czwartek, 23 lipca 2015

Kolejne wzorki na łokciach



Dolomity - Wokół Sassolungo

Rano standardowe procedury, z których potwierdzenie beznadziejnej pogody wywołuje śmiech. Jedziemy odwiedzić jedną z najmniejszych jak nie najmniejszą samodzielną grupę górską Dolomitów. Szczyty wyrastają wprost z łąk tworząc miejscami imponujące ściany. Mimo niewielkich rozmiarów grupa cieszy się dużym zainteresowaniem turystów. To dlaczego my nie mamy jej „spróbować”.
Kolejką koszykową podobną do tej z Marmolady z jednym wyjątkiem, że jest zabudowana, wjeżdżamy na przełęcz Forcella Sassolungo. Tam znajduje się małe klimatyczne schronisko Demetz. Mogliśmy się tez przekonać na fotografiach jak intensywna była zima dwa lata temu. W schronisku wypijamy kawę, robimy zbiorowe foto i powoli schodzimy po osypującym się piargu do schroniska Vicenza, które znajduje się 400 metrów niżej.






Idziemy sobie tak, idziemy i postanowiłem, że nagram filmik z okolicy nie zatrzymując się. Oczywiście musiała mnie za to spotkać kara. Szybki poślizg, trzy obroty wokół własnej osi i głowa śmigająca caaałkiem blisko skały wielkości telewizora. No ale aparatu z rąk nie puściłem! Sonia oczywiście musiała uwiecznić moje zniżenie. Szybka kontrola stanu: ręce choć odrapane są, nogi choć odrapane są, głowa cała. Ufff. Wstaję otrzepuje się z kurzu i już ostrożnie schodzimy dalej.








W schronisku siadamy na trochę. Sonia i Paulina zamiarują wejść na Sasso Piatto ferratą Oscara Schustera. My od razu mieliśmy w planie okrążyć szczyt wygodną ścieżką. Postanawiamy, spotkamy się w schronisku Sasso Piatto. Tak też czynimy. Idziemy sobie powolutku chłonąc alpejskie widoki. Tu strzeliste turnie, tu zielone łąki zza których wyrastają kolejne szczyty.







Coś wspaniałego. Po niecałych dwóch godzinach stajemy na werandzie wspomnianego schroniska. Ku naszej radości znajdują się tam leżaczki, które w mgnieniu oka zostają przez nas zajęte. W takim to luksusie przyjdzie nam czekać prawie trzy godzinki na dzielne zdobywczynie prawie trzytysięcznego szczytu.





Kiedy dziewczyny dotarły do nas opowiedziały swoje wrażenia z drogi, wypiły piwko i poszliśmy ścieżką Sentiero Federico Augusto w stronę auta. Wędrujemy prawie poziomo po trawiasto - skalnym zboczu z niepokojem obserwując powoli chmurzące się niebo.





Na nasze szczęście zaczęło padać gdy byliśmy w samochodzie. To był dobry restowy dzień.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)