Beskid Wyspowy - Mogielica 1170 m.n.p.m.
Po powrocie do domu rozmyślamy nad planem na następny dzień.
Wybieramy opcję z Mogielicą. Tym razem nie będzie to standardowa wersja z
Jurkowa, lecz najkrótsza opcja z Przełęczy Rydza-Śmigłego. Ok. 9 startujemy z
darmowego i dużego (!!!) parkingu i zmierzamy ku najwyższemu szczytowi w paśmie
Beskidu Wyspowego. Początkowo szlak ma lekkie nachylenie i mozolnie nabieramy
wysokości. Odziwo już z parkingu widać wieżę widokową. Nie powinno nas to
dziwić, gdyż szlak ma ok. 3.5 km. Omijamy przysiółek Do Sarysza i małe polanki
z widokami na okolicę i dochodzimy do trasy narciarskiej okalającej szczyt.
Od tego momentu zmienia się charakter trasy. Robi się stromo, a środek ścieżki jest błotnisty, przez co trzeba uważać, aby nie powtórzyć sytuacji sprzed paru miesięcy i błotnych kąpieli. Powolnym krokiem dochodzimy do Polany Wyśnikówka ochrzczonej przeze mnie "Wiśniówka" (przypadek – nie sądzę). Tutaj czeka nas dłuższy postój, bo i warunki ku temu są kozackie. Brak wiatru, słoneczko opalające nasze gęby, lekki przymrozek no i te widoki. Pojawiły się Tatry, ośnieżona wczorajsza Babia Góra, Beskid Sądecki i inne okoliczne wzniesienia.
Po około trzydziestu minutach ruszamy na szczyt. Jak to się mówi to już "rzut beretem" i po kilku chwilach stoimy na nowej wieży widokowej, na której długo nie zabawiamy, bo zimny przenikliwy wiatr robi swoje. Rozsiadamy się na chwilę na pniu i kolejny raz rozgrzewamy nasze ciała pyszną gorącą herbatą.
Rozpoczynamy zejście i po chwili stajemy pod krzyżem papieskim. Kilka razy byłem już na Mogielicy, ale z tej strony jestem pierwszy raz. Miejscówka robi wrażenie, a kołderka z chmur pod Tatrami dodaje kilka plusów do ogólnego wrażenia.
Pozostaje nam już systematyczne tracenie wysokości żółtym szlakiem do Słopnic. Szlak prawie w całości przebiega przez las, a końcowy fragment to półgodzinny spacer asfaltem, więc aparat ląduje w plecaku. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że kolekcja zdjęć z tego wyjazdu powiększy się jeszcze o jedno - bardziej kosztowne. Bardzo nam spodobał się ten weekend w śnieżno-jesiennej aurze. Mimo to Marek chyba w dalszym ciągu nie jest przekonany do takiej zimowej aktywności. Ale przynajmniej wie co traci.
Od tego momentu zmienia się charakter trasy. Robi się stromo, a środek ścieżki jest błotnisty, przez co trzeba uważać, aby nie powtórzyć sytuacji sprzed paru miesięcy i błotnych kąpieli. Powolnym krokiem dochodzimy do Polany Wyśnikówka ochrzczonej przeze mnie "Wiśniówka" (przypadek – nie sądzę). Tutaj czeka nas dłuższy postój, bo i warunki ku temu są kozackie. Brak wiatru, słoneczko opalające nasze gęby, lekki przymrozek no i te widoki. Pojawiły się Tatry, ośnieżona wczorajsza Babia Góra, Beskid Sądecki i inne okoliczne wzniesienia.
Po około trzydziestu minutach ruszamy na szczyt. Jak to się mówi to już "rzut beretem" i po kilku chwilach stoimy na nowej wieży widokowej, na której długo nie zabawiamy, bo zimny przenikliwy wiatr robi swoje. Rozsiadamy się na chwilę na pniu i kolejny raz rozgrzewamy nasze ciała pyszną gorącą herbatą.
Rozpoczynamy zejście i po chwili stajemy pod krzyżem papieskim. Kilka razy byłem już na Mogielicy, ale z tej strony jestem pierwszy raz. Miejscówka robi wrażenie, a kołderka z chmur pod Tatrami dodaje kilka plusów do ogólnego wrażenia.
Pozostaje nam już systematyczne tracenie wysokości żółtym szlakiem do Słopnic. Szlak prawie w całości przebiega przez las, a końcowy fragment to półgodzinny spacer asfaltem, więc aparat ląduje w plecaku. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że kolekcja zdjęć z tego wyjazdu powiększy się jeszcze o jedno - bardziej kosztowne. Bardzo nam spodobał się ten weekend w śnieżno-jesiennej aurze. Mimo to Marek chyba w dalszym ciągu nie jest przekonany do takiej zimowej aktywności. Ale przynajmniej wie co traci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)