niedziela, 17 grudnia 2023

Nie będzie Lecco

 Monte Barro 922 m.n.p.m.

W ostatnim czasie odkrywamy uroki włoskich wielkich jezior. Po wakacyjnej wizycie nad Gardą i Iseo przed Wielkanocą, naszym kolejnym celem stało się malownicze jezioro Como. Dzięki staraniom Basi, która zawsze zadba o organizację, mamy wyznaczony kierunek podróży, zarezerwowany nocleg, a bilety lotnicze kupione. Jej talent organizacyjny nie ma sobie równych. Moim zadaniem pozostaje opracowanie planu na trzy jesienne dni. W sieci pełno jest sugestii, ale naszym głównym źródłem inspiracji był blog "Skadi na Grani". Wybraliśmy Lecco jako miejsce pobytu. To ciekawe miasteczko usytuowane na wschodnim brzegu jeziora Como, słynące z przepięknych widoków na otaczające go góry i jezioro. Podobno Lecco przyciąga turystów swoim niepowtarzalnym urokiem, oferując malownicze promenady wzdłuż brzegu jeziora, pełne przytulnych kawiarni i restauracji serwujących tradycyjne włoskie smaki. Może latem wygląda to jak podpowiadają internetowe witryny, my zdecydowanie wolimy bardziej małomiasteczkowe klimaty. Ale trzeba przyznać, że okoliczne góry stanowią doskonałe miejsce dla miłośników aktywnego wypoczynku, co idealnie wpisuje się w nasze zainteresowania. Zabytkowe centrum miasta zachęca do spacerów po urokliwych uliczkach, gdzie przeszłość splata się z teraźniejszością.

niedziela, 8 października 2023

Na audiencji u królowej Tatr

 Tatry - Łomnica
Drugiego dnia wstajemy po kilku godzinach snu wyspani i zrelaksowani. Obserwacja nieba - jest bezchmurnie. Rozstawiamy się z naszym camperowym bufetem na wielkim parkingu w Tatrzańskiej Łomnicy i wsuwamy w siebie obfite śniadanie. W międzyczasie podchodzi do nas dwójka turystów z Polski i pytają co można tutaj robić i gdzie pójść, bo oni dawno w górach nie byli. W takim razie polecamy im spacer na Rakuską Czubę i podpowiadamy, że jeśli chcą mogą sobie skrócić co nieco trasę wjeżdżając wyciągiem nad Łomnickie Jezioro. Tzw co nieco w naszym wypadku to dość duże ułatwienie, pamiętając podejście sprzed trzech lat ile ono wtedy czasu nam zajęło. Dlatego korzystamy z tych ułatwień bez skrupułów, tak samo konsekwentnie dwuosobową kanapą wjeżdżamy na Łomnicką Przełęcz. Koszt 33 Euro w obie strony to nie jest zbyt duży wydatek, dzięki któremu mamy spokojną głowę i zaoszczędzone siły na powrót do Krakowa.

Coś Świstnęło - bez efektu

 Tatry - Świstowy Szczyt

Gdy rozpoczynał się rok 2023 zajrzałem sobie do mojego grafiku i tak jak nigdy zaplanowałem z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem męską wyprawę w Tatry. Piszę do brata, że pod koniec lipca będzie ładna pogoda i jedziemy na Łomnicę. Wtedy był początek lutego i tak pół-żartem, pół-serio oznajmiłem Markowi ten termin. On z takim samym nastawieniem przyjął termin i że się zgadza dodając od siebie, że tylko do południa bo około trzynastej ma padać. Hehe trzeba więc się będzie spieszyć. Mijają dni, miesiące a śniegi dość długo się utrzymują hmmm. Przychodzi czas na lipiec i zaczyna się okres dość dobrej pogody, która sprawia, że na południowych stokach śnieg znika w oka mgnieniu. Nawet wymyśliłem opcję wcześniejszego terminu, gdyby pogoda była słoneczna. Niestety tak się nie stało, więc trzeba czekać do tego 21-go dnia miesiąca. Pogoda zapowiada się wyśmienicie - tak jak to miało być od początku, aczkolwiek w nocy ma padać spory deszcz. To nam trochę zmienia plany i Łomicę czyli wisienkę na torcie zostawiamy sobie na niedzielę, coby skały wyschły.

wtorek, 3 października 2023

W krainie chrobotka reniferowego

 

Dzisiejszy plan zakłada przejechanie ponad 400 km, a miejscem docelowym będzie Flisa, w której mieszkają zaprzyjaźnione Lucy & Ann. Cieszy nas perspektywa wspólnego czasu, tym bardziej, że to pierwsza nasza wizyta w ich norweskim świecie. Droga długa, czas ruszać. Żegnamy się powoli ze strzelistymi ścianami i fiordami. Oddaję stery Barbórce, która zdobywa kolejne doświadczenie kierowniczki pojazdu. Po drodze mijamy charakterystyczne drewniane kościoły i przylegające do nich małe cmentarze, pogoda coraz bardziej barowa – ale przynajmniej nie pada. Nie jest to może najbardziej zachwycająca część naszej całej trasy, ale to akurat oczywista oczywistość, że nie da się mieć cały czas łałałiła…

czwartek, 21 września 2023

Ålesund – Ale secesja!

 

Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że pogoda w Norwegii niezmiennie się zmienia. Dziś oferuje nam hektolitry deszczu w ciągu dnia, co znacząco determinuje nasze plany. Początkowo nie myśleliśmy o zwiedzaniu miejskich atrakcji. Ale (ale) decydujemy się na wizytę w jednym z portowych miasteczek –Ålesund, uzbrajając się w strategiczne peleryny przeciwdeszczowe i dobry humor oczywiście. Historia mówi, że to pięknie położone miasto skrywa wiele tajemnic i wyrosło na spalonej ziemi. Ålesund położone jest na wyspie, a otaczają je Alpy Sunnmøre. Miasto idealnie wkomponowuje się w otoczenie. Ale najlepiej oglądać je z góry, dlatego korzystając z okna pogodowego oznaczającego brak deszczu póki co, kierujemy się w stronę wzgórza Aksla. Tłumy nas tu przygniatają. Jesteśmy w totalnym szoku, bo jednak w ostatnich dniach odzwyczailiśmy się od takiego morza ludzi (wyjątkiem był Preikestolen). Ale to jest właśnie cena sezonu turystycznego i destynacji „tanich” linii lotniczych. Zostawiamy samochód (praktycznie w centrum miasta) na podziemnym wielopoziomowym parkingu, a stamtąd kierujemy się w stronę wzgórza.

Beskidy, kobiety, wino – nie ma nudy

 
Beskid Żywiecki

To już taka świecka niepisana tradycja, że w długi weekend listopadowy pogoda w górach pozwala na szukanie uniesień – Barbórka takiej szansy nie może przegapić. A skoro o tradycji mowa, to doskonała okazja na powtórkę z rozrywki i tzw. babski wyjazd z cyklu spotkanie po latach. Wyprawa w Beskidy czas start. Uczestniczki są 4, a w porywach nawet 5. Od strony organizacyjnej jesteśmy niezwykle sprawne – na miejsce noclegu wybieramy Węgierską Górkę – a konkretnie miejscowość o arcy trudnej nazwie Cisiec. Nasze kochane siostry Szumi docierają na miejsce samochodem dzień wcześniej, zapewniając całej grupie bogate menu na cały nasz pobyt. Ja i Meg docieramy następnego dnia, korzystając z usług pkp – o dziwo nawet bez większych trudności. Mimo że w tym składzie widziałyśmy się 5 lat temu – nie czujemy upływu czasu, a wręcz nadal krąży ten „vajb” – jak to mówi dzisiejsza młodzież. Zapowiada się energetyczny czas.

W poszukiwaniu Trolli


Po dwóch nocach spędzonych wśród lodowców czas ruszyć dalej. W dalszym ciągu obieramy kierunek północny. Po drodze mijamy stację kolejki, którą wczoraj mieliśmy okazję podróżować w górę. Wówczas mieliśmy wagonik cały dla siebie, a dziś przy mega sprzyjającej pogodzie zrobiła się "kolejka do kolejki" - jak na tatrzański Kasprowy. Uff… jak dobrze, że nie musimy stać w tej kolejce. Przez pierwsze 50 km jedziemy znaną nam już trasą, wzdłuż pięknie meandrującej rzeki Stryneelva. Następnie dojeżdżamy do rozdroża, które oferuje wybór: jechać dalej krajową 15-tką z serią kilku tuneli (co oznacza mało widoków) lub podążać kolejną drogę sceniczną. Tym razem nie popełniamy błędu sprzed paru dni i rozpoczynamy podróż po 27 km odcinku pięknie położonej Gamle Strynefjellsvegen.

piątek, 8 września 2023

Loen - idealne zastępstwo

 


Loen – wioska leżąca na krańcu fiordu Nordjord to nasz wybór numer 2. Początkowo plan zakładał wycieczkę na grzbiet górski – Besseggen w górach Jotunheimen, ale z powodu zamkniętych dróg dojazdowych (do końca sierpnia) postanowiliśmy spędzić czas na wysokościach górujących nad Loen. Dzień, jak to dzień w Norwegii rozpoczynamy od deszczu. Nie spieszymy się tym samym z czynnościami porannymi. Prognozy yr.no ciągle nieomylne. Liczymy, że załapiemy się na dobrą pogodę w drugiej części dnia. A w tzw. międzyczasie postanawiamy skorzystać z pierwszego na tym wyjeździe udogodnienia – kolejki górskiej (Loen skylift). W czasie deszczu dzieci się nie nudzą – spokojnie i bez pośpiechu lądujemy sami w wagoniku. Kolejka powstała w 2017 roku i jest to najbardziej stroma (podobno) kolejka linowa na świecie. Z poziomu fiordu wjeżdżamy na wysokość 1.011 moh (metrów) na górę Hoven. Cała podróż trwa 5 minut. Na górze jest restauracja z dużymi oknami, przez które widać całą panoramę na fiord i przypływające duże statki. Postanawiamy wykorzystać niesprzyjającą pogodę i posiedzieć przy gorącej czekoladzie. Sama restauracja jest urządzona w nowoczesnym stylu, ale ma taż górski charakter - ściany zdobią czekany, raki, liny. Miły akcent. Jest też głównie polsko-słowacka obsługa:) bardzo sympatyczna. Miejsce z gatunku tych „fancy” (eleganckich/wyszukanych), ale w górskim wydaniu nie czujemy się tam dziwnie.

czwartek, 7 września 2023

Kraina niebieskiego lodu i lazurowych widoków


Miejscówka noclegowa okazała się być niczego sobie. Na szczęście deszcz ustępuje i można jechać w dalszą drogę. Ta zmienność pogodowa jest nieco uciążliwa, ale z drugiej strony oferuje też klimat. Zatrzymujemy się dosłownie przed Gaupne, żeby uchwycić lazurowy kolor fiordu (o pięknej nazwie Lustrafjorden) i lekkie mgły unoszące się nad jego taflą. Jest mrocznie– prawie jak w krainie powieści kryminalnychJo Nesbø – ale to jest właśnie urok Skandynawii. Ruszamy dalej – lodowiec Nigardsbreen czeka. Góry dosłownie parują, a krajobraz uzupełnia też towarzysząca nam rzeka Jostedøla o krystalicznym kolorze  – wygląda to ciekawie. Zanim dojdziemy na jeden z 2,5 tysiąca lodowców, które oferuje Norge – zostawiamy nasz wehikuł przed Breheimsenteret Glacier Center. Budynek ma ciekawą konstrukcję, przypomina trochę kościół. Mieści się w nim informacja turystyczna, muzeum, sklep z pamiątkami, restauracja i kawiarnia z cudownym widokiem na lodowiec, z oferty której korzystamy. Śniadanie trzeba zaliczyć. Nie spieszymy się, a pogoda poprawia się z każdą chwilą.

środa, 6 września 2023

Szanowny wodospad

Kolejny dzień ma być dniem z serii tranzytowej. Mamy do przejechania ok. 350 km co w norweskich warunkach daje ponad 6 godzin jazdy. Wiemy, że ten czas na pewno się przedłuży, gdyż atrakcje nie śpią i czekają. Po przepysznym śniadaniu i jeszcze lepszej kawie serwowanej przez Gosię z kamperowego ekspresu żegnamy się z friendsami i ruszamy w dalszą drogę. Daleko nie ujechaliśmy, gdyż na jednym z przydrożnych parkingów ujrzeliśmy starego Fiata. Co może być takiego fascynującego we Fiacie. Otóż nie był to popularny "Maluch" czy też "Duży Fiat". To był iście zabytkowy i wyjątkowy egzemplarz z 1924 roku, którym podróżuje sympatyczny starszy Włoch. Za cel obrał przejazd z Treviso na Nordkapp. Usługi assistance świadczy żona, która równie leciwym dostawczakiem typu "Żuk" zabezpiecza tyły. Kierowca pozwolił nawet wejść do środka i obfotografować go z każdej strony, co dostarczyło mi mnóstwo frajdy. Takim oto sposobem dokładamy sobie kolejne pół godziny jazdy, ale przyjemność niecodzienna.

poniedziałek, 4 września 2023

Na języku ... Trolla

 

Tym razem nocowaliśmy na kempingu w Hildal – oddalonym około 10 km od Oddy. Jedyny kemping w Oddzie (o nazwie Trolltunga Camping) był pełny, a my potrzebowaliśmy miejsca na spokojne przepakowanie plecaków i reorganizację – bowiem najbliższe 2 dni oznaczały działania w terenie z noclegiem w górach. Hildal okazał się być kiepskim kempingiem – ale jego lokalizacja pozwalała na szybkie dotarcie na parking – P2 pod upragnioną drogę w kierunku słynnego i doskonale znanego języka Trolla. Zapowiadał się pogodowy sztos – już od samego rana czuć było, że słońce będzie dziś wysoko, a deszcz odszedł w zapomnienie. Tak dobra pogoda oznaczała również tłumy, przyjęliśmy więc słuszną strategię wczesnej pobudki o 6 rano i szybkiego transferu naszym mobilem na parking (jeszcze przed 7 rano). Jeśli wybór transportu pada na własne auto, można je zostawić na jednym z trzech parkingów: P1 w Tyssedal, P2 w Skjeggedal lub P3 w Mågelitopp. Im wyżej, tym lepiej. Jednak opcja P3 wymaga dużo wcześniejszych rezerwacji, dlatego zależało nam na dotarciu do P2 – skąd na P3 zamierzaliśmy podjechać busem (oczywiście za opłatą). Jest to sensowna opcja, bowiem omijamy najbardziej nudny i uciążliwy 4-kilometrowy odcinek po asfalcie. A do tego zyskujemy 400 metrów wysokości. Busy kursują również z P1. Koszty parkingowe nie są małe niestety: parking na 2 dni (P2) to 700 NOK + opłata za bus (150 NOK w górę i 100 NOK w dół). Ale liczmy, że wrażenia będą doskonałe i cena pójdzie w zapomnienie!

niedziela, 3 września 2023

Ameno czyli Preikestolen

 

Noc przebiega w przyjemnych warunkach – chociaż budzi nas lekki deszcz. Nie rozkładamy się zbytnio ze stolikiem i krzesłami, ale przynajmniej nie leje mocno, a i toaletowe czynności przebiegają sprawnie w takich warunkach. Plan na dziś – to słynne Preikestolen lub po angielsku Pulpit Rock. Nazwa oznacza ambonę lub kazalnicę – a więc dziś doznania czysto mistyczne i duchowe – Amen:) a już w tych warunkach pogodowych – typowych dla koneserów, nic innego nie pozostaje – jak cieszyć się w duchu, że nie pada – chociaż nic nie widać, chmury nisko i nic na to nie poradzimy. Klif jest położony nad Lysefjordem około 35 km od Stavanger. Ma 604 m wysokości i jest zakończony płaską skalną półką. Klif powstał ok. 10 tysięcy lat temu w wyniku pęknięcia skał pod wpływem mrozu. Legenda głosi, że wierzchołek klifu oderwał się w dniu ślubu siedmiu sióstr z siedmioma braćmi w pobliskiej wiosce. W wyniku uderzenia powstała duża fala, która zabiła wszystkie osoby bawiące się na weselu.

sobota, 2 września 2023

Kjerag - wejść czy nie wejść

 

Kolejna ciepła noc w naszym mini camperze  zbliża się ku końcowi. Nad ranem nawet przestało padać, więc Basia wyskakuje i cyka kilka zdjęć. Ta sucha aura nie trwa zbyt długo. Ok. godz. 10 zaczyna znowu padać, by za kilkadziesiąt minut rozwinęło się to w solidną ulewę. Dziś na przejazd 170 km mamy sporo czasu, więc leniwie kręcimy się w kuchennym boksie. Mamy też z tyłu głowy, że po zejściu z gór będziemy mieli do przejechania ponad 100 km po nieznanych, wąskich, ciemnych drogach. Póki co nie zaprzątamy sobie tym głowy (Robert jednak trochę tak:)). Po tych wszystkich porannych czynnościach ruszamy w trasę – ciągle w towarzystwie kropel z nieba.

piątek, 1 września 2023

Zagubieni w trasie


Dzień drugi, podobnie jak pierwszy, jest dniem tranzytowym. Nocleg planujemy gdzieś wysoko, na odludnym dzikim parkingu w okolicach naszej pierwszej atrakcji, czyli słynnego kamienia, który utknął nad fiordem – szczyt Kjerag. Ale tak łatwo być nie może. Już drugiego dnia pobytu w krainie fiordów pogoda gra pierwsze skrzypce. Prognozy na kolejny dzień nie napawają optymizmem i nasz plan na wejście na słynny Kjeragbolten stoi pod wielkim znakiem zapytania. Zobaczymy co przyniesie czas. Leniwie zbieramy się i w pierwszej kolejności robimy pierwsze śniadaniowe zakupy w jednej z sieciówek oraz poimy naszego rumaka. Cena Diesla waha się między 18.50-24 NOK co wzbudza w nas w przeciągu całego pobytu niemałą konsternację. W Polsce jest to nie do pomyślenia, że dwie stacje paliw, które oddziela droga mogłyby mieć tak różne ceny. W NORGE jest to na porządku dziennym. Nasz plan na dziś zakłada maksymalnie ok. 350 km jazdy krajowymi drogami południowej Norwegii. W trakcie dnia nawigacja zmieniła zdanie stwierdzając, że główne drogi to nuda, nuda, nuda. Powoli zaczyna kropić. No cóż taka była prognoza. Gdy aplikacja „yr.no" mówi, że będzie padać to nie ma co się łudzić, że będzie inaczej, tylko przyjąć ten deszcz na klatę i robić swoje.

czwartek, 31 sierpnia 2023

No cóż, że ze Szwecji

 

Tegoroczny urlop miał być inny niż poprzednie. Inny pod wieloma względami. Po pierwsze inny, gdyż pierwszy raz wybieramy nie słoneczne południe Europy, lecz podobno chłodną, deszczową północ. Norwegia - bo o niej mowa to niesamowita skarbnica wrażeń wizualnych i widoków zapierających dech w piersiach. Po drugie inny, gdyż pierwszy raz będziemy podróżować z opcją spania w naszym aucie. Już z chwilą kupienia Forda Galaxy mieliśmy z tyłu głowy, że w najbliższej przyszłości zrobimy z niego mini campervana. W tym roku udało się tego dokonać dzięki pomocy zaprzyjaźnionego stolarza – samochód został dostosowany do długich podróży oferując sypialnię z aneksem kuchennym. Godziny spędzone na różnych forach internetowych zaowocowały wstępnym zarysem planu na naszą dwutygodniową podróż.

czwartek, 25 maja 2023

Bergamo - bez planu

 Bergamo

Ostatni dzień to powrót do Bergamo. Lot dopiero wieczorem, więc mamy cały dzień na doświadczanie Bergamo. Bagaże zostawiamy w skrytce na dworcu autobusowym i ruszamy w stronę starówki. Dziś świąteczna niedziela. Wchodzimy do kościoła – okazuje się, że uroczystości właśnie się rozpoczynają, więc zostajemy. Biskup wychodzi do ludzi, robi sobie zdjęcia. No celebryta normalnie. Ponieważ byliśmy już kiedyś w Bergamo na kilka dni, znamy to miasto i tym razem nie mamy żadnego planu zwiedzania.

Bossico rządzi się swoimi prawami

 Monte Colombina 1458 m.n.p.m.

Ten dzień będzie rządził się swoimi prawami. W końcu nazwa tej uroczej małej miejscowości (może nawet wioski) zobowiązuje – jedziemy do Bossico, a stamtąd ruszamy w górę – a dokładnie na Monte Colombina. Oferuje ona spektakularne widoki na jezioro, na które liczymy. Słoneczny poranek zwiastuje, że będzie przyjemnie. Ale zanim ruszymy na szlak, po raz kolejny korzystamy z komunikacji miejskiej i aż w ilości 4 sztuk wsiadamy do lokalnego autobusu (linia L). Poza naszą dwójką towarzyszą nam dwie przemiłe dziarskie starsze panie, które jadą do Bossico odwiedzić swoje rodziny na święta. Całą drogę przysłuchujemy się ich rozmowie. Są bardzo energiczne i uśmiechają się do nas szeroko. Jazda autobusem robi się coraz ciekawsza – wspinamy się coraz wyżej i jak to zawsze we Włoszech (chyba nie znamy regionu o prostych drogach) serpentyny i zwężenia to tutejsza specjalność. Kierowca rządzi! Docieramy do miejsca docelowego – ostatni przystanek na trasie.

wtorek, 23 maja 2023

Pochmurna stolica regionu

 Reserva Naturale Torbiere del Sabino

Skoro mamy już przećwiczony transport publicznymi środkami transportu, a pogoda ma być dobra, ale bez szału – wybór pada na zwiedzanie miasteczka Iseo i tamtejszej atrakcji, czyli rezerwatu przyrody – Reserva Naturale Torbiere del Sabino. Dzień nie może rozpocząć się od znanego już rytuału, czyli porannej kawy i ciasteczka na stacji kolejowej. Prom dopływa do Pisogne o czasie, więc oczekując na pociąg trzeba wzmocnić się prawdziwą włoską kawą i tradycyjnie podpisać zakupione bilety. Jak zna się już cały proces – to aż zabawne jak można cieszyć się tak drobnymi zadaniami – dolce vita to nie jest pusty slogan to styl życia i my się w nim łatwo zanurzamy, jak w maśle. Bez żadnych problemów docieramy do Iseo pociągiem i rozpoczynamy wędrówkę po rezerwacie (torfowiska, mokradła), licząc na obserwację ciekawych ptasich gatunków.

wtorek, 16 maja 2023

Największa w swojej kategorii


Monte Isola

Jako, że mamy czwartek to dla włoskiej ludności oznacza ferie świąteczne i promy pływają jakoś inaczej – do tej pory nie możemy się w tym do końca połapać (lokalsi też nie). Bo jest opcja dni pracujących, dni pracujących-szkolnych, od poniedziałku do soboty, ale tylko w dni nauki szkolnej, dodatkowo są okresy świąteczne – tzn. tylko dla uczniów, bo wtedy w naszym wypadku obowiązuje rozkład już w Wielki Czwartek, ale wtedy też jest normalny dzień pracujący dla dorosłych czyli "fermata" czy nie „fermata” o to jest pytanie? Niby to ogarniamy, jak mówi dzisiejsza młodzież. Ale nie pytajcie nas co i jak– to trzeba przeżyć! Ważne, że udało się wypłynąć na podbój największej wyspy w Europie, która jest położona na jeziorze. Monte Isola, bo o niej mowa, to dokładnie ta sama wyspa, o której cytując klasyka: "Król Jan III Sobieski podczas odsieczy wiedeńskiej w 1683 mówił… niewiele, a nawet wcale" (klasyk w stylu Pana Makłowicza). Ale swoją prawdziwą popularność i oblężenie zyskała dzięki instalacji specjalnego pomostu pomiędzy Sulzano a Peschierą. Dodatkową atrakcją tego miejsca jest festiwal kwiatów w święto podwyższenia krzyża. A wszystko zaczęło się na początku XIX wieku.

czwartek, 11 maja 2023

Sentiero del panchina

 San Defendente

My to zawsze musimy zrobić wszystko na odwrót. Zamiast rozruszać się jakimś lekkim trekkingiem, to od razu z grubej rury. Efekt tego taki, że następnego dnia wstaje się ciężko, ale mimo to z uśmiechem bo i pogoda ma być lepsza. Spać trzeba szybko lub nie spać, bo zwiedzać. Za namową Iny wybieramy się na wzgórze, gdzie stoi Chiesa di San Defendente. Ale zanim swoje nogi postawimy na tym zjawiskowym balkonie widokowym nad Lago Iseo wsiadamy w autobus jadący do Salto Colina. W miejscowości tej stykamy się z przyjacielskim pozdrowieniem grupy mieszkańców. Wchodząc do kawiarni na poranną (jak z reklamy) "prawdziwą włoską kawę", lokalsi widząc, że my turyści pytają czy "JUVE"? a ja co nieco interesujący się piłką kopaną odpowiadam: ATALANTA! I ta ich euforia i przytulanie. Po tej pysznej kawie ruszamy w trasę.

wtorek, 9 maja 2023

Rześka włoska wiosna

 Punta Almana 1390m.n.p.m.

Drugiego dnia rozkoszując się typowym włoskim śniadaniem (ser Provolone i inne takie smakołyki) rozkminiamy jak się dostać do Sale Marasino. Będąc nad Iseo bez auta trzeba wybierać cele, które są dobrze skomunikowane. Jest to pewne utrudnienie, ale dla chcącego nic trudnego. Wzdłuż wschodniego wybrzeża jest linia kolejowa, a pociągi jeżdżą mniej więcej co godzinę. Wystarczy więc dostać się do sąsiedniego Pisogne i to wszystko. Ale żeby nie było zbyt łatwo poranne promy do tej miejscowości występują w liczbie aż dwóch (no i jeszcze trzeba dobrze rozeznać się w rozkładzie – bo a to dni szkolne, a to dni powszednie – i tutaj nie ma znaku równości, do tego święta w sobotę, święta w niedzielę…. Rozkład po prostu bajka). Ciekawa jest też opcja biletowa na pociąg. Bilet kupuje się w przydworcowych kawiarniach przy okazji degustacji kawy. Mało tego – jak się dowiadujemy na chwilę przed odjazdem, należy na tym bilecie własnoręcznie podpisać miejsce startu, czyli stację, z której się odjeżdża oraz datę i godzinę odjazdu – bez tego bilet jest nieważny (czyli odręczna walidacja). Gdy po tych wszystkich przeszkodach komunikacyjnych wysiadamy w w/w Sale Marasino wystarczy „tylko” wejść na górę, zejść, wsiąść w pociąg, potem złapać prom powrotny do Lovere i jesteśmy w domu. Ale to byłoby zbyt proste.

Nieśpiesznie przez Castro i Lovere


 Castro i Lovere

Tegoroczny przedświąteczny czas postanowiliśmy spędzić inaczej – w podróży. Spośród kilku propozycji wybraliśmy tydzień nad malowniczym włoskim Lago Iseo. Spośród czterech wielkich jezior włoskich Iseo jest najmniejsze, choć urokiem może konkurować z największą Gardą. Bardzo polubiliśmy połączenie gór i wody, więc pobyt  w takim miejscu to strzał w dziesiątkę. Lecimy samolotem, tym samym na miejscówkę noclegową wybieramy dobrze skomunikowane zabytkowe Lovere położone na północnym brzegu jeziora. Lovere słynie ze stosunkowo dużej liczby zabytków. Przy głównym miejskim deptaku znajdują się zabytkowe pałace. W centrum warto odwiedzić kościół San Giorgio zbudowany w XIII wieku oraz znacznie większy kościół Santa Maria Valvendra zbudowany w 1473 roku i pięknymi freskami. Wśród obiektów sakralnych wyróżnia się również Suore di Carita (wewnątrz także niesamowite freski). Poza zabytkowymi kościołami znajduje się tu duży port jachtowy oraz dwie mniejsze przystanie. Podobnie jak w innych miejscowościach położonych nad jeziorem, również w Lovere na turystów czeka nadmorski bulwar z urokliwymi restauracjami i barami oraz zabytkowa starówka.

czwartek, 2 marca 2023

Prędko na Mogielicę


Beskid Wyspowy - Mogielica 1170 m.n.p.m.

Po powrocie do domu rozmyślamy nad planem na następny dzień. Wybieramy opcję z Mogielicą. Tym razem nie będzie to standardowa wersja z Jurkowa, lecz najkrótsza opcja z Przełęczy Rydza-Śmigłego. Ok. 9 startujemy z darmowego i dużego (!!!) parkingu i zmierzamy ku najwyższemu szczytowi w paśmie Beskidu Wyspowego. Początkowo szlak ma lekkie nachylenie i mozolnie nabieramy wysokości. Odziwo już z parkingu widać wieżę widokową. Nie powinno nas to dziwić, gdyż szlak ma ok. 3.5 km.

Babia pół na pół


Beskid Żywiecki - Babia Góra 1725 m.n.p.m.
W tym roku pierwszy długi weekend przypadł bardzo szybko, bo już na święto Trzech Króli. Postanawiamy, że w tym czasie odwiedzimy Marka w Krakowie i przy nadarzającej się okazji pojedziemy w jakieś nieodległe góry, a wybór nie jest mały.  Przy okazji wyciągniemy Marka na tak nielubiany przez niego zimowy trekking. W piątek popołudniu podejmujemy decyzję o planie na następny dzień. Wybór pada na Królową Beskidów - Babią Górę. Wieczorem pakujemy plecaki nie zapominając o zimowym sprzęcie w postaci raków i raczków. W sobotę budzik dzwoni "w środku nocy"  o 5.15, termosy z gorącą herbatą gotowe, ruszamy do Zawoi. Na miejsce docieramy około godziny 7.30.

wtorek, 31 stycznia 2023

W urodziny Polski


Pieniny - Sokolica 747 m.n.p.m.
Po październikowym urlopie nie sądziłem, że tak szybko wrócę w góry. Długi weekend listopadowy zmianowo ułożył się wyśmienicie, a Basia umówiona jest na babski wyjazd w Beskidy. No przecież nie będę się kisił w domu, więc dzwonię do Marka z propozycją nie do odrzucenia i prośbą, aby zarezerwował mi łóżko w jego pokoju. I razem już wybieramy się w góry. Propozycja swym charakterem była bez możliwości odmowy, zgodził się bez wahania. W świąteczny piątek ok. godz. ósmej rano wysiadamy z autobusu w Krościenku. Marek, mimo iż na co dzień mieszka w Krakowie, jeszcze w Pieninach nie był, więc proponuję, aby ruszyć na pieniński klasyk.