środa, 22 lipca 2015

Stajemy na głowie Finansistom



Dolomity - Colac 2711 m.n.p.m.

Budzimy się na campingu w Canazei. Pogoda znowu beznadziejna. No ale coś trzeba urobić w ten poniedziałkowy dzień. W planie był niezbyt wysoki jak na Dolomity szczyt Colac. Należy on do tych szczytów, które cieszą się dużą popularnością. Jest on atrakcyjnym celem nawet dla wymagających turystów. W Albie startujemy kolejką na Ciampac 2150 m. Naszym zadaniem jest dowiedzieć się co to znaczy wg Darka (Tkaczyk): charakter rozrywkowo-sportowy, prowadzenie odcinków niezbyt szczęśliwie czy śmiało oraz plastyczny profil Marmolady.
Oczywiście po wyjściu z kolejki robimy sobie „grupen foten”. Widząc na twarzy Basi malowany stres pytam, czy może pójdziemy sobie na szczyt drogą normalną, albo ogólnie „potrekujemy sobie wokół?” Decyzja była szybka, że wchodzimy feratą Finanzieri jak było w planie.




No więc ok. śmiało nabieramy wysokości na piargach podchodząc pod ścianę. Tam szpeimy się i puszczamy dziewczyny przodem. Wszystko idzie gładko dopóki nie dochodzimy do kluczowego miejsca, które Darek opisał tak: „Tu napotkamy drabiny, których przejście a zwłaszcza trawers z jednej na drugą wymaga dużej odporności na przepaściste widoki.” Spędzamy tam trochę czasu. Basia zastanawia się jak ugryźć pierwszy stopień, który jest dość wysoko umocowany a podciągnięcie rękami jest też siłowe. Widząc coraz większy stres, mówię, że może zawrócimy bo przecież „Żaden wycof nie przynosi ujmy”. NIEEE! WEJDĘ TAM! DAJ MI MINUTĘ! Zaproponowałem swój bark jako dodatkowy stopień, z którego Basia skorzystała. Jakież było moje zdziwienie, gdy Barbórka będąc w transie pokonywania tegoż utrudnienia skorzystała także z mojej głowy jako kolejnego stopnia. No ale liczy się efekt. Jest to baba z jajami!!!!






Później już tylko w górę ku szczytowi. Dziewczyny czekały na nas …. Ale się nie doczekały. Po dwóch godzinach rozpoczęły zejście. Minęliśmy się o jakieś 10 czy 15 minut.
Ze szczytu widać ten profil Marmolady ale czy on jest plastyczny? Nie mi to oceniać. Wszakże różni się od północnego zbocza diametralnie. Liczne chmurki na niebie nadają kolorytu widokom ze szczytu, na którym oprócz nas są jeszcze 3 osoby. Mamy jeszcze sporo czasu do ostatniej kolejki, ale znając historie z dnia wcześniejszego powoli zbieramy się do zejścia drogą normalną co daje nam doskonałe widoki na dolinę Val Contrin.
 




Dochodzimy do górnej granicy potężnego żlebu schodzącego z przełączki pomiędzy głównym a bocznym wierzchołkiem Piccolo Colac. Wychodząc z tego żlebu wchodzimy w końcu w trawiasty teren, którym śmigamy na łąki poniżej przełęczy Forcella Neigra. Idziemy już z automatu, wody brak a żar leje się z nieba. Będąc już na dole napełniamy butle źródlaną wodą, która skutecznie ugasiła nasze pragnienia.
 






Przed zjazdem obowiązkowe piwko a na campingu biesiada przy miejscowych chipsach. To był Dobry dzień!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)