Alpy Glarneńskie - Eggstock 2449 m.n.p.m.Via Ferrata Braunwald
Dzień 3 zapowiada się świetnie. Kovik przysyła wieczorem
najbardziej aktualną z prognoz pogody, która zapowiada słońce, słońce i jeszcze
raz słońce. Bierzemy więc mapę do ręki i postanawiamy: ferraty. W środę rano cała chatka na nogach już od 5.00 (albo i wcześniej). Schronisko
pustoszeje już o 6 rano, wszyscy wyruszają na Ortstock i okolice. My w
poniedziałkowym składzie czyli Barbórka, Beti, Violka i Łazo
spokojnie wychodzimy o 7.00 i kierujemy się na Gumen. Idziemy
szlakiem którym szliśmy w niedzielę, spragnieni widoków po dwóch dniach
deszczowej pogody. Kovikowe słońce świeci nam cudnie, niebo zachwyca błękitem i
wprawia nas w doskonały nastrój. Zresztą w Alpach wszystko podoba nam się
'zajebiście’ więc nawet nie zakładamy że w tym dniu mogłoby być inaczej.
W Gumen jak zawsze kawka i omijając sprytnie wszechobecne krowy ruszamy ścieżką
na przełęcz.
Pod skałą wskakujemy w sprzęt i uzbrojeni po zęby wchodzimy w
drogę. Na początku oswajamy się ze skałą i innym rodzajem „wchodzenia”, później
już sprawnie pokonujemy kolejne metry drogi /skały i nabieramy wysokości
ciesząc się cudownymi widokami. Prawie przy końcu drogi niebo zasnuwa gęsta,
szara mgła i nie wygląda na to, żeby miało nadejść szybkie przejaśnienie.
Po dojściu do Mittler Eggstock postanawiamy, że grupa dzieli się na dwa zespoły,
Basia i Violka schodzą na dół czerwonym, a Łazo i Beti próbują wbić się na
Hinter Eggstock i sprawdzić o co chodzi z tym, niewiele nam mówiącym D/E.
Podchodzimy pod skałę, mijając po drodze kilka tabliczek z trupią czachą i
hasłem: Bist du richtig gesichert? W takich okolicznościach przyrody, kiedy
wokół mroczno i szaro a przez mgłę wyłaniają się jedynie fragmenty pionowej
drogi, brzmi to dla mnie jak: Jesteś gotowy na śmierć? Łazo śmieje się ze mnie, ale sam też nie zna niemieckiego, więc nie może
przekonująco zaprzeczyć…Wchodzimy zatem, robimy kilka przepinek, patrzymy w górę i nie jesteśmy w
stanie ocenić co nas tam może czekać. Wahamy się. Zastanawiamy czy damy radę
zejść w tej mgle jeśli zrobi się za trudno. Decyzja - odwrót. Kiedyś tu wrócimy. Tak oto Beti opisała swoją próbę. Wracamy na czerwony i spotykamy pozostałą część ekipy czyli Basię i Violkę.
Zejście jest dość ostre, kamienie śliskie. Podpowiadamy więc sobie nawzajem co
i jak, gdzie nogi, gdzie ręce i schodzimy, schodzimy, aż do ostatniej, dość
szerokiej drabinki. A stamtąd jak zawsze do Gumen, do Grotzenbuel, między krowami, wśród dźwięku
dzwonków i do kolejki pod prysznic.
Piękne alpejskie widoki!
OdpowiedzUsuń