Ostuni, Torre Guacetto
I nastała świąteczna Niedziela Wielkanocna, tym samym tradycyjne
polskie śniadanie wielkanocne w okrojonej wersji ląduje w naszych brzuchach.
Tym razem planujemy tylko jedno miasto do zobaczenia w trybie slow. Ostuni,
zwane "Białym Miastem", to jedno z najpiękniejszych i najbardziej
charakterystycznych miast w regionie Apulia. Położone na trzech wzgórzach w
pobliżu Adriatyku, Ostuni zachwyca swoimi bielonymi domami, wąskimi uliczkami i
zapierającymi dech w piersiach widokami na okoliczne krajobrazy. Stare Miasto w
Ostuni to standardowy labirynt wąskich, krętych uliczek, które prowadzą nas do
malowniczych placów, ukrytych zaułków i tarasów widokowych. Charakterystyczne
białe domy, ozdobione kwiatami i wąskimi schodkami sprawiają, że przenosimy się
w czasie. Dominującym punktem Starego Miasta jest imponująca Katedra
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zbudowana w XIII wieku w stylu
romańsko-gotyckim. Jej fasada wyróżnia się pięknymi rozetami i misternie
zdobionymi portalami. Wnętrze katedry zachwyca bogatymi dekoracjami i freskami.
Mogliśmy te wszystkie cuda malarstwa i architektury podziwiać w czasie mszy, w
której uczestniczyliśmy.
Po nakarmieniu ducha czas na pokarm także i dla ciała. Zanim jednak dotarliśmy do katedry mijamy Piazza della Libertà - to główny plac Ostuni, otoczony eleganckimi budynkami oraz kawiarniami. Na placu znajduje się kolumna św. Oronzo, patrona miasta, która jest ważnym punktem orientacyjnym. Od razu w oczy rzuca nam się monumentalny Palazzo Municipale – ratusz miejski, mieszczący się w byłym klasztorze. Tworzy on jedną całość z Chiesa di San Francesco, 700-letnim kościołem św. Franciszka. Już w średniowieczu tutejsi mieszkańcy zaczęli bielić domy, a obecni stale je odświeżają. Od czasu do czasu dodają tylko jakiś akcent kolorystyczny. Gdzieniegdzie postawią kilka roślin lub ozdobią ściany piękną ceramiką. Kilkukrotnie podczas tego spaceru wchodzimy w tą samą uliczkę, gdyż z każdej strony wygląda ona całkiem inaczej, a zachwyca zawsze tak samo. Kilkukrotnie przechodzimy pod łukiem Arco Scoppa, kilka razy obok kolorowych instagramowych drzwi (Basia ma na ich punkcie fioła). Również kilka razy przechodzimy wzdłuż tych samych knajpek, rozmieszczonych w takich miejscach, że w Polsce byłoby to nie do pomyślenia. W jednej z nich zasiadamy na przepyszny apulijski makaron orecchiette i nieprzyzwoicie taniego Aperola. Wpadam w krótką pogawędkę z kelnerem – prawie namawia nas do zapłat bitcoinami – cwaniaczek jeden (wartość 1 bitcoina rozwiązałaby wiele problemów).
Po kilku godzinach wędrowania jest jeszcze zbyt wcześnie, aby ten piękny dzień się zakończył. Postanawiamy, że po zwiedzaniu tych wszystkich miasteczek musimy zanurzyć się też w naturze. Wybieramy się więc na spacer do pobliskiego Rezerwatu Naturalnego Torre Guaceto. Jest to obszar 20 km linii brzegowej o szczególnej ochronie. Nie ma tu zabudowy, a jedynie plaże, wydmy, niewielkie laguny i bagna, pośród których schronienie znajdują liczne gatunki wędrownych ptaków, płazów, owadów. Kulminacją każdej wycieczki po rezerwacie jest aragońska wieża obserwacyjna z przełomu XV i XVI wieku. Tak też i naszym celem staje się dotarcie do niej. Naszą wędrówkę rozpoczynamy przy północnej bramie wejścia do parku i niespiesznie kierujemy się w stronę morza. Ludzi można policzyć na palcach jednej ręki. Wędrując wzdłuż wybrzeża przy akompaniamencie lekkiej morskiej bryzy nabijamy kolejne kilometry, a cel jakby się nie chce zbliżyć. Według mapy miało to być niespełna 4 km w jedną stronę. Jakież było nasze zdziwienie, gdy obok wieży licznik pokazał 6.5 km spaceru po piaszczystej grząskiej plaży. Odpoczywamy chwilę robimy parę fotek i wracamy. Trzeba jeszcze pokonać drogę powrotną.
Łatwo nie było. Mimo tych dodatkowych przygód wchodzimy do domu z uśmiechem na pyskach. Apulia zaskakuje pozytywnie każdego dnia.
Po nakarmieniu ducha czas na pokarm także i dla ciała. Zanim jednak dotarliśmy do katedry mijamy Piazza della Libertà - to główny plac Ostuni, otoczony eleganckimi budynkami oraz kawiarniami. Na placu znajduje się kolumna św. Oronzo, patrona miasta, która jest ważnym punktem orientacyjnym. Od razu w oczy rzuca nam się monumentalny Palazzo Municipale – ratusz miejski, mieszczący się w byłym klasztorze. Tworzy on jedną całość z Chiesa di San Francesco, 700-letnim kościołem św. Franciszka. Już w średniowieczu tutejsi mieszkańcy zaczęli bielić domy, a obecni stale je odświeżają. Od czasu do czasu dodają tylko jakiś akcent kolorystyczny. Gdzieniegdzie postawią kilka roślin lub ozdobią ściany piękną ceramiką. Kilkukrotnie podczas tego spaceru wchodzimy w tą samą uliczkę, gdyż z każdej strony wygląda ona całkiem inaczej, a zachwyca zawsze tak samo. Kilkukrotnie przechodzimy pod łukiem Arco Scoppa, kilka razy obok kolorowych instagramowych drzwi (Basia ma na ich punkcie fioła). Również kilka razy przechodzimy wzdłuż tych samych knajpek, rozmieszczonych w takich miejscach, że w Polsce byłoby to nie do pomyślenia. W jednej z nich zasiadamy na przepyszny apulijski makaron orecchiette i nieprzyzwoicie taniego Aperola. Wpadam w krótką pogawędkę z kelnerem – prawie namawia nas do zapłat bitcoinami – cwaniaczek jeden (wartość 1 bitcoina rozwiązałaby wiele problemów).
Po kilku godzinach wędrowania jest jeszcze zbyt wcześnie, aby ten piękny dzień się zakończył. Postanawiamy, że po zwiedzaniu tych wszystkich miasteczek musimy zanurzyć się też w naturze. Wybieramy się więc na spacer do pobliskiego Rezerwatu Naturalnego Torre Guaceto. Jest to obszar 20 km linii brzegowej o szczególnej ochronie. Nie ma tu zabudowy, a jedynie plaże, wydmy, niewielkie laguny i bagna, pośród których schronienie znajdują liczne gatunki wędrownych ptaków, płazów, owadów. Kulminacją każdej wycieczki po rezerwacie jest aragońska wieża obserwacyjna z przełomu XV i XVI wieku. Tak też i naszym celem staje się dotarcie do niej. Naszą wędrówkę rozpoczynamy przy północnej bramie wejścia do parku i niespiesznie kierujemy się w stronę morza. Ludzi można policzyć na palcach jednej ręki. Wędrując wzdłuż wybrzeża przy akompaniamencie lekkiej morskiej bryzy nabijamy kolejne kilometry, a cel jakby się nie chce zbliżyć. Według mapy miało to być niespełna 4 km w jedną stronę. Jakież było nasze zdziwienie, gdy obok wieży licznik pokazał 6.5 km spaceru po piaszczystej grząskiej plaży. Odpoczywamy chwilę robimy parę fotek i wracamy. Trzeba jeszcze pokonać drogę powrotną.
Łatwo nie było. Mimo tych dodatkowych przygód wchodzimy do domu z uśmiechem na pyskach. Apulia zaskakuje pozytywnie każdego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)