piątek, 8 września 2023

Loen - idealne zastępstwo

 


Loen – wioska leżąca na krańcu fiordu Nordjord to nasz wybór numer 2. Początkowo plan zakładał wycieczkę na grzbiet górski – Besseggen w górach Jotunheimen, ale z powodu zamkniętych dróg dojazdowych (do końca sierpnia) postanowiliśmy spędzić czas na wysokościach górujących nad Loen. Dzień, jak to dzień w Norwegii rozpoczynamy od deszczu. Nie spieszymy się tym samym z czynnościami porannymi. Prognozy yr.no ciągle nieomylne. Liczymy, że załapiemy się na dobrą pogodę w drugiej części dnia. A w tzw. międzyczasie postanawiamy skorzystać z pierwszego na tym wyjeździe udogodnienia – kolejki górskiej (Loen skylift). W czasie deszczu dzieci się nie nudzą – spokojnie i bez pośpiechu lądujemy sami w wagoniku. Kolejka powstała w 2017 roku i jest to najbardziej stroma (podobno) kolejka linowa na świecie. Z poziomu fiordu wjeżdżamy na wysokość 1.011 moh (metrów) na górę Hoven. Cała podróż trwa 5 minut. Na górze jest restauracja z dużymi oknami, przez które widać całą panoramę na fiord i przypływające duże statki. Postanawiamy wykorzystać niesprzyjającą pogodę i posiedzieć przy gorącej czekoladzie. Sama restauracja jest urządzona w nowoczesnym stylu, ale ma taż górski charakter - ściany zdobią czekany, raki, liny. Miły akcent. Jest też głównie polsko-słowacka obsługa:) bardzo sympatyczna. Miejsce z gatunku tych „fancy” (eleganckich/wyszukanych), ale w górskim wydaniu nie czujemy się tam dziwnie.




Na szczęście chmury przewiewa i możemy przystąpić do naszych górskich planów. Udajemy się w kierunku szczytu Hoven z charakterystyczną dużą podkową znajdującą się blisko stacji, by wspinać się dalej na 1.115 moh – czyli szczytu Skredfjellet. Widoki robią się coraz fajniejsze, a przelatujące chmury dodają tylko uroku i fotogeniczności.


















Możemy delektować się tym miejscem praktycznie w samotności. Idziemy dalej bardzo wygodnym szlakiem, robiąc co chwilę przystanki – bo otwierają się także widoki na naszą prawą stronę i najwyższe szczyty w okolicy. W oddali widać lodowce. Zaczynamy powoli tracić wysokość, bo zmierzamy do iście instagramowego miejsca – przepięknej wioski na zboczu góry – Rakssetra.







Schodzimy w dół około 500 metrów. Całkiem sporo. Dopadają nas deszczowe chmury i ostatni odcinek do ukrytej wioski pokonujemy w błotnistych i śliskich warunkach. Udaje się odnaleźć charakterystyczną norweską osadę, która przetrwała próbę czasu. Wygląda to niesamowicie. Znakiem rozpoznawczym jest oczywiście trwa na dachu, ale nie tylko. Na niektórych rosną nawet jagody! To tylko kilka drewnianych domów, ale niektóre z nich są nieźle urządzone. Spędzamy tutaj dłuższą chwilę, opłaca się, bo zza chmur już wygląda słońce!  Klimat nieziemski! Aż żal wracać, ale czeka nas srogie podejście – znowu na wysokość 1.000 metrów.









W ciepłym słońcu zdobywamy kolejne metry. Docieramy znowu do szczytu Hoven. Światło znowu sprzyja. Kolejny raz wyciągamy aparat – szkoda nie skorzystać z okazji. Czekamy na kolejkę i zjeżdżamy w dół – dopiero z tej perspektywy widać jak stromy odcinek pokonuje kolejka. Jesteśmy zadowoleni z tego dnia, było aktywnie, ale i rekreacyjnie.








Był czas na odpoczynek, refleksję i radość. Wszystko, co cieszy oko i działa kojąco. Góry nad Loen to także idealne miejsce dla osób skaczących i latających – czyli ludzkich batmanów – uprawiających tzw. BASE jumping. Jeden lotnik akurat przygotowywał się do nurkowania w dół. A dla zainteresowanych i lubiących adrenalinę – odsyłamy także do Via Ferraty Loen z najdłuższym wiszącym mostem w Europie! Ale także do innej atrakcji – zjazdu tyrolką (tzw. zipline) – zawisnąć 1.000 metrów nad fiordem z takimi widokami – to musi być coś. Trzeba tylko trafić w sezon i czas otwarcia. Może następny razem:)

3 komentarze:

  1. Chmurki rzeczywiście robią klimat 🙂 A te trawiaste dachy - osom! I mówicie, że feratta z najdłuższym wiszącym mostem🤔 No, dobra namówiliście! 🤪

    OdpowiedzUsuń
  2. A czemu drogi dojazdowe są zamknięte do końca sierpnia? W lecie? A potem, jak zbliża się zima, to otwierają?

    OdpowiedzUsuń
  3. Pudelku. Przed naszym przyjazdem, w rejonie Oslo i wschodniej części Norwegii rejony te nawiedzały liczne powiodzie. Efektem tego były zniszczenia podmycia i osuwiska dróg. To "zamknięcie" było efektem takiego osuwiska

    OdpowiedzUsuń

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)