Beskid Żywiecki - Babia Góra 1725 m.n.p.m.
Zbliża się koniec
listopada, prognozy pogodowe są kiepskie na weekend. Mimo to postanawiamy
pojechać w góry. W sumie to nie było wyjścia, bo wcześniej zarezerwowane pokoje
a duża grupa się uzbierała. W Zawoi jesteśmy już ok ósmej rano. Po szybkich
pertraktacjach jednogłośną decyzją postanawiamy wejść na Babią Górę. Dla
niektórych z grupy - a było nas 20 osób - będzie to już kolejne normalne
wejście na szczyt Diablaka. Moja jest to trzecia próba. Wybieramy wariant
rozpoczynający się pod "Lajkonikiem".
Początkowo idziemy drogą
gospodarczą szybkim tempem, no bo jakże inaczej skoro jest płasko. W miejscu
pojawienia się niebieskiego szlaku, odbijamy w prawo i zaczynamy właściwe
podejście. Na polanie Sulowa Cyrhla wchodzimy na szlak koloru czarnego. Od
tamtej pory grupa się rozciąga. Ja z Basią tyłujemy, ale do schroniska
dochodzimy z tabliczkowym czasem. Tam pijemy gorąca herbatkę, wciągamy bułki i
ogólnie cieszymy się, że tam jesteśmy. Komu w drogę... więc idziemy. Grupa dzieli
się na dwie. Ja z Basią i jeszcze czterech innych śmiałków szczyt będziemy
zdobywać Percią Akademicka, reszta idzie w kierunku Przełęczy Brona. Cały czas
niskie chmury nie pozwalają się nacieszyć widokami. Ale wszystko ma swój
koniec. W okolicy pierwszego "trudnego" miejsca wychodzimy ponad
chmury i już wiemy, że ten dzień będzie udany. Sprawnie pokonujemy kolejne
przeszkody, by przed trzynastą stanąć na szczycie.
W międzyczasie zastanawialiśmy się, czy będzie widać Tatry - było widać. Na szczycie spędzamy ok godziny czasu, trzepiąc foty gdzie popadnie a warunki ku temu były.
Następnie schodzimy każdy swoim wariantem, zatrzymując się znowu w schronisku. Ostatni fragment powrotu idziemy już w grupie przy świetle czołówek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)