SloveLove Wersja 1.0 – tak właśnie nazwaliśmy naszą drugą próbę podbicia
słoweńskich terenów. Rzetelnie licząc, to już nawet trzecia podróż do tego
bałkańskiego kraju. Kiedyś bowiem, wracając znad Jeziora Garda (zupełnie po drodze) spędziliśmy tam dwa piękne dni i
spodobał się nam ten rejon Europy. Poprzedniego roku realizowaliśmy wersję
Slovelove 0.5, zapewne pamiętacie nasze perypetie związane z awarią auta, która
skutecznie zatrzymała nas w Polsce. Plan zwiedzania czekał gotowy, dokonaliśmy
tylko lekkich korekt. Nadszedł czas sprawdzić nowy samochód. Czternastego
sierpnia zatrzaskując za sobą drzwi w pracy krzyczymy jak zwykle: „Ahoj
przygodo”. Urlop czas zacząć. Jak to zazwyczaj bywa, jadąc na południe Europy
zatrzymujemy się na noc w Radlinie w rodzinnym domu Basi, by następnego dnia
ruszyć w długą podróż. Późnym popołudniem docieramy w okolice Solcawy, gdzie rozkładamy
się na małym, ale malowniczo położonym campingu. Wieczór przebiega nam na jedzeniu,
piciu i pakowaniu plecaków, gdyż następnego dnia zaczynamy trekking. Nie
bierzemy jeńców – góry wzywają. Plan na ten dzień zakłada nocleg w schronisku
na przełęczy Kamniško sedlo, jednym z najbardziej rozpoznawalnych punktów w
Alpach Kamnicko-Sawińskich. Chcieliśmy poczuć prawdziwy klimat gór wysokich –
dłuższą wędrówkę, noc na wysokości i poranne widoki ponad morzem chmur.