sobota, 25 lipca 2015

Klasyczne zapętlenie w upale



Bieszczady - Halicz i Tarnica 1333 m.n.p.m. 1346 m.n.p.m.

W ferworze przygotowań weselnych postanowiliśmy wyrwać się na dwa dni w Bieszczady. Namawiamy więc kilka osób, ale ostatecznie wyruszamy w gronie rodzinnym: bracia Kowalczyki i przyszła Kowalczykowa:) Zapowiadają dobrą pogodę na sobotę, więc ruszamy o 4 rano by przed 8 zameldować się już w Wołosatem.

Wybór trasy padł na Halicz, więc fundujemy sobie zacną pętelkę z Wołosatego przez Przełęcz Bukowską i Rozsypaniec na Halicz, potem przez Przełęcz Goprowską na Tarnicę i powrót do Wołosatego niebieskim szlakiem. Trasa bardzo widokowa, trochę tłoczna, ale co tam, wytnie się tych ludzi na zdjęciach:) nieziemski upał, ale połoniny potrafią chłodzić wiatrem.





Niestety klimat Bieszczad wg nas trochę traci na wartości: szlaki wyglądają obecnie jak autostrada schodami do szczytu, są też taśmy ograniczające szlak z lewej i prawej strony, jakieś to wszystko takie nienaturalne.











Spragnieni wody schodzimy do Wołosatego i rzucamy się na lody, takie oldskulowe zamrożone pałeczki (smaki dzieciństwa) - i tacy szczęśliwi jedziemy szukać noclegu do naszego ulubionego schroniska pod Wysoką Połoniną w Wetlinie. Szczęśliwie udaje się zdobyć nocleg i teraz już tylko pozostaje cieszyć się dobrym obiadkiem i schłodzonym piwkiem. Na niedzielę planujemy kolejną trasę, niestety rano zastaje nas deszcz, więc odpuszczamy górki i decydujemy się na spokojny powrót do domu. Niestety w drodze powrotnej dowiadujemy się o zaginięciu Olka Ostrowskiego w Karakorum. Strasznie nam przykro, bo schronisko w Wetlinie prowadzi właśnie brat Olka z rodziną, z którym mieliśmy okazję parę razy bardzo fajnie pogadać o górach, życiu i takich tam a ta wiadomość bardzo nas przybija....i jakoś tak czuć było jakiś smutek w powietrzu...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)