poniedziałek, 11 maja 2015

Tatr nie ma, ale też jest ...ście

Beskid Żywiecki - Pilsko 1557 m.n.p.m.

Cuda jednak się zdarzają. W czwartek wieczór okazuje się, że nie potrzebują mnie w pracy w weekend, więc trzeba wcielić w życie kolejny spontan. Jakaś znośna pogoda ma być dopiero w niedzielę, ale dobre i to. Zahaczając o Radlin w niedzielę lądujemy razem siostrą i szwagrem Basi w Korbielowie. Prognozy nie kłamały.
Jest ładna słoneczna prawie bezchmurna pogoda. Ale to się w trakcie dnia zmieni. Swoją drogę rozpoczynamy pod wyciągami w Kamiennej i za zielonymi znakami zmierzamy w górę ku Miziowej Hali.



Odsłaniają się coraz to szersze widoki. Po tabliczkowym czasie pomijając schronisko stajemy na szczycie Pilska.


Szczerze powiedziawszy góra ta mnie rozczarowała. Wielki kopulisty ziemniak! Może jeśli odsłoniły by się Tatry dałbym mu więcej punktów. Rozsiadamy się w kosówce i robimy długi popas.



Schodząc wstępujemy do schroniska na kawę i obiad. I tu kolejne rozczarowanie. Schabowy ma smak ryby – pewnie smażony na tym samym oleju. Ale nic jak człowiek głodny to i takie coś wsunie w siebie. Schodzimy żółtym szlakiem do samochodu i ruszamy w dłuuugą podróż do Warszawy.




Podsumowując nie powiem nic nowego niż po wcześniejszych wyjazdach – jestem mega zadowolony!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)