piątek, 12 sierpnia 2022

W kierunku południowym


 Sirmione, Padwa

Powoli kończy się nasza przygoda z jeziorem Garda. Zmieniamy lokalizację w kierunku morza i granicy ze Słowenią. Ale zanim tam dojedziemy, po drodze zaglądamy na drugą stronę jeziora – a tam czeka już słynne Sirmione, czyli południowy brzeg Gardy. Zostawiamy samochód na dużym parkingu. Miejsce szczęśliwie na nas czeka. Sirmione znajduje się na cyplu otoczonym jeziorem z trzech stron. Uznawane jest za najbardziej ekskluzywny kurort nad Gardą, co niesie ze sobą zjawisko dużej komercji. I to się naszym zdaniem potwierdza. Ale zobaczyć warto, bo wejście na stare miasto wyznacza brama i rozpoznawalny zamek Scaligero (ten sam włoski ród, który zarządzał zamkiem w Malcesine). Zamek miał strzec dostępu do miasta, pochodzi z XIII wieku. Przechodzimy przez most Pontelevatoio di Sirmione. Ku naszemu zdziwieniu przejeżdżają przez niego także samochody, ale mogą to robić tylko rezydenci starówki i osoby posiadające rezerwacje noclegu na tym obszarze.

Castello Scaligero wzniesiono na pozostałościach rzymskich fortyfikacji i posiada nawet wewnętrzny port otoczony starymi murami. Podążamy dalej w kierunku starówki, która składa się z zaledwie kilkunastu ulic. Dochodzimy do malowniczego zakątka, który znajduje się na tyłach średniowiecznego kościoła Santa Maria della Neve. Mijamy też kościół Chiesa Sant’Anna della Rocca, który początkowo był kaplicą rozbudowaną w XVII wieku. Na nadbrzeżu znaki wskazują, że całowanie w Sirmione jest dozwolone, a nawet wskazane. Rozbawia nas ta tablica, niby nic wielkiego, a skłania ludzi do okazania czułości – każdy sposób jest dobry! Kto interesuje się operą, a Barbórka nie przegapi takich informacji, ten wie, że w Sirmione mieszkała przez kilka lat (1952-1959) słynna diwa operowa Maria Callas. Przestała tam mieszkać, gdy zakończyła swoje małżeństwo z ówczesnym mężem, a związała się ze słynącym ze skandali Arystotelesem Onassisem. Willa Marii Callas znajduje się pomiędzy Starym Miastem a Grotte di Catullo. Zobaczyć można także park poświęcony operowej śpiewaczce. W samym Sirmione, jak i w jego pobliżu znajdują się liczne wody termalne. Nie mieliśmy okazji skorzystać, ale jest to swego rodzaju ciekawostka meteorologiczno-geologiczna.















Odczuwamy już jednak trudy zwiedzania w tym tłumie – zgodnie stwierdzamy, że miasta nie są naszą specjalnością, ale czeka nas jeszcze jeden przystanek – Padova (czyli Padwa), więc musimy rozkładać siły. Temperatura też robi swoje. Jednak górskie otoczenia ma tę zaletę, że nawet w upalny dzień temperatura jest przyjemna. Na płaskim podłożu nie jest już tak miło. A sama Padova położona jest właśnie na Nizinie Padańskiej. To trzecie co do wielkości miasto pod względem liczby ludności w regionie Wenecji Euganejskiej po Wenecji i Weronie. Można się tu doszukać jeszcze jednego ciekawego przelicznika – słynie z kościołów, więc na stu mieszkańców przypada jeden kościół! My jednak postanawiamy oddać się głównie tradycji świeckiej, chociaż zaglądamy do kilku sakralnych obiektów – to i tak nieuniknione:). W mieście z wieloletnimi tradycjami akademickimi można doszukać się polskich śladów. Studiowali tu m.in. Mikołaj Kopernik, Jan Kochanowski czy Jan Zamoyski. Uniwersytet w Padwie to drugi najstarszy uniwersytet we Włoszech (starszy jest tylko ten w Bolonii) i piąty na świecie. Kluczenie po Padwie zaczynamy od starego miasta. Ludzi niewiele, temperatura i pora zwiedzania oznacza sjestę. Kręcimy się m.in. po Piazza Duomo, odwiedzamy bazylikę św. Antoniego – to największy kościół w Padwie, dalej Piazza dei Signori z wieżą zegarową (Torre Dell’Orologio). To z kolei najstarszy działający zegar astronomiczny na świecie. No i te arkady, portyki, krużganki, które ciągną się kilometrami. W ten upał idealnie dają cień! Docieramy też do słynnego Pałacu Sprawiedliwości, czyli Palazzo della Regione, który rozdziela dwa place – Piazza delle Erbe oraz Piazza dei Frutti. Pałac ten został wzniesiony w XIII wieku. Jego cechą charakterystyczną jest ogromna sala pokryta drewnianym stropem, nie podparta żadnymi kolumnami, czy wspornikami. Jak oni go zbudowali? Jak to się trzyma? Sala ta ma rozmiar współczesnej hali sportowej. Potem doczytujemy, że w środku znajduje się słynny „kamień haniebny”, na którym dawniej siadali skazani dłużnicy i powtarzali „cedobonis”, co oznaczało „zrzekam się dobra”. Po takiej deklaracji mogli opuścić miasto wolni. Karę wymyślił św. Antoni (związany silnie z tym miastem), a stosowaną ją, by nie stosować kary więzienia za długi. Ten średniowieczny pałac ma kilka kondygnacji i robi na nas duże wrażenie. Padwa stoi także sztuką uliczną (street art). Bardzo nam się podobają malowidła na budynkach, świetnie się wkomponowują w historyczny klimat miasta i nie przeszkadzają nic a nic. Barbórka ma słabość do takich rzeczy i chodzi zachwycona, robiąc dużo zdjęć jak chiński turysta. Kilka z nich jest autorstwa artysty posługującego się pseudonimem Kenny Random. Na pożegnanie tego krótkiego romansu z Padwą koniecznie trzeba spróbować miejscowego Aperol Spritza. To właśnie tutaj wynaleziono tej popularny trunek i gdzie, jak nie tu się nim delektować? A i cena bardzo przyzwoita! Odpoczywamy w towarzystwie bąbelków w jednej z knajp z widokiem na Palazzo della Regione i wymieniamy się wrażeniami. Co jakiś czas mknie ktoś na rowerze – Padwa jest bardzo otwarta na rowerzystów. Być może na pierwszy rzut oka miasto nie zachwyca aż tak bardzo jak klimatyczne miasteczka nad Gardą, ale zdania są podzielone. Barbórka stwierdza, że Padwa jednak ma coś w sobie, może wymaga po prostu dłuższego romansu? Pytanie rzucone w eter zostaje już bez odpowiedzi.















A my tymczasem ruszamy już w kierunku morza – ostatniego punktu w programie dzisiejszego dnia. W świetle popołudniowego słońca docieramy na plażę w Bibione. Kąpiel w morzu pozwala rozluźnić napięcie mięśniowe po tak aktywnym zwiedzaniu. A pod wieczór plaża pustoszeje i rozkoszujemy się chwilą spokoju. Dzień kończy się znakomicie i pod znakiem miłej niespodzianki. Docieramy do miejsca noclegu – Agroturismo Isola Augusta, w lodówce czeka już schłodzone wino ze szczepu Pinot Grigio (bardzo popularne w regionie Veneto), nocujemy nawet w apartamencie o tej nazwie. Czy może być lepiej?

WIĘCEJ ZDJĘĆ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)