wtorek, 1 listopada 2022

Błotnista Wysoka


Pieniny - Wysoka 1050 m.n.p.m.

Po powrocie z lipcowego urlopu bardzo spodobało mi się ponowne górołażenie, więc szukałem sposobności na zbieranie górskich wspomnień. Wszelkie wolne pogodne, ale krótkie weekendy wykorzystywaliśmy w miarę aktywnie. Parę razy żagle, parę razy kajaki i jeszcze więcej rowerów. No dobra, prawdziwe były tylko rowery, ale warto sobie w tych ciężkich czasach pomarzyć. Tygodnie mijały, a my wykorzystaliśmy kilka słonecznych dni na Kociewiu, gdzie przetestowaliśmy nocleg w naszym mini camperze i przejechaliśmy ok. 100 km na rowerze. Nadszedł czas na polską złotą jesień i szczęśliwym trafem wbiliśmy się w okno pogodowe. To tylko 4 dni w górach, ale za to jak wykorzystane.

Planujemy wyruszyć z piątku na sobotę w nocy/nad ranem – interpretacja dowolna. Próbuję się jakoś przespać przed nocną jazdą. Zazwyczaj w mojej głowie kiełkują myśli, że nie wstaniemy na konkretną godzinę, że nie zmieścimy się z bagażami, że …. zbyt wiele tych myśli; co oczywiście skutkuje brakiem snu lub jego przerywanym trybem. Klasyczne reisefieber. A wiadomo, że przerywany sen jest tak samo wartościowy jak przerywany seks. Tym razem sen przyszedł szybko i trwał dość długo. Być może był to efekt zapowiadanej pogody. Ruszamy naszym wehikułem na południe i około ósmej rano stawiamy się na parkingu w Jaworkach. Piętnastominutowa drzemka zrobiła swoje. Jak to człowiekowi niewiele potrzeba, aby się zregenerować. Po szybkim lekkim śniadaniu jakie sobie serwujemy w naszym mini camperze ruszamy na szlak. Dziś planujemy na rozruch krótki szlak na Wysoką. Z każdą chwilą na parking zajeżdżają kolejne samochody. Ruszamy póki co tajemniczym lekko mglistym wąwozem Homole. Kilkukrotnie tą trasą już wędrowaliśmy, ale za każdym razem odkrywamy ten odcinek na nowo i dziś dostarcza on też nowych bodźców.










Tym razem to była pomoc i dopingowanie młodej niepełnosprawnej dziewczynie, która czuła się tam bardzo niepewnie. Szlak jest dość grząski i mokry, ale póki co bezproblemowy. Stawiamy kolejne kroki: lewa, prawa, lewa, prawa. Dochodząc do bazy namiotowej pod Wysoką rozpościerają się widoki na okoliczne hale. Jesienne kolory robią swoje. Ludzi coraz więcej.












Żwawym krokiem podchodzimy pod skrzyżowanie szlaków mijając żółto-czerwone lasy. Od tego momentu już w pełnym skupieniu nabieramy wysokości. Niestety piękna jesienna pogoda jak zwykle niesie za sobą pewne konsekwencje. W kopule szczytowej jest taki natłok turystów, że nie ma miejsca, aby bezpiecznie się minąć na szlaku stawiając stopy na kamieniach pokrytych dużą ilością wilgotnych liści. Na szczycie miejsca brak. Spędzamy na nim ok. 2 min - to dosłownie tyle ile potrzeba, aby zrobić zdjęcia w ilości sztuk 5, bo widoków w stronę Tatr brak, a wiatrzysko też robi swoje. Schodzimy niżej tam gdzie mniej wieje. Tzw. Kapralowa Kopa robi za miejsce, gdzie spożywamy drugie śniadanie i zmieniamy decyzję co do kierunku marszu.









Tym razem pójdziemy w stronę Przełęczy Rozdziele. Pozostaje nam w skupieniu zejść, aby nie zjechać na błocie do rozwidlenia szlaków. Od tego momentu ludzi spoooro mniej niż na tym dość uczęszczanym i popularnym szlaku. Przedzieramy się przez gęściejsze krzaczory  i wychodzimy na polanę, gdzie po raz kolejny zachwycamy się jesiennymi kolorami.







Nasze zachwyty są mieszane z błotnistymi uczuciami jakie nas spotykają na odcinku pomiędzy Smerekowa-Wierchliczką, gdzie Barbórka osiąga poziom gleby taplając się w tym miękkim podłożu. Momentalnie pełne zdenerwowanie przeradza się w śmiech widząc inną parę gorzej "doświadczoną" tym odcinkiem. Wchodząc na okoliczną polanę rozkładamy się na ściętych pniach drzew i śmiejemy się z sytuacji.







Po dość długim odpoczynku ruszamy dalej. Podłoże już nie nastręcza problemów, więc i tempo wzrosło, widoki super, pogoda super i ludzie wokoło super. Z jedną parą wędrujemy prawie do końca naszego tripu. Opowiadają o tym, że specjalnie na ten dzień tutaj przyjechali, bo dziś był redyk w Szczawnicy, czyli tradycyjne sprowadzanie owiec z hal.










Wyjazd z Jaworek trwa dłuższą chwilę, bo redykowa impreza skutecznie utrudnia płynny ruch. Piękny to był dzień, w pięknych okolicznościach przyrody, a to dopiero początek naszej październikowej przygody. 

WIĘCEJ ZDJĘĆ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)