czwartek, 31 sierpnia 2023

No cóż, że ze Szwecji

 

Tegoroczny urlop miał być inny niż poprzednie. Inny pod wieloma względami. Po pierwsze inny, gdyż pierwszy raz wybieramy nie słoneczne południe Europy, lecz podobno chłodną, deszczową północ. Norwegia - bo o niej mowa to niesamowita skarbnica wrażeń wizualnych i widoków zapierających dech w piersiach. Po drugie inny, gdyż pierwszy raz będziemy podróżować z opcją spania w naszym aucie. Już z chwilą kupienia Forda Galaxy mieliśmy z tyłu głowy, że w najbliższej przyszłości zrobimy z niego mini campervana. W tym roku udało się tego dokonać dzięki pomocy zaprzyjaźnionego stolarza – samochód został dostosowany do długich podróży oferując sypialnię z aneksem kuchennym. Godziny spędzone na różnych forach internetowych zaowocowały wstępnym zarysem planu na naszą dwutygodniową podróż.

No cóż, że ze Szwecji…

Rankiem 13 sierpnia przybijamy do portu w Ystad (prom relacji Świnoujście-Ystad). Plan na ten dzień przewidywał przejazd głównymi drogami Szwecji w okolice norweskiego Horten. Blisko 600-kilometrowy odcinek powinien zająć nam prawie cały dzień. Po wstępnym zapoznaniu się z przepisami drogowymi w Norwegii, zbyt wiele czasu nie nadrobimy. Mimo to cały dzień jest przed nami, a w kraju wikingów można "rozbijać się" gdziekolwiek zachowując odległość 150 m od zabudowań. Z tego względu pozwalamy sobie na krótkie zbaczanie z trasy i bonusy wizualne. Pierwszą atrakcją będzie klimatyczne miasteczko Varberg. Jest to miasto portowe w południowo-zachodniej Szwecji, położone nad cieśniną Kattegat. Jednym z jego najcenniejszych zabytków jest usytuowana nad brzegiem morza na skalnym cyplu potężna twierdza. Jej początki sięgają drugiej połowy XIII wieku, kiedy to z rozkazu duńskiego księcia Jacoba Nielsena wzniesione zostały tu pierwsze umocnienia. Strategiczne usytuowanie warowni spowodowało, że w kolejnych wiekach była one sukcesywnie powiększana i unowocześniana. W połowie XIV wieku forteca pełniła funkcję rezydencji szwedzkiego króla Magnusa Erikssona. W 1365 roku w wyniku szybkiej kampanii Dania odzyskała Skanię wraz z prowincją Halland przejmując jednocześnie warownię Varberg. W połowie XIX wieku w murach warowni utworzone zostało więzienie, a później odrestaurowany obiekt przekształcony został w schronisko turystyczne. Obecnie w pełni odrestaurowana twierdza udostępniona jest dla zwiedzających. W jej murach zaś, działa muzeum regionalne, w którym obejrzeć można tzw. człowieka z Bocksten - pochodzące z XIV wieku zmumifikowane zwłoki mężczyzny, ubranego w najbardziej kompletny z zachowanych w Europie średniowiecznych strojów. Dla gości udostępnione są także koszary, kazamaty oraz zabudowania gospodarcze.

















Po ok. godzinnej przerwie ruszamy w dalszą drogę. Daleko jednak nie mam - dojeżdżamy do miejscowości Tjolöholm. znajduje się tam okazały zamek, położony nad fiordem Kungsbacka. Rezydencja ta powstała już w XIII wieku i należała do króla Szwecji Valdemara. Na przestrzeni kolejnych wieków była w posiadaniu wielu uznanych rodzin. Została przebudowana na przełomie XIX i XX wieku  i w miejscu starej średniowiecznej warowni powstał zamek. Inicjatorem przebudowy zamku był bogaty kupiec szkockiego pochodzenia i hodowca koni James Fryderyk Dickson, a głównym projektantem został mający wówczas zaledwie niespełna 30 lat szwedzki architekt Lars Israel Wahlman. Swoim wyglądem zamek przypomina XVI-wieczne angielskie rezydencje w stylu Tudorów. W jego wnętrzach zastosowano najnowocześniejsze, jak na owe czasy, rozwiązania - pomieszczenia ogrzewane były gorącym powietrzem, a w łazience zamontowano duży prysznic. Rezydencja otoczona została także rozległym parkiem krajobrazowym. Po śmierci rodziny Dicksonów, właścicielką posiadłości została Blanche Bonde, córka Jamesa Fredrika i Blanche Dicksonów. Obecnie zamek Tjolöholm stanowi własność miasta Goteborg i uważany jest za jeden z najbardziej oryginalnych zabytków w całej Szwecji. Jednym z ciekawszych eksponatów jest staroświecki odkurzacz na wozie, który niegdyś ciągnięty był przez konie.











Po tej kolejnej niedługiej przerwie ruszamy w dalszą drogę. Przejazd przez Goteborg przebiega sprawnie i kilkanaście km za miastem zatrzymujemy się w słonecznym miejscu na kawę i obiad. Zostało nam jeszcze ok. 200 km trasy. Przejeżdżając przez okazały Svinesund Bridge jesteśmy już w Norwegii, która wita nas lekkim deszczem. Aby zaoszczędzić sobie kolejnych 150 km i ok. 2 godz. jazdy w miejscowości Moss wjeżdżamy na prom by w ok. 20 min przeprawić się przez Oslofjord i w okolicy miasta Horten szukać miejscówki na pierwszy nocleg na dziko. Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy wcześniej takich miejscówek nie wyszukali w necie, dzięki temu już druga miejscówka okazuje się tą właściwą. Piękny zachód słońca w towarzystwie świeżo złowionej rybki (oczywiście nie przez nas) i lampki wina umila nam ucztę jaką serwują nam komary. To był długi i piękny dzień.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)