poniedziałek, 1 sierpnia 2022

W modrzewiowym gaju

 Punta Larici 907 m.n.p.m.

Planując nasze górskie wędrówki postanowiliśmy, że będziemy robili „przekładańca” – na zmianę trasy dłuższe i krótsze – wszak jesteśmy w końcu na urlopie i nie zamierzamy się zajechać do końca. Po wyrypie dnia poprzedniego naturalnym wyborem jest więc coś łatwiejszego. Kierując się tą zasadą wybieramy na nasz kolejny cel szczyt Punta Larici. Wg przewodników oferuje on spektakularny widok na jezioro Garda oraz zbocza po jego wschodniej stronie. Hmmm, czas się o tym przekonać. Tego dnia postanowimy, że podzielimy się jednak wrażeniami – Paulina z Dawidem zamierzają zmierzyć się z jedną z lokalnych ferrat, natomiast nasza trójka Kowalczyków rusza na trekking.

Startujemy z malowniczego miasteczka Pregasina parkując na bezpłatnym parkingu przy kościele San Giorgio. Początkowo szlak wiedzie łagodną, szeroką drogą o małym nachyleniu. Dość gęsty las w tej części szlaku skutecznie chroni nas przed żarem z nieba. Po drodze mijamy jeszcze robotników, którzy w okolicach godziny 10 zastanawiają się czy warto już zaczynać pracę – to jest życie :) Po około 30 minutach wędrówki tą wygodną ścieżką docieramy o rozstaju dróg. Czas na decyzję – skręcamy w lewo na bardziej wymagający odcinek by schodząc nie napotkać trudności czy jednak zamieniamy kolejność. Wybór jest jednak oczywisty. Schodzimy z naszej żelbetowej drogi kierując się ku zboczom opadającym w kierunku jeziora.



Ta część trasy jest już bardziej wymagająca. Stromizna którą poprowadzono szlak daje się we znaki a szerokość ścieżki nie daje już takiego komfortu. Prawie do samego szczytu trasa wiedzie w dość niewielkiej odległości od urwiska opadającego w kierunku Gardy, jednak w żadnym momencie nie można odczuć, że jest się w niebezpieczeństwie. Po drodze mijamy jeszcze bunkier z czasów I Wojny Światowej, z którego można uchwycić spektakularny kadr na jezioro.











W końcu docieramy na szczyt. No cóż, przewodnik nie kłamał. Panorama wokół zapiera dech w piersi. Widok w kierunku południowym daje wrażenie jakby jezioro Garda było jedynie fiordem mocno wciśniętym w ląd – toć nie widać jego końca. Na szczycie spędzamy dłuższą chwilę, przeznaczamy ją na fotki, filmy, nawodnienie i oczywiście odpoczynek. Spotykamy też tam pewnego Polaka, który jak się okazuje obozuje w campingu naprzeciw naszego noclegu. W przypadku gdyby było nam mało wrażeń, w odwodzie czekał jeszcze wariant podejścia na Passo Rocchetta. Wspólnie decydujemy jednak, że Punta Larici wystarczy na dziś. Żar lejący się z nieba tylko nas przekonuje, że podjęta decyzja jest słuszna. A przecież i tak te dobrych parę kilometrów „samo się nie zrobiło”, wszakże to nasz wysiłek sprawił, że „powolutku, krok po kroku” zdobyliśmy szczyt.










Schodzimy ze szczytu w kierunku Bocca Larici, a następnie szeroką ścieżką powoli zbliżamy się do końca wycieczki. W Pregasinie wstępujemy jeszcze do lokalnej knajpy na zasłużone napoje chłodzące.






 WIĘCEJ ZDJĘĆ

2 komentarze:

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)