Słowenia - Bled, Zeleneci
Nadszedł ten dzień, który zawsze następuje.
Ostatni dzień naszego urlopu. Ale zanim wrócimy do naszych domów, spędzimy
jeszcze jedną noc na słoweńskiej ziemi.
Planując wyjazd w domu wymyśliłem, że wracając zahaczymy o Przełęcz
Mangart. Mangartska cesta, czyli inaczej droga na przełęcz pod szczytem Mangart
znajduje się w Triglavskim Parku Narodowym przy samej granicy w Włochami.
Osiąga wysokość 2055 metrów n.p.m. co czyni ją bezsprzecznie najwyższą
drogą w Słowenii. Wybudowana została w 1930 roku przez włoską armię w zaledwie
sześć miesięcy, w ramach obrony przed armią byłej Jugosławii. Na odcinku
zaledwie 12 kilometrów droga wznosi się 980 metrów w górę. Jest tam pięć
specjalnie wyrzeźbionych w skale tuneli. Niestety głowa zadziałała i
przestraszyłem się tych wszystkich filmików z przejazdu, gdyż droga jest wąska
i kręta, a podjazdy miewają nawet 22% nachylenia. Na samej przełęczy jest
pętla, którą można zawrócić, ale nieco poniżej jest fragment zniszczonej drogi,
więc oficjalnie wjazd na przełęcz jest zabroniony. Z naszej miejscówki
noclegowej ruszamy więc ku innej przygodzie.
Już po pięciu minutach podziwiamy Mauzoleum włoskich żołnierzy czyli
"Italijańska kostnica" w Kobaridzie. Mauzoleum to znajduje się na
wzgórzu Gradič w kościele pod wezwaniem św. Antoniego Padwańskiego. Jest
to największe miejsce pochówku szczątków włoskich żołnierzy poległych podczas I
wojny światowej. To właśnie wtedy miała tu miejsce zaciekła i krwawa batalia
stoczona pomiędzy armią włoską a wojskami austro-węgierskimi i niemieckimi. Te
wydarzenia utrwalił Ernest Hemingway w książce „Pożegnanie z bronią”. Była to
jedna z większych bitew w dziejach ludzkości. Trwała w dniach 24-26
października 1917 r. Włosi zostali zmuszeni do odwrotu z pozycji zajmowanych
przez ponad dwa lata. Dla uczczenia pamięci poległych postawiono Mauzoleum,
które zbudowane jest w formie piramidy na planie ośmiokąta otoczonego
koncentrycznymi kręgami, w których umieszczone są krypty ze szczątkami przeszło
7 tysięcy żołnierzy.
Po tej chwili zadumy udajemy się w dalszą drogę. Pierwszym
przystankiem jest Boca Slap. Ten 144 metrowy wodospad jest już dobrze
widoczny z drogi, więc nietrudno go znaleźć. Można zatrzymać się na jednym z
czterech punktów widokowych po drodze do niego. My od początku planowaliśmy
dojść tylko do pierwszego ponieważ stwierdziliśmy, że na każdym następnym
będzie podobny widok.
Jako, że odpuściliśmy wjazd na przełęcz Mangart to musimy mieć coś w zastępstwie. Będziemy się wspinać na inną przełęcz o nazwie Vrsic. Droga ta została wybudowana w 1915 roku w celach wojskowych i pozwalała armii austriackiej na łatwiejszy dostęp do frontu w dolinie Soczy podczas I wojny światowej (znanym również jako Isonzo Front), gdzie w ciągu 2 lat stoczono 12 bitew. Przy budowie drogi pracowali rosyjscy jeńcy wojenni. Od 2006 roku znana jest również pod nazwą Ruska Cesta, aby uczcić jej budowniczych. Gdybyśmy chcieli policzyć jej serpentyny to wyjdzie nam, że jest ich dokładnie 50. Z czego 24 są od strony północnej i 26 od strony południowej.Za miejscowością Bovec wjeżdżamy na drogę nr 206 i jedziemy początkowo doliną wzdłuż Soczy, by kilka kilometrów za miejscowością Trenta zacząć się wspinać zakosami. Najpierw jednak odwiedzamy pomnik Juliusza Kugy. Juliusz był z zawodu prawnikiem, pisarzem alpejskim, doskonałym alpinistą, ale przede wszystkim wielkim miłośnikiem gór. Dzięki pomocy lokalnych przewodników wspiął się jako pierwszy na wiele szczytów w Alpach Julijskich - przede wszystkim na Jalovec, na którego spogląda z pomnika a przy którym warto się zatrzymać.
Kilka zakrętów dalej jest kolejny doskonały punkt oferujący widoki na Dolinę Trenty, przełęcz Vrsic i okoliczne góry.
Mieliśmy się zatrzymać na samej przełęczy i trochę ją poeksplorować, ale tłok był taki, że nie dało się zaparkować w bezpiecznym miejscu. Więc zjeżdżamy do Kranjskiej Góry, omijamy Jezioro Jasna i kierujemy się w stronę granicy z Włochami. Zamierzamy napić się kawy nad jeziorami Fusine (podobno mają turkusowy kolor). Laghi di Fusine to dwa jeziora pochodzenia polodowcowego we włoskim regionie Friuli-Venezia Giulia, bardzo blisko granic Austrii i Słowenii. Ze względu na bliskość tych sąsiednich krajów, jeziora Fusine znane są również pod niemiecką nazwą Weissenfelser Seen i słoweńską nazwą Belopeska Jezera. Słoweński kurort Kranjska Gora oddalony jest o zaledwie 20 minut (14 km), a austriackie miasto Villach o zaledwie 35 minut (30 km). Jeziora Fusine częstują urzekającym widokiem, ponieważ znajdują się u podnóża masywu Mangart. Ale aby się o tym dowiedzieć trzeba by było zrobić sobie porządną pętelkę wokół nich, a żar lejący się z nieba skutecznie odwodzi nas od tego pomysłu. W naszych głowach majaczyła tylko myśl o cieniu i schłodzeniu się w wodzie. Niestety w tych jeziorach jest to zabronione. Kawy też się nie napiliśmy, gdyż płatność kartą nie była możliwa, a ostatnią gotówkę wydaliśmy na wjazd na parking.
Wracamy na
Słowenię i zatrzymujemy się na parkingu przy Rezerwacie Zelenci. Po
krótkim spacerze przez las dociera się do drewnianej kładki. Wraz z wieżą
widokową znajdują się nad brzegiem jeziorka, otoczonego wrzosowiskami i trawami
oraz bagnem Drni. Cały teren ma 1200 m długości i średnio 150 m szerokości.
Samo jeziorko ma szmaragdowy kolor, choć patrząc na niego z góry dostrzec można
mnóstwo odcieni zieleni i błękitów. Stąd cały rezerwat nosi nazwę Zelenci.
Nad jeziorem są kładki i krótkie pomosty, z których można przyglądać się
krystalicznej jeziornej toni i otaczającym je szczytom.
Po kilkunastominutowej kontemplacji nad kończącymi się już atrakcjami wracamy do parkingowej restauracji na upragnioną kawusię. Po tej pysznej chwili jedziemy się schłodzić w dość ciepłym Jeziorze Bled. Udaje nam się ustrzelić miejsce parkingowe nad samą plażą. Tam rozkładamy się, by łapać jedne z ostatnich promieni słońca i zażywamy kąpieli w piątym zbiorniku wodnym tego urlopu.
Po dwóch godzinach leniuchowania udajemy się do wioski na nocleg i kolację. Kolejnego dnia wracamy już do Polski. To był piękny czas spędzony w miłym towarzystwie. Dziękujemy wszystkim uczestnikom za towarzyszenie nam w tej różnorodnej i bogatej w atrakcje podróży.
zdjęcie zaciągnięte z sieci |
Jako, że odpuściliśmy wjazd na przełęcz Mangart to musimy mieć coś w zastępstwie. Będziemy się wspinać na inną przełęcz o nazwie Vrsic. Droga ta została wybudowana w 1915 roku w celach wojskowych i pozwalała armii austriackiej na łatwiejszy dostęp do frontu w dolinie Soczy podczas I wojny światowej (znanym również jako Isonzo Front), gdzie w ciągu 2 lat stoczono 12 bitew. Przy budowie drogi pracowali rosyjscy jeńcy wojenni. Od 2006 roku znana jest również pod nazwą Ruska Cesta, aby uczcić jej budowniczych. Gdybyśmy chcieli policzyć jej serpentyny to wyjdzie nam, że jest ich dokładnie 50. Z czego 24 są od strony północnej i 26 od strony południowej.Za miejscowością Bovec wjeżdżamy na drogę nr 206 i jedziemy początkowo doliną wzdłuż Soczy, by kilka kilometrów za miejscowością Trenta zacząć się wspinać zakosami. Najpierw jednak odwiedzamy pomnik Juliusza Kugy. Juliusz był z zawodu prawnikiem, pisarzem alpejskim, doskonałym alpinistą, ale przede wszystkim wielkim miłośnikiem gór. Dzięki pomocy lokalnych przewodników wspiął się jako pierwszy na wiele szczytów w Alpach Julijskich - przede wszystkim na Jalovec, na którego spogląda z pomnika a przy którym warto się zatrzymać.
Kilka zakrętów dalej jest kolejny doskonały punkt oferujący widoki na Dolinę Trenty, przełęcz Vrsic i okoliczne góry.
Mieliśmy się zatrzymać na samej przełęczy i trochę ją poeksplorować, ale tłok był taki, że nie dało się zaparkować w bezpiecznym miejscu. Więc zjeżdżamy do Kranjskiej Góry, omijamy Jezioro Jasna i kierujemy się w stronę granicy z Włochami. Zamierzamy napić się kawy nad jeziorami Fusine (podobno mają turkusowy kolor). Laghi di Fusine to dwa jeziora pochodzenia polodowcowego we włoskim regionie Friuli-Venezia Giulia, bardzo blisko granic Austrii i Słowenii. Ze względu na bliskość tych sąsiednich krajów, jeziora Fusine znane są również pod niemiecką nazwą Weissenfelser Seen i słoweńską nazwą Belopeska Jezera. Słoweński kurort Kranjska Gora oddalony jest o zaledwie 20 minut (14 km), a austriackie miasto Villach o zaledwie 35 minut (30 km). Jeziora Fusine częstują urzekającym widokiem, ponieważ znajdują się u podnóża masywu Mangart. Ale aby się o tym dowiedzieć trzeba by było zrobić sobie porządną pętelkę wokół nich, a żar lejący się z nieba skutecznie odwodzi nas od tego pomysłu. W naszych głowach majaczyła tylko myśl o cieniu i schłodzeniu się w wodzie. Niestety w tych jeziorach jest to zabronione. Kawy też się nie napiliśmy, gdyż płatność kartą nie była możliwa, a ostatnią gotówkę wydaliśmy na wjazd na parking.
tak to wygląda jak się zrobi spacerek :) |
Po kilkunastominutowej kontemplacji nad kończącymi się już atrakcjami wracamy do parkingowej restauracji na upragnioną kawusię. Po tej pysznej chwili jedziemy się schłodzić w dość ciepłym Jeziorze Bled. Udaje nam się ustrzelić miejsce parkingowe nad samą plażą. Tam rozkładamy się, by łapać jedne z ostatnich promieni słońca i zażywamy kąpieli w piątym zbiorniku wodnym tego urlopu.
Po dwóch godzinach leniuchowania udajemy się do wioski na nocleg i kolację. Kolejnego dnia wracamy już do Polski. To był piękny czas spędzony w miłym towarzystwie. Dziękujemy wszystkim uczestnikom za towarzyszenie nam w tej różnorodnej i bogatej w atrakcje podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)