wtorek, 5 września 2017

Na nogach wokół di Rozes


Dolomity - Trekking wokół Tofany di Rozes 2580 m.n.p.m.



Dzień czwarty. Budzimy się wcześniej niż zwykle, gdyż musimy spakować cały nasz majdan, mokre od całonocnego deszczu namioty i przetransportować wszystko na inny camping. Zanim to nastąpi robimy sobie świetny i całodzienny trekking wokół Tofany de Rozes. Jedziemy na Passo Falzarego i korzystamy z dobrobytu Dolomitów, czyli kolejki. Za ok. 12 euro wjeżdżamy do Rif. Lagazuoi, gdzie tradycyjnie pijemy pyszną włoską kawkę, focimy i zaczynamy nasz marsz ku przygodzie.


Łatwą ścieżką o nr 401 schodzimy do Forcella Col dei Bos. Jest to ścieżka trawersująca górne partie Doliny Travenanzes. Jest to teren mocno zniszczony przez wojnę, pełno tu umocnień, tuneli i innych gadżetów. Powoli staje się to nudne. Te zachwyty na każdym kroku nad widokami, a bo widać Tofany, a bo widać Piza Sud, na którą prowadzi słynna ferrata Tomaselli, Gran Lagazuoi, i głęboko wciętą Dolinę Travenanzes.













Na przełęczy obserwujemy ludzików walczących na ferracie Lipella. Teraz zmieniamy szlak na 404 i schodzimy kolejne kilkaset metrów po trawie, mniej już po „ulubionych” piargach, i tak aż do kolejnego rozwidlenia. Tu znalazłem idealne miejsce na odpoczynek i trochę szaleństwa. Następnie przechodzimy pod maleńkim wodospadem i dochodzimy do zakrętu o 180 stopni, skąd zaczyna się żmudne podejście do Rif Giussani.







Początkowo dosyć stromo, aż do malej przełączki następnie trawers i znowu kolejny próg. Jesteśmy na wysoko zawieszonej, zasłanej piargami i ogromnymi blokami skalnymi, dolince Il Masare, którą idziemy aż na przełęcz Fontananegra, gdzie znajduje się schronisko Giussani. Po drodze mamy widoki na Tofane de Rozes, Nemesis i w dalszym ciągu grupę Fanis.


Zbocza Nemesis



W schronisku spożywamy po piwku lub kawie i schodzimy szerokim żlebem w stronę rif. Dibona, lecz do niego nie dochodzimy. Widoki powalają. Pojawiają się Cinque Tori, Croda di Lago, Antelao i inne piękne szczyty. Następnie idziemy ichnią trasą nad reglami. Miało być szybko… nie było.




Croda di Lago



Cinque Tore

Antelao



- Czy ty Koviku planowałeś tę samą trasę bez wjazdu kolejką? – pyta Paulina
- No tak
- To w takim razie szczere pozdrowienia Ci ślę
Powrót był zaskakujący, bo schodząc jakoś dziwnie szliśmy ciągle w górę. W końcu doczłapaliśmy się do samochodu i pozostał nam jeszcze transfer do Canazei, następnego miejsca odpoczynku, co też nie przyszło łatwo z powodu pomyłki Krzysia Hołowczyca.

Hasło dnia: „To będzie lekki trekking, na spokojnie”.

2 komentarze:

  1. "- Czy ty Koviku planowałeś tę samą trasę bez wjazdu kolejką? – pyta Paulina
    - No tak"
    Trzeba przyznać, że ambitny z Ciebie chłopak ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak poza tym, to obrzydliwie piękna była ta trasa!

    OdpowiedzUsuń

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)