wtorek, 22 października 2013

Spacerkiem dosiadamy Grzesia

Tatry - Grześ 1653 m.n.p.m.

Po 11 godzinach snu schodzimy na śniadanie, gdzie czekają na nas znajomi Basi. Następnie po pogawędce idziemy w stronę Grzegorza. Aura jakże inna od wczorajszej: piękne niebieskie niebo przeplatane gdzieniegdzie białymi chmurkami sprzyja fotografowaniu okolicy. Idziemy powoli nigdzie się nie spiesząc.
Wychodząc ponad granicę lasu, wiatr znowu daje się we znaki. Dochodzimy na szczyt i postanawiamy wspólnie, że dla nas na dziś wystarczy.



Siedzimy na Grzesiu długo i rozmawiamy o pierdołach. Ja jak najęty pstrykam foty. Już moją tradycja jest zrobienie zdjęcia "na juhasa". Łukasz, Andrzej i Tereska idą dalej, my zawracamy.



Górolotni
Po drodze wstępujemy na ciacho do schroniska. Przy parkingu kupujemy oscypki i zadowoleni z weekendu w górach wracamy do domu. Chcąc ominąć korki na zakopiance wbijamy się w korki w Wadowicach i Oświęcimiu dzięki temu po siedmiu godzinach jazdy można się umyć i usnąć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)