Madera - Fanal forest, Levada 25 fontes
Prognozy na ten dzień przewidują przebłyski słoneczne i (na
ile to możliwe na Maderze) małe ilości deszczu. Szlaki są otwarte, więc
korzystamy z tych darów losu i zaraz po śniadaniu ruszamy na kolejny trip. Wybieramy
się na zachodnią stronę wyspy, przemierzając kręte północne wybrzeże. Płaskowyż
Paúl
da Serra to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc na Maderze –
położony na wysokości około 1 300-1 500 m. n.p.m. – stanowi największy
obszar równinny na wyspie i jest całkowicie inny niż większość górzystego,
zielonego krajobrazu Madery. Panuje tam surowy, wietrzny krajobraz, który przypomina bardziej
szkockie wrzosowiska niż tropikalną wyspę. Płaskowyż ten dzięki swojej
budowie jest niczym gąbka chłonąca wszystkie opady, dzięki temu właśnie tutaj
swój początek ma większość levad na wyspie. W pogodne dni widać ocean z obu stron wyspy – to
jedno z niewielu takich miejsc. Czy i my tego doświadczymy? Trzeba się
przekonać. Zanim jednak dotrzemy do głównego punktu dzisiejszej wycieczki, po
drodze zatrzymujemy się przy Miradouro da Eira da Achada. To malowniczy punkt widokowy położony w miejscowości Ribeira da
Janela na północnym wybrzeżu Madery. Został otwarty
w 2009 roku i oferuje spektakularne widoki na klifowe wybrzeże Atlantyku,
obejmujące obszar od Seixal po Ponta Delgada. Punktów takich na wyspie jest
wiele, lecz ten, wraz z widokami w gratisie, oferuje jeszcze wspomnienia z
dzieciństwa za sprawą dużej huśtawki, na której można się pobujać ze
spektakularnymi widokami. Po obowiązkowej sesji foto ruszamy dalej.
Zatrzymujemy się na sporym parkingu (o dziwo nadal darmowym), skąd można ruszyć
do magicznego Lasu Fanal. To jedno z najbardziej magicznych i
fotogenicznych miejsc na Maderze i jest częścią Lasu
Laurissilva, objętego ochroną UNESCO stanowiąc światowe
dziedzictwo przyrodnicze. Jest to pradawny las wawrzynolistny z drzewami o
powykręcanych konarach porośniętych mchem i porostami. Często zalegająca mgła w
tej okolicy tworzy baśniowy, niemal nierzeczywisty klimat. My uświadczyliśmy
nieco mgły, chociaż istnie przelotnej. Wiele drzew ma grubo ponad pięćset lat,
a ich surrealistyczne kształty nadają temu miejscu wyjątkowy charakter. Można
spotkać tam mnóstwo pasących się krów, które ochoczo skubią niezwykle zieloną
trawę i cierpliwie pozują do zdjęć. Dla nas słowo las to coś więcej niż
dziesiątki magicznych drzew. Pewnie większe wrażenie i efekt gęstego lasu
byłby, gdyby spowiła go solidna mgła. Ale i tak nam się tutaj podoba – drzewa
wyglądają jak enty ze słynnej powieści.
Po tym niezbyt krótkim przerywniku
jedziemy odwiedzić dolinę Rabacal. Mimo iż parking jest wielki z trudem
znajdujemy wolne miejsce dla naszego auta. Jeszcze kilkadziesiąt minut
wcześniej życzyliśmy sobie mgły. W tym miejscu stwierdzamy, że powiedzenie
„uważaj o czym marzysz” nabiera nowego znaczenia. Co prawda jakieś widoki są,
ale dzięki tym chmurom zaczęło kropić. Udaje się zdobyć miejscówkę parkingową i
ruszamy pieszo leśną drogą w dół. Jest też możliwość skorzystania z busika zawożącego
turystów do punktu wyjścia szlaków (zwłaszcza przydatne w drodze powrotnej). My
jednak korzystamy z sił naturalnych. Najpierw kierujemy się na krótszy i
łatwiejszy odcinek – Levada do Risco.
Trasa jest bardzo przyjemna, praktycznie płaska, biegnie wzdłuż kanału wodnego,
a ściany lasu wawrzynowego otaczają nas z obu stron. Po około 30 minutach
docieramy do wodospadu Risco
– wysokiego i smukłego, spadającego z dużej wysokości po skalnej ścianie. Woda
rozpryskuje się w powietrzu jak mgiełka. Krótki przystanek, zdjęcia i ruszamy
dalej.
Z powrotem na
rozwidleniu wybieramy drugi szlak – 25
Fontes. Ta trasa jest bardziej wymagająca – prowadzi po wąskich ścieżkach
z poręczami, miejscami kamienistych i śliskich, ale wciąż bardzo dostępna.
Schody, dużo schodów – Barbórka żartuje, że jej codzienna dawka schodów będzie wielokrotnie przekroczona, o czym z
radością poinformuje ją zegarek. To też oznacza, że powrót będzie wymagający. Mijamy
porośnięte mchem drzewa, paprocie i gęstą roślinność. Levada towarzyszy nam
niemal cały czas. Po mniej więcej godzinie docieramy do celu: laguny otoczonej ścianą skał, z
których spływa kilkadziesiąt małych strumieni – to właśnie 25 Fontes (25
Źródeł). Miejsce magiczne, choć mega tłoczne – warto przyjść wcześnie rano, by
nacieszyć się nim w spokoju.
Z nieba ciągle coś kapie, lecz między drzewami
tego nie odczuwamy. W drodze powrotnej korzystamy jeszcze z gościnności urokliwej
kawiarenki, znajdującej się na końcu asfaltowego odcinka. Po kawie i ciachu
dzielnie na własnych nogach wracamy do samochodu, a w Machico już rutynowe
zakupy i kolacja w sklepie Pingo Doce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)