poniedziałek, 9 lipca 2018

Dwie ferratki na rozgrzewkę

Dolomity - Nuvolau 2575 m.n.p.m.

Dolomity to najpiękniejsze góry świata tak mówi wielu, którzy choć raz stanęli pod skalnymi kolosami piętrzącymi się w stronę nieba. Każdy z naszej trójki długo czekał na ten wyjazd a jeden z nas Marek (Makak), jedzie w Dolomity po raz pierwszy. Chcemy mu pokazać jak najwięcej: trochę ferrat, trochę zwykłego trekkingu. Ale o trasach będzie później. Na parę dni przed wyjazdem znowu jak przed rokiem prognozy pogody nie są optymistyczne. Załamanie pogody jak ta lala.

Pierwszego dnia po długiej nocnej podróży zatrzymujemy się na wysokiej Passo Giau 2236 m.n.p.m., która serwuje nam przepiękne widoki na usłaną poranną mgłą dolinę, w której znajduje się Cortina d’Ampezzo. Jest to dobry moment na drzemkę, której uświadczam ok. pół godziny. Choć rozum mówi odpocznij, nogi już by chciały wędrować. Na cel naszej dzisiejszej wędrówki obieramy ferratę Gusela i Averau.


Ra Gusela

Croda di Lago

Pierwsza ferrata (A/B) nie nastręczyła nam trudności, przeszliśmy ją dosyć sprawnie. Trasa ferraty oferuje jedynie krótkie odcinki wspinaczkowe i jest zagrożona spadającymi kamieniami.


Monte Pelmo

Monte Cristallo w oddali


Następnie przez gruzowiska dochodzimy do kolejnej jej części, która wprowadza nas na Nuvolau 2575m.n.p.m.




Dzięki temu Makak już na starcie pobija swój rekord wysokości. Robimy zdjęcia na wszystkie strony, ochy, achy i jakże ostatnio w Polsce modne „KURŁA”. Szybka kawka w schronisku i lecimy dalej.
Tofany i Cinque










Civetta



Na przełęczy postanawiamy się rozdzielić. Basia idzie pod Cinque Torri a my na szczyt Averau.
Krótki spacer doprowadza mnie pod schronisko Cinque Torri, które wyglądem swym przypomina hotel, obok którego znajduje się wielka balia do kąpieli. Pokręciłam się chwilę po okolicy i Kovik dzwoni, że już schodzą, więc i ja wracam na przełęcz.





Po szybkim trawersie zbocza podchodzimy pod ferrate Averau. Już sam początek mimo iż droga w swojej wycenie ma tylko B pokazał pazurki. Dalsza część już na miękko. Gdy doszliśmy już tak do połowy trasy, grzmotnęło gdzieś niedaleko, więc w tył na lewo i schodzimy. Jak się później okazało tylko postraszyło, ale jakoś specjalnie nie żałujemy decyzji. 






Antelao

Dolomicki Kościelec
Pozostaje już naszej trójce zejść do samochodu. Pomysłowy Dobromir czyli ja, myli drogę i dzięki temu zamiast wygodnym chodnikiem, schodzimy osypującymi się piargami i stromymi żlebami za co dostałem dależny opier...l. Po dotarciu do auta jedziemy na znany już nam Camping Olympia w Cortinie na zasłużony odpoczynek. 

2 komentarze:

  1. Super! Ja w Dolomitach byłam tylko raz, w formie trekkingowej z ograniczonymi widokami przez niski pułap chmur :( Ale jak już tam się znowu pojawię to koniecznie ze sprzętem ferratowym. Jakie wyceny/trudności miały te ferraty?

    OdpowiedzUsuń
  2. O fajnie że ktoś to czyta. Ferratki były bardzo proste pierwsza to A/B druga B ale jedyna trudność tej drugiej to było samo wejście w skały i troszke na tarcie.

    OdpowiedzUsuń

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)