wtorek, 4 sierpnia 2020

Coś nam zaFurkotało




Tatry - Furkot 2405 m.n.p.m.
Doświadczenie z wczorajszego poranka nie idzie na marne i mimo lekko ryzykownej prognozy, według której około 14-tej mają pojawić się niezłe błyski, postanawiamy wybrać się na Bystrą Ławkę. Wstajemy o 5.30 i po porannych czynnościach oraz lekkim śniadaniu ruszamy do Szczyrbskiego Plesa.
Szlak Doliną Młynicką nie jest zbyt wymagający, więc w miarę szybko dochodzimy do Wodospadu Skok, przy którym robimy sobie przerwę.






Po chwili ruszamy w dalszą drogę. Kolejny przystanek nad Capim Stawem. Barbórka zdziwiona, bo nic nie capi, a jednak nazwa stawu jest intrygująca. Niebo zakrywa się chmurami, ale nie pada.








Powoli nabieramy wysokości zmierzając ku IMHO najwęższej przełęczy w Tatrach. Pod samą przełęczą skutecznie namawiam Marka na zboczenie z obranego kursu i wejście na łatwo dostępny szczyt Furkotu. Droga zajęła nam całe 11 minut, a pod samym szczytem zaczyna lekko padać, więc na piku spędzamy tyle czasu, ile wymaga zrobienie kilku fotek. W międzyczasie Barbórka zalicza przełęcz w swoim stylu - otoczona wianuszkiem mężczyzn. Opowiada nam, że stała chwilkę w kolejce, bo ponad łańcuchami przenoszono sporego rozmiaru pieska.














Spotykamy się z Barbórką już po drugiej stronie i słyszymy grzmoty. Zbieramy się więc czym prędzej, nie ma czasu na ochy i achy – trzeba szybko uciekać w doliny. A długa to była ucieczka. Jeden próg, potem drugi i trzeci. Na szczęście było to tylko jednorazowe mruknięcie niebios. Za to zejście dłużyło się niemiłosiernie, wszak trzeba pozbyć się 800 wertykalnych metrów z osiągniętej wysokości.









W końcu udaje nam się dotrzeć do auta i ruszamy w kierunku naszej kwatery zbierać siły na następny, jak się potem okaże, dłuuugi dzień.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)