czwartek, 12 lipca 2018

Trekking w sercu Catinaccio


 Dolomity - Passo Principe 2600 m.n.p.m.

O tym, że język włoski jest dźwięczny i przyjemny dla ucha świadczą już same nazwy masywów górskich. Tym razem podobnie jak dnia poprzedniego celem naszej wędrówki jest masyw Catinaccio, który w j. niemieckim określa się Rosengarten. Prawda, że po włosku lepiej brzmi? Ale tłumacząc  na nasz język ojczysty znaczy to „ogród różany”. Pętelki co prawda robić nie będziemy, ale trasa jest bardzo ciekawa i wiedzie przez 3 schroniska, co sprzyja wygodnym przystankom kawowym i nie tylko. Każdy masyw w Dolomitach wyróżnia się czymś szczególnym. W przypadku Catinaccio są to strzeliste turnie Vajolet (z włoskiego Torri del Vajolet), które widać już z górnej stacji kolejki.
Pierwszym etapem jest więc przejazd gondolową kolejką z miejscowości Vigo di Fassa, gdzie zostawiamy samochód. To z kolei pozwala nam zaoszczędzić mozolne i nieciekawe podejście. Górna stacja kolejki położona jest malowniczo. Z jednej strony widoki w stronę stromych turni, z drugiej – widok na pasmo Sella znane ze szczytu Piz Boe.
Masyw Larsech i łąki Ciampedie

Torri del Vaiolet

Grupa Sella


Rozpoczynamy trekking i po 45 minutach wkraczamy już na pułap 2000 metrów. Odwiedzamy pierwsze schronisko Gardenccia – dziś szlak kawowy, więc zamawiamy Cappucio, które smakuje wybornie! Ruszamy dalej, po drodze mijając rzesze turystów – prostota szlaku i jego kolejkowa dostępność sprawiają, że jest to jeden z bardziej „zatłoczonych” szlaków naszego wyjazdu. Ale nie odczuwamy zbytnio tych tłumów, a wzrok przyciągają turnie i zakosy, którymi będziemy piąć się do kolejnego schroniska – położonego niczym tajemniczy klasztor na wysokich skałach. 

Catinaccio


Rifugio Preuss

Droga wspina się stopniowo w górę. Po chwili widzimy zjeżdżający samochód i postanawiamy zrobić mały żarcik. Marek wystawia rękę i łapie stopa. Na szczęście kierowca ma poczucie humoru i mimo iż pyta czy wszystko w porządku, to żegna nas z uśmiechem na ustach. 
Dochodzimy do kolejnego schroniska o pięknej nazwie Rifugio Vajolet. Krótki postój na jedzonko i ruszamy w górę do ostatniego na naszej trasie schroniska położonego na przełęczy (Passo) Principe.
Torri del Vaiolet, Rifugio Vaiolet, Larsech

Rif. Preuss

Val de Vaiolet



Opowiadam, że będziemy zaskoczeni jego położeniem i rzeczywiście. Schronisko dosłownie wepchnięte jest w wapienne skały i wkomponowane w otaczający krajobraz. 
Catinaccio d'Antermoia








Miejsce to słynie też z niesamowitego gospodarza, serdecznie witającego u progu, który obdarzony jest nieziemskim poczuciem humoru – dał się namalować na …. drzwiach do wc. Po godzinnym odpoczynku i skosztowaniu polenty oraz wciąż smakującego trunku o smaku chmielowym postanawiamy ruszyć w drogę powrotną, która mija nam na rozmowie o Dolomitach, spotkanych ludziach i włoskim klimacie.


nie mogło tego zabraknąć

każdy szczęśliwy

Strefa "ZEN"




Jest super. Szybko dochodzimy do stacji kolejki, a że mamy bardzo dobry czas postanawiamy poleżeć na łące zachwycając się widokami – bo czyż nie jest fajnie poleżeć godzinkę a może i dwie w takim otoczeniu? Turnie Vajolet polecamy wszystkim, którzy lubią chodzić w tak sprzyjających warunkach, a jeszcze pozwalają podziwiać się w całej krasie, nie patrząc zbytnio pod nogi. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)