Beskid Śląski Stożek Wielki 978 m.n.p.m.
Będzie to krótka opowieść o tym jak czwórka młodzieńców wybrała się na
pierwszy w tym roku spacer po górach. Po powrocie z Azorów wraz z Lucy,
kombinowaliśmy nad jakąś górską przygodą. Wymyśliliśmy majówkową pętlę
sądecko/pienińską z dwoma noclegami pod Przehybą i Durbaszką. Niestety
sytuacją z koroną zweryfikowała nasze plany. Strasznie nas nosiło, więc
narodził się zastępczy plan. Jedziemy do siostry Basi na noclegi i
pierwszego dnia kołujemy prawie 60 km na rowerach, aby się rozruszać
przed dniem następnym. Nazajutrz jedziemy w Beskid Śląski ku Stożkowi.
Rozpoczynamy w Wiśle Jawornik marsz ku szczytom. Kto był to wie, że nie
jest to szlak dla przesadnie ambitnych, ale dziś nie o to nam chodzi.
Dzisiaj chcemy zaczerpnąć górskiej przygody. Słoneczna pogoda sprzyja
podziwianiu widoków.
Po tabliczkowym czasie docieramy do schroniska pod
Soszowem, oferujący bufet z okienka, z którego korzystamy posilając się
małą czarną i dużym złotym. Po około godzinnym leniuchowaniu wbijamy się
na Główny Szlak Beskidzki, gdzie szerokim i wygodnym traktem, wędrujemy
w stronę kolejnego schroniska, podziwiając z okolic Cieślara majaczące
Tatry.
Pod Stożkiem robimy drugą ale już krótszą przerwę, ponieważ niebo
zaczyna się robić ciemniejsze. Rozpoczynamy odwrót przez Mały Stożek i
Krzakoską Skałę. Niebo przez ok godzinę wylewało łzy na nas. Zgodnie
stwierdziliśmy, że były to łzy wzruszenia z powodu górskich odwiedzin
Po dojściu do zabudowań okazuje się że mamy jeszcze ponad 4 km do
auta. To było bolesne stwierdzenie.
Po powrocie do domu "pifko"
smakowało wybornie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)