poniedziałek, 18 listopada 2024

Malowniczy Bereśnik i jego bacówka

 


Bereśnik 843 m.n.p.m.
Po intensywnych i pięknych dniach na Wysokim Wierchu oraz Eliaszówce, trzeci i ostatni dzień naszego listopadowego wędrowania po górach spędziliśmy na szlaku prowadzącym na Bereśnik. Tym razem nasza wędrówka rozpoczęła się w Szczawnicy, a już od rana doliny witały nas słońcem. Chociaż przejrzystość powietrza nie była tak doskonała jak w poprzednich dniach, krajobrazy nadal robiły ogromne wrażenie. Szlak prowadził nas łagodnie pod górę, mijaliśmy niewielkie polany i leśne ścieżki. Bereśnik, choć na szczycie zarośnięty drzewami, oferował spektakularne widoki z okolicznych polan. Panorama Tatr i otaczających je dolin, mimo lekkiej mgiełki, wciąż zapierała dech w piersiach. Listopadowe słońce dodawało złocistego blasku krajobrazom, a delikatny wietrzyk przypominał, że zima już tuż-tuż.

Eliaszówka i wieża (nie)widokowa

 


Eliaszówka 1023 m.n.p.m.
Po udanym pierwszym dniu na Wysokim Wierchu, drugi dzień listopadowej przygody spędziliśmy w Beskidzie Sądeckim, kierując się na Eliaszówkę. Naszą trasę rozpoczęliśmy w rezerwacie Biała Woda w Jaworkach. Poranek był podobny do poprzedniego – rześki i mglisty w dolinach, ale z obietnicą słońca powyżej chmur. Podejście na Przełęcz Rozdziele było łagodne, a po drodze mijaliśmy spokojne lasy i polany skąpane w jesiennych barwach. Mgła w dolinie dodawała magicznego uroku, a gdy dotarliśmy ponad jej poziom, ujrzeliśmy znów to niesamowite morze chmur, które w zestawieniu z błękitnym niebem tworzyło niezapomniany widok.

Listopadowe Pieniny - to jest to!



Wysoki Wierch 898 m.n.p.m.

Listopadowy dzień zaskoczył nas wręcz wiosenną aurą. Poranek w Jaworkach rozpoczął się rześko, z mglistą doliną otuloną chmurami. Ruszyliśmy rowerowym szlakiem w kierunku Bacówki pod Durbaszką, ciesząc się idealnymi warunkami do górskiej wędrówki – lekki chłód na dole, przyjemne ciepło i słońce nad nami. Podejście nie było trudne, a po drodze towarzyszyły nam malownicze widoki lasów i polan. Po około godzinie dotarliśmy do bacówki, która powitała nas spokojem i zapachem domowego jedzenia. Zatrzymaliśmy się na zasłużony posiłek – ciepła herbata i sycące danie były wspaniałym dopełnieniem tej chwili relaksu. Bacówka, położona w sercu natury, idealnie wpasowywała się w klimat naszej wyprawy.

środa, 28 sierpnia 2024

Mądry wycof nigdy nie przynosi ujmy

 

Tatry - Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem 2307 m.n.p.m.

To był jeden z tych sierpniowych dni, upalnych, ale długich na wymagające wędrówki. Już o świcie słońce świeciło intensywnie, a powietrze nabierało temperatury. Postanowiliśmy z Barbórką tego dnia zdobyć Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem. Wiedzieliśmy, że czeka nas wyzwanie, ale to właśnie jest część uroku Tatr. Dotarliśmy na parking na Palenicy Białczańskiej i rozpoczęliśmy naszą wędrówkę w stronę Morskiego Oka. Pomimo wczesnej godziny, szlak już tętnił życiem. Morskie Oko przywitało nas swoim względnym spokojem, który można tutaj znaleźć tylko w porannych godzinach. Krótki postój na kawkę i szarlotkę, zdjęcia na tle lśniącej tafli jeziora, ruszamy dalej - w kierunku Czarnego Stawu pod Rysami.

środa, 21 sierpnia 2024

Dlaczego te jeziorka są brudne?

 

 

Rudawy Janowickie - Kolorowe Jeziorka

Nasz urlopowy czas dobiega końca. W drodze powrotnej odwiedzamy jeszcze Kolorowe Jeziorka, które położone są w Rudawskim Parku Krajobrazowym. Dojeżdżamy do Wieściszkowic, które oferuje sporo parkingów. Wybieramy bezpłatny parking, położony kilkaset metrów od wejścia do Parku. Jak głosi tabliczka powieszona wyżej: „Na dole zaparkowałeś, w konia zrobić się dałeś” – mają poczucie humoru. Trasa wokół jeziorek nie jest długa, idealne miejsce na zabawy z dronem. Dostępne są 4 kolorowe jeziorka: żółtego (okresowo wysychające), purpurowego, szmaragdowego i najwyżej położonego zielonego (również okresowo wysycha). Ich barwy pochodzą od rozpuszczonych w wodzie minerałów – to pozostałości po dawnych kopaniach pirytu. Najbardziej bawią nas pytania dzieci, jedno z nich dosadnie wyraża swoją opinię: „Mamo, mamo te jeziorka są bardzo brudne”. Trudno się nie zgodzić, ale ma to też swój urok. Jedno z nich powinno być purpurowe – ale bardziej przypomina rdzę. Szmaragdowych odcieni też na próżno szukać. Może przy innym świetle? Nie żałujemy jednak spaceru, miejsce ma klimat i warto je odwiedzić. Błogi czas dobiega końca, wracamy trochę naładowani – może nie tak, jak zawsze, ale doceniamy, że choć na chwilę mogliśmy zaznać podróżniczego „mini vanlajfu”.

Śnieżne Kotły i muminkowe klimaty

 

 

Karkonosze - Śnieżne Kotły

Wyborna pogoda ustawia dzisiejszy dzień i pada na trasę, którą Barbórka darzy wielkimi uczuciami. Dziś na deser Śnieżne Kotły. Na szlak wyruszamy ze Szklarskiej Poręby, podążamy za czerwonymi znakami – najpierw do Wodospadu Kamieńczyka. Ludzi dziś na szlaku nie brakuje, weekendu z dobrą pogodą się nie marnuje. Ale mamy czas i możemy delektować się chwilą. Spoglądamy na wodospad z góry i ruszamy w kierunku schroniska na Hali Szrenickiej. Drzewa dają trochę oddechu od temperatury, ale jak tyko wychodzimy z lasu czujemy żar bijący z nieba. Robimy sobie dłuższy odpoczynek z widokami. Kolejny przystanek na Szrenicy. Barbórka wspomina swoje zimowe wejście i jeden z najpiękniejszych zachodów. Szrenica oferuje piękne widoki na Łabski Szczyt i Wielki Szyszak zwany przez nas „Wielkim Siusiakiem” – kierunek naszej dzisiejszej wycieczki. W tym otoczeniu wznosimy urodzinowe toasty. Lekko szumi nam w głowie, czas ruszać dalej.

Szukając Szczelin(ca), nie popadając w (o)Błędne Skały

 

Góry Stołowe - Szczeliniec Wielki 922 m.n.p.m.
Dobry nocleg w Radkowie zwiastował dobry dzień. Plan na dziś: nie wpaść do Szczelin(ca), a potem nie wpaść w (o)Błędne Skały. Wystartowaliśmy z Karłowa, podążając za żółtym szlakiem. Szlak wije się wśród skał, chwilami robi się naprawdę wąsko i ciasno. Pochylamy głowy, wciągamy brzuchy – nie poddajemy się tym szczelinom, zaglądamy w zakamarki. Kamienie milczą, dochowują naszej tajemnicy. Zieleń bije po oczach. Coraz większe tłumy zwiastują, że wchodzimy na szczyt. Szczeliniec nie taki Wielki jak go malują, ale bardzo urokliwy. Poeta Goethe miał recht, że tu był! W 1790 roku odwiedził Szczeliniec, o czym tylko mógł pomarzyć sam Fryderyk Chopin, który przebywając na leczeniu w Dusznikach w 1826 roku pisał: „… alem jeszcze nie był tam, gdzie wszyscy jadą, bo mi zakazano. Jest tu (…) góra ze skałami zwana Heuscheuer (Szczeliniec Wielki), miejsce, z którego widoki zachwycające, ale dla niezdrowego powietrza na samym wierzchołku nie wszystkim dostępna, a jestem jednym z tych pacjentów, na nieszczęście, którym tam nie wolno”.