Tatry - Skalnate Pleso 1751 m.n.p.m.
Ten rok jest wyjątkowo paskudny. Źle to się wszystko zaczęło. Nasze plany zniszczył niechciany imigrant w koronie z Chin, więc trzeba było wymyślić jakich plan B. Plan ten przewidywał dwie opcje polską i słowacką - wszystko uzależnione od otwarcia granic. Na nasze szczęście sąsiedzi się zlitowali i granice można było przekraczać bez problemu. Pozostało nam odwołać rezerwacje w zatłoczonym jak się później okazało Zakopanym i zamówić pogodę. Cała reszta pozostała w naszych nogach i chęciach. Ale po kolei:
Nasz urlop zaczynamy tak zwanym trekingiem rozruchowym. Na
pierwszy strzał za cel obieramy sobie Skalnate Pleso i Wielką Łomnicką Basztę.
Parkujemy na darmowym (wyjątkowo) parkingu i ruszamy za zielonymi znakami
wzdłuż wyciągu. Początkowe metry mijają nam w doskonałych humorach, lecz
entuzjazm opada wraz ze wzrostem nachylenia szlaku. Ale duch w narodzie nie
ginie i przyzwyczajamy nasze warszawsko-krakowskie płuca do czystego,
górskiego powietrza.
Wysokie szczyty spowite są chmurami, a my mamy nadzieję, że w końcu za trzecim razem zobaczymy Łomnicę w pełnej krasie. Po godzinnym oczekiwaniu na poprawę warunków, ostry cień mgły nie podnosi się, więc pozostaje nam sesja foto i odpuszczenie Łomnickiej Baszty (zrobimy ją kiedyś przy okazji wejścia na Łomnicę).
Postanawiamy nie wracać tą samą drogą, więc obieramy kierunek na zachód,widokowym traktem w kierunku Hrebenioka. Cień mgły okazał się nie być tak ostry, na jakiego się kreował. Po wejściu na magistralę postanowił pokazać co nieco, odsłaniając wierzchołki szczytów. Magistrala okazała się widokowa i już zaczął nam kiełkować w głowie pomysł przejścia jej w całości od Ździaru do Szczyrbskiego Plesa w niedalekiej przyszłości.
Mimo zmiany planów, jesteśmy zadowoleni z pierwszego tatrzańskigo dnia, jednak następny dzień ma być mega burzowy już od 11. Buuuu szykuje nam się dzień restowy już na początku wyjazdu – nie tak to miało wyglądać. Ale Barbórka słynąca z dużej dawki optymizmu podnosi nas na duchu – w końcu to dopiero początek! Jeszcze tyle przed nami...
Wysokie szczyty spowite są chmurami, a my mamy nadzieję, że w końcu za trzecim razem zobaczymy Łomnicę w pełnej krasie. Po godzinnym oczekiwaniu na poprawę warunków, ostry cień mgły nie podnosi się, więc pozostaje nam sesja foto i odpuszczenie Łomnickiej Baszty (zrobimy ją kiedyś przy okazji wejścia na Łomnicę).
Postanawiamy nie wracać tą samą drogą, więc obieramy kierunek na zachód,widokowym traktem w kierunku Hrebenioka. Cień mgły okazał się nie być tak ostry, na jakiego się kreował. Po wejściu na magistralę postanowił pokazać co nieco, odsłaniając wierzchołki szczytów. Magistrala okazała się widokowa i już zaczął nam kiełkować w głowie pomysł przejścia jej w całości od Ździaru do Szczyrbskiego Plesa w niedalekiej przyszłości.
Mimo zmiany planów, jesteśmy zadowoleni z pierwszego tatrzańskigo dnia, jednak następny dzień ma być mega burzowy już od 11. Buuuu szykuje nam się dzień restowy już na początku wyjazdu – nie tak to miało wyglądać. Ale Barbórka słynąca z dużej dawki optymizmu podnosi nas na duchu – w końcu to dopiero początek! Jeszcze tyle przed nami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)