Monte Misone 1803 m.n.p.m.
Na ostatni
dzień naszych górskich wędrówek wybieramy szczyt Monte Misone. Poprzedniego
dnia trochę oszczędzaliśmy siły, korzystając z kolejki, dlatego na koniec
chcemy dać do pieca – w końcu jutro szykuje się dzień restowy. Dziś także
dzielimy się na dwie grupy – Paulina z Dawidem robią podejście nr 2 do ferraty
dlatego uprzednio podrzucamy ich do miasteczka Ballino, gdzie początek ma
ferrata „Signora delle Acque”. My sami swoją wędrówkę zaczynamy kawałek za
Rifugio San Pietro – podjeżdżamy drogą ile się da i na końcu zostawiamy
samochód. Mimo, że nasz cel liczy „jedynie” 1803 m. n. p. m. - co porównywalne
może być choćby do naszej Babiej Góry czy Tatr Zachodnich – należy pamiętać, że
do pokonania jest około 900 metrów przewyższenia, co znacząco odczujemy.
Pierwsze
fragmenty naszej trasy to łagodna ścieżka wiodąca wśród drzew oliwnych. Ten
etap nie trwa zbyt długo, gdyż poziomice na mapie szybko gęstnieją co oznacza,
że ścieżka staje się stroma. Przekłada się to na nasz poziom zmęczenia, jednak
z drugiej strony szybko zdobywamy wysokość. Po godzinie z hakiem docieramy do
Sella di Castiol (1350 m. n. p. m.), która stanowi swoistą bramę na naszej
trasie – przechodzimy na drugą stronę góry i od tej pory trawersujemy zbocze po
jego lewej, zachodniej stronie. Po chwili przerwy ruszamy dalej.
Ten odcinek
trasy jest dużo łagodniejszy, co pozwala chociaż trochę odpocząć zmęczonym
kolanom. Po drodze po naszej lewej stronie, między drzewami dostrzec możemy
jezioro Tenno, które aż kusi żeby zwieńczyć przy nim górski dzień, Po kilkudziesięciu
minutach docieramy do pierwszego punktu widokowego. Zatrzymujemy się tuż przed
Malga Misone na niewielkim wzniesieniu, które oferuje krajobraz na pierwsze
wyższe górki. Korzystając z takich okoliczności nie omieszkamy zrobić sobie
przerwy.
Następnie ruszamy w dalszą trasę, nie zatrzymując się dłużej przy
wspomnianym wyżej Malga Misone. Zaczynamy jednak w pewien sposób offroad, gdyż
znakowany szlak nie prowadzi na sam szczyt, a jedynie do tego miejsca. Dalej
prowadzi jedynie lokalna ścieżka. Jest ona jednak bardzo wyraźnie poprowadzona,
najpierw przez gęsty las a potem pomiędzy pojedynczymi drzewami rosnącymi na
zboczu. Po drodze mijamy pasące się tu kozy, które bez problemu ustępują nam
pierwszeństwa na szlaku.
Gdy docieramy na szczyt ochom i achom nie ma końca.
Przewodniki kolejny raz nie kłamały – widoki są oszałamiające. W porównaniu z
dniem poprzednim przejrzystość powietrza jest genialna, co pozwala dostrzec
niezliczone ilości szczytów zarówno w bliskiej jak i dalszej odległości. I tak
dostrzec możemy między innymi Adamello, Presanella czy Care Alto a także grupę
Dolomiti di Brenta. Widoki tych trzytysięczników robią wrażenie, zwłaszcza
bielące się w tle lodowce. Monte Misone ma dwa wierzchołki, pojawiamy się także
na drugim z nich podziwiając panoramę na jezioro Garda.
Na samym szczycie nie zabawiamy
zbyt długo, gdyż ma on jeden znaczący minus. Mianowicie niezliczone ilości
much, muszek i innych insektów nie pozwalające na spokojne podziwianie
krajobrazu. No nic, przerwa na posiłek będzie już niżej. I tak ruszamy w drogę
powrotną. Na Malga Misone robimy dłuższą przerwę, odroczoną w czasie. Przy
okazji korzystamy z okazji i popijamy zimnym piwkiem, dostarczonym prosto z
piwniczki.
Wracamy znaną już trasą w dość szybkim tempie. Dzień wieńczymy
kąpielą w Lago di Tenno, które tak kusiło kolorem, gdy byliśmy jeszcze na
górze.
Mimo sporego przewyższenia, góry wydają się takie spokojne. Myślę, że to dlatego, bo sporo tam jeszcze zieleni
OdpowiedzUsuń