poniedziałek, 17 marca 2014

Skrzyknęliśmy się rodzinnie

Beskid Śląski - Skrzyczne 1257 m.n.p.m.

Przy okazji pobytu na Śląsku grzechem byłoby nie skorzystać z bliskości gór. Tak więc postanawiamy się wybrać w Beskid Śląski. Jako, że próbuje być zdobywcą KGP będziemy wchodzić na Skrzyczne – najwyższą w Śląskim. Basia namówiła jeszcze swoją siostrę i szwagra. Nie obyło się bez pytań czy damy radę itp. Mniejsza o to, bo jak się okazało kondycję i chęci mieli spore.
Zaczynamy swoje podejście ze Szczyrku zielonym szlakiem. Po pół godzie pojawiają się pierwsze widoki. Pniemy się dzielnie do góry po swoje.


Dwie godziny później stajemy na najwyższym szczycie Beskidu Śląskiego. Tym samym zdobywam swój już dziesiąty do kolekcji. Pogoda jest idealna – piękne słońce, lekki zefirek czego chcieć więcej? No może jeszcze przydała by się lepsza przejrzystość powietrza, bo jej ewidentnie brakuje.
Po godzinie spędzonej w schronisku idziemy w stronę Malinowskiej Skały. O krajobrazie nie będę się już jako kolejny rozpisywał – powiem tylko, że jest smutny, ale za to widać wszystko naokoło i to jest plus.




Po łatwym spacerze stajemy na Malinowskiej Skale. Jakoś tak mało tej skały jest. Parę zdjęć, łyk herbaty, kilka minut przerwy i zmierzamy w stronę Malinowa.

Wg mapy jest to doskonały punkt widokowy. Niestety w realu widok jest tylko na drzewa naokoło. Ze szczytu odbijamy w prawo na zielony szlak i po 45 min stoimy na przystanku skąd po 5 min odjeżdża nasz transport do miasta. Czy było warto jechać tyle km żeby pospacerować parę godzin? Oczywiście że było warto! Każde moje wyjście w góry to jest dla nas  frajda.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)