręczna walidacja). Gdy po tych wszystkich przeszkodach komunikacyjnych
wysiadamy w w/w Sale Marasino wystarczy „tylko” wejść na górę, zejść, wsiąść w
pociąg, potem złapać prom powrotny do Lovere i jesteśmy w domu. Ale to byłoby
zbyt proste.
Nieśpiesznie przez Castro i Lovere
Castro i Lovere
Tegoroczny przedświąteczny czas postanowiliśmy spędzić
inaczej – w podróży. Spośród kilku propozycji wybraliśmy tydzień nad
malowniczym włoskim Lago Iseo. Spośród czterech wielkich jezior włoskich Iseo
jest najmniejsze, choć urokiem może konkurować z największą Gardą. Bardzo
polubiliśmy połączenie gór i wody, więc pobyt
w takim miejscu to strzał w dziesiątkę. Lecimy samolotem, tym samym na
miejscówkę noclegową wybieramy dobrze skomunikowane zabytkowe Lovere położone
na północnym brzegu jeziora. Lovere słynie ze stosunkowo dużej liczby zabytków.
Przy głównym miejskim deptaku znajdują się zabytkowe pałace. W centrum warto
odwiedzić kościół San Giorgio zbudowany w XIII wieku oraz znacznie większy
kościół Santa Maria Valvendra zbudowany w 1473 roku i pięknymi freskami. Wśród
obiektów sakralnych wyróżnia się również Suore di Carita (wewnątrz także niesamowite
freski). Poza zabytkowymi kościołami znajduje się tu duży port jachtowy oraz dwie
mniejsze przystanie. Podobnie jak w innych miejscowościach położonych nad
jeziorem, również w Lovere na turystów czeka nadmorski bulwar z urokliwymi
restauracjami i barami oraz zabytkowa starówka.
czwartek, 2 marca 2023
Prędko na Mogielicę
Beskid Wyspowy - Mogielica 1170 m.n.p.m.
Po powrocie do domu rozmyślamy nad planem na następny dzień.
Wybieramy opcję z Mogielicą. Tym razem nie będzie to standardowa wersja z
Jurkowa, lecz najkrótsza opcja z Przełęczy Rydza-Śmigłego. Ok. 9 startujemy z
darmowego i dużego (!!!) parkingu i zmierzamy ku najwyższemu szczytowi w paśmie
Beskidu Wyspowego. Początkowo szlak ma lekkie nachylenie i mozolnie nabieramy
wysokości. Odziwo już z parkingu widać wieżę widokową. Nie powinno nas to
dziwić, gdyż szlak ma ok. 3.5 km.
Babia pół na pół
W tym roku pierwszy długi weekend przypadł bardzo szybko, bo
już na święto Trzech Króli. Postanawiamy, że w tym czasie odwiedzimy Marka w
Krakowie i przy nadarzającej się okazji pojedziemy w jakieś nieodległe góry, a
wybór nie jest mały. Przy okazji
wyciągniemy Marka na tak nielubiany przez niego zimowy trekking. W piątek
popołudniu podejmujemy decyzję o planie na następny dzień. Wybór pada na
Królową Beskidów - Babią Górę. Wieczorem pakujemy plecaki nie zapominając o
zimowym sprzęcie w postaci raków i raczków. W sobotę budzik dzwoni "w
środku nocy" o 5.15, termosy z
gorącą herbatą gotowe, ruszamy do Zawoi. Na miejsce docieramy około godziny
7.30.
wtorek, 31 stycznia 2023
W urodziny Polski
Po październikowym urlopie nie sądziłem, że tak szybko wrócę
w góry. Długi weekend listopadowy zmianowo ułożył się wyśmienicie, a Basia
umówiona jest na babski wyjazd w Beskidy. No przecież nie będę się kisił w
domu, więc dzwonię do Marka z propozycją nie do odrzucenia i prośbą, aby zarezerwował mi
łóżko w jego pokoju. I razem już wybieramy się w góry. Propozycja swym charakterem
była bez możliwości odmowy, zgodził się bez wahania. W świąteczny piątek ok. godz.
ósmej rano wysiadamy z autobusu w Krościenku. Marek, mimo iż na co dzień mieszka
w Krakowie, jeszcze w Pieninach nie był, więc proponuję, aby ruszyć na pieniński
klasyk.
Subskrybuj:
Posty (Atom)