niedziela, 13 kwietnia 2025

W poszukiwaniu leśnych źródeł

 

Madera - Fanal forest, Levada 25 fontes

Prognozy na ten dzień przewidują przebłyski słoneczne i (na ile to możliwe na Maderze) małe ilości deszczu. Szlaki są otwarte, więc korzystamy z tych darów losu i zaraz po śniadaniu ruszamy na kolejny trip. Wybieramy się na zachodnią stronę wyspy, przemierzając kręte północne wybrzeże. Płaskowyż Paúl da Serra to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc na Maderze – położony na wysokości około 1 300-1 500 m. n.p.m. – stanowi największy obszar równinny na wyspie i jest całkowicie inny niż większość górzystego, zielonego krajobrazu Madery. Panuje tam surowy, wietrzny krajobraz, który przypomina bardziej szkockie wrzosowiska niż tropikalną wyspę. Płaskowyż ten dzięki swojej budowie jest niczym gąbka chłonąca wszystkie opady, dzięki temu właśnie tutaj swój początek ma większość levad na wyspie. W pogodne dni widać ocean z obu stron wyspy – to jedno z niewielu takich miejsc. Czy i my tego doświadczymy? Trzeba się przekonać. Zanim jednak dotrzemy do głównego punktu dzisiejszej wycieczki, po drodze zatrzymujemy się przy Miradouro da Eira da Achada. To malowniczy punkt widokowy położony w miejscowości Ribeira da Janela na północnym wybrzeżu Madery. Został otwarty w 2009 roku i oferuje spektakularne widoki na klifowe wybrzeże Atlantyku, obejmujące obszar od Seixal po Ponta Delgada. Punktów takich na wyspie jest wiele, lecz ten, wraz z widokami w gratisie, oferuje jeszcze wspomnienia z dzieciństwa za sprawą dużej huśtawki, na której można się pobujać ze spektakularnymi widokami. Po obowiązkowej sesji foto ruszamy dalej.








Zatrzymujemy się na sporym parkingu (o dziwo nadal darmowym), skąd można ruszyć do magicznego Lasu Fanal. To jedno z najbardziej magicznych i fotogenicznych miejsc na Maderze i jest częścią Lasu Laurissilva, objętego ochroną UNESCO stanowiąc światowe dziedzictwo przyrodnicze. Jest to pradawny las wawrzynolistny z drzewami o powykręcanych konarach porośniętych mchem i porostami. Często zalegająca mgła w tej okolicy tworzy baśniowy, niemal nierzeczywisty klimat. My uświadczyliśmy nieco mgły, chociaż istnie przelotnej. Wiele drzew ma grubo ponad pięćset lat, a ich surrealistyczne kształty nadają temu miejscu wyjątkowy charakter. Można spotkać tam mnóstwo pasących się krów, które ochoczo skubią niezwykle zieloną trawę i cierpliwie pozują do zdjęć. Dla nas słowo las to coś więcej niż dziesiątki magicznych drzew. Pewnie większe wrażenie i efekt gęstego lasu byłby, gdyby spowiła go solidna mgła. Ale i tak nam się tutaj podoba – drzewa wyglądają jak enty ze słynnej powieści.


























Po tym niezbyt krótkim przerywniku jedziemy odwiedzić dolinę Rabacal. Mimo iż parking jest wielki z trudem znajdujemy wolne miejsce dla naszego auta. Jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej życzyliśmy sobie mgły. W tym miejscu stwierdzamy, że powiedzenie „uważaj o czym marzysz” nabiera nowego znaczenia. Co prawda jakieś widoki są, ale dzięki tym chmurom zaczęło kropić. Udaje się zdobyć miejscówkę parkingową i ruszamy pieszo leśną drogą w dół. Jest też możliwość skorzystania z busika zawożącego turystów do punktu wyjścia szlaków (zwłaszcza przydatne w drodze powrotnej). My jednak korzystamy z sił naturalnych. Najpierw kierujemy się na krótszy i łatwiejszy odcinek – Levada do Risco. Trasa jest bardzo przyjemna, praktycznie płaska, biegnie wzdłuż kanału wodnego, a ściany lasu wawrzynowego otaczają nas z obu stron. Po około 30 minutach docieramy do wodospadu Risco – wysokiego i smukłego, spadającego z dużej wysokości po skalnej ścianie. Woda rozpryskuje się w powietrzu jak mgiełka. Krótki przystanek, zdjęcia i ruszamy dalej.
















Z powrotem na rozwidleniu wybieramy drugi szlak – 25 Fontes. Ta trasa jest bardziej wymagająca – prowadzi po wąskich ścieżkach z poręczami, miejscami kamienistych i śliskich, ale wciąż bardzo dostępna. Schody, dużo schodów – Barbórka żartuje, że jej codzienna dawka schodów  będzie wielokrotnie przekroczona, o czym z radością poinformuje ją zegarek. To też oznacza, że powrót będzie wymagający. Mijamy porośnięte mchem drzewa, paprocie i gęstą roślinność. Levada towarzyszy nam niemal cały czas. Po mniej więcej godzinie docieramy do celu: laguny otoczonej ścianą skał, z których spływa kilkadziesiąt małych strumieni – to właśnie 25 Fontes (25 Źródeł). Miejsce magiczne, choć mega tłoczne – warto przyjść wcześnie rano, by nacieszyć się nim w spokoju.

















Z nieba ciągle coś kapie, lecz między drzewami tego nie odczuwamy. W drodze powrotnej korzystamy jeszcze z gościnności urokliwej kawiarenki, znajdującej się na końcu asfaltowego odcinka. Po kawie i ciachu dzielnie na własnych nogach wracamy do samochodu, a w Machico już rutynowe zakupy i kolacja w sklepie Pingo Doce. 

 WIĘCEJ ZDJĘĆ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)