Dolomity - Piz Boe 3152 m.n.p.m.
Szósty dzień górskich zmagań, to
zarazem ostatni w Dolomitach. Przeznaczamy go po raz kolejny na Piz Boe. Poprzednim
razem Paulina i Sonia nie dotarły na szczyt. Więc postanowiliśmy zrobić taki
ukłon od nas dla Pauliny. Ale tym razem inną trasą. Wjeżdżamy z Passo
Pordoi na szczyt Sass de Pordoi (18 Euro w obie strony).
Idziemy szlakiem nr 627
do schroniska Boe. Jest to pierwszy odcinek trawersu płaskowyżu. Trawers
prowadzi ponad górnymi tarasami dolinki Vallon de Foss, która jest
odgałęzieniem potężnej doliny Val Lasties.
Nie tracąc wysokości dochodzimy w
pobliże schroniska Boe. Tam obserwujemy księżycowe niemalże otoczenie, posilamy
się, focimy i ruszamy ku szczytowi.
Pniemy się wyraźnie wydeptaną ścieżką
osiągając skały, w których jest krótki ubezpieczony fragment. Gdzieniegdzie
leżą płaty śniegu. Kiedy skończą się skały kontynuujemy wędrówkę po piargach.
Po 40 minutach jesteśmy na szczycie.
Tłum ludzi, gwar, jak to na Piz Boe.
Zachodzimy do małego schroniska na… wiadomo co. Po godzinie leniuchowania
zaczynamy sesję na wszystkie strony świata. I rozpoczynamy odwrót najłatwiejszą
drogą o nr 638.
Tofany w chmurach |
Civetta |
Schodzimy w księżycowym krajobrazie do punktu wyjścia.
Wspominamy z Basią, jak to poprzednim razem przy zejściu dostałem gorączki i
zasłonięty od słońca na wszystkie sposoby, słabym krokiem chodziłem przez
znienawidzone piargi. Tym razem czeka nas optymistyczny wariant - szybka
kolejka w dół i najwcześniej ze wszystkich dni jesteśmy na campingu, gdzie
znowu raczymy się swojskim pysznym winem.
Dla tych co myślą, że na lodowcu Marmolady nie ma szczelin |
Hasło dnia: „powtórka z rozrywki
– Piz Boe czeka”
To byłoby na tyle odnośnie Dolomitów.
Paulina spisała się fantastycznie z tą pogodą, a wszystko dzięki jej talizmanowi
- dolomickiemu kamieniu z dziurką w środku, zawieszonemu na sznurku na jej szyi.
Sześć pięknych dni, sześć pięknych tras, nowe miejsca, nowe widoki. Teraz
rozpoczyna się przepakowanie auta, bo przed nami kolejna część urlopu – ahoj
przygodo!
fajnie jest na to patrzeć, kiedy tak deszczowo za oknem:)
OdpowiedzUsuń