Dolomity - Passo Principe 2600 m.n.p.m.
O tym, że język włoski jest dźwięczny i przyjemny dla ucha
świadczą już same nazwy masywów górskich. Tym razem podobnie jak dnia
poprzedniego celem naszej wędrówki jest masyw Catinaccio, który w j. niemieckim
określa się Rosengarten. Prawda, że po włosku lepiej brzmi? Ale tłumacząc na
nasz język ojczysty znaczy to „ogród różany”. Pętelki co prawda robić nie
będziemy, ale trasa jest bardzo ciekawa i wiedzie przez 3 schroniska, co
sprzyja wygodnym przystankom kawowym i nie tylko. Każdy masyw w Dolomitach
wyróżnia się czymś szczególnym. W przypadku Catinaccio są to strzeliste turnie
Vajolet (z włoskiego Torri del Vajolet), które widać już z górnej stacji
kolejki.
Pierwszym etapem jest więc przejazd gondolową kolejką z miejscowości
Vigo di Fassa, gdzie zostawiamy samochód. To z kolei pozwala nam zaoszczędzić
mozolne i nieciekawe podejście. Górna stacja kolejki położona jest malowniczo.
Z jednej strony widoki w stronę stromych turni, z drugiej – widok na pasmo Sella
znane ze szczytu Piz Boe.
 |
Masyw Larsech i łąki Ciampedie |
 |
Torri del Vaiolet |
 |
Grupa Sella |
Rozpoczynamy trekking i po 45 minutach wkraczamy już
na pułap 2000 metrów. Odwiedzamy pierwsze schronisko Gardenccia – dziś szlak
kawowy, więc zamawiamy Cappucio, które smakuje wybornie! Ruszamy dalej, po
drodze mijając rzesze turystów – prostota szlaku i jego kolejkowa dostępność
sprawiają, że jest to jeden z bardziej „zatłoczonych” szlaków naszego wyjazdu.
Ale nie odczuwamy zbytnio tych tłumów, a wzrok przyciągają turnie i zakosy,
którymi będziemy piąć się do kolejnego schroniska – położonego niczym tajemniczy
klasztor na wysokich skałach.
 |
Catinaccio |
 |
Rifugio Preuss |
Droga wspina się stopniowo w górę. Po chwili
widzimy zjeżdżający samochód i postanawiamy zrobić mały żarcik. Marek wystawia
rękę i łapie stopa. Na szczęście kierowca ma poczucie humoru i mimo iż pyta czy
wszystko w porządku, to żegna nas z uśmiechem na ustach.
Dochodzimy do
kolejnego schroniska o pięknej nazwie Rifugio Vajolet. Krótki postój na
jedzonko i ruszamy w górę do ostatniego na naszej trasie schroniska położonego
na przełęczy (Passo) Principe.
 |
Torri del Vaiolet, Rifugio Vaiolet, Larsech |
 |
Rif. Preuss |
 |
Val de Vaiolet |
Opowiadam, że będziemy zaskoczeni jego
położeniem i rzeczywiście. Schronisko dosłownie wepchnięte jest w wapienne
skały i wkomponowane w otaczający krajobraz.
 |
Catinaccio d'Antermoia |
Miejsce to słynie też z
niesamowitego gospodarza, serdecznie witającego u progu, który obdarzony jest
nieziemskim poczuciem humoru – dał się namalować na …. drzwiach do wc. Po
godzinnym odpoczynku i skosztowaniu polenty oraz wciąż smakującego trunku o
smaku chmielowym postanawiamy ruszyć w drogę powrotną, która mija nam na
rozmowie o Dolomitach, spotkanych ludziach i włoskim klimacie.
 |
nie mogło tego zabraknąć |
 |
każdy szczęśliwy |
 |
Strefa "ZEN" |
Jest super.
Szybko dochodzimy do stacji kolejki, a że mamy bardzo dobry czas postanawiamy
poleżeć na łące zachwycając się widokami – bo czyż nie jest fajnie poleżeć
godzinkę a może i dwie w takim otoczeniu? Turnie Vajolet polecamy wszystkim,
którzy lubią chodzić w tak sprzyjających warunkach, a jeszcze pozwalają
podziwiać się w całej krasie, nie patrząc zbytnio pod nogi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)