Bieszczady - Tarnica 1346 m.n.p.m.
„Rzućmy wszystko i pojedźmy w Bieszczady” zaproponowałam
spontanicznie mojej koleżance Lucy, która nigdy tam nie była … i nie zdziwiło
mnie, gdy po 5 minutach dostałam odpowiedź „zróbmy to!”. Znakiem rozpoznawczym
naszej wędrówki okazał się być kolor czerwony, bo właśnie czerwonym szlakiem
miałyśmy podążać z plecakiem na naszych garbach, a w nogach miałyśmy poczuć 100
km bieszczadzkiego odcinka GSB. Przyświecał nam więc jeden cel z dopiskiem „Ahoj
przygodo!”. Przygód, jak się potem okazało, nam nie brakowało.
Dojazd do Ustrzyk Górnych przez Rzeszów poszedł nam całkiem
sprawnie i w sobotę 14 września zameldowałyśmy się na kwaterze w Ustrzykach na
dwie godziny przed zachodem słońca. Co prawda chyba nieco zszokowałyśmy
gospodarza, który dwukrotnie upewniał się, że łóżko małżeńskie nam nie
przeszkadza. Po dłuższej chwili zaproponował, że przyniesie drugą kołdrę i tyle
go widziałyśmy… cóż, kolejne doświadczenie. Pogodny i gwiaździsty wieczór
zapowiadał dobrą pogodę następnego dnia, więc już nie mogłyśmy się doczekać
poranka.
Poranek był co prawda rześki, ale dzień rozpoczynał się
bardzo obiecująco. Plan przewidywał dwa noclegi w Ustrzykach, więc w pierwszej
kolejności poszłyśmy uzupełnić zapasy żywieniowe. W sklepie usytuowanym na jedynym
skrzyżowaniu w Ustrzykach byłam wiele razy i nigdy się nie zawiodłam – lokalny
koloryt zawsze dopełniają Panowie z piwkiem o 8 rano, którzy niezmiennie życzą
dobrego dnia. Z takim pozdrowieniem nic tylko ruszyć w kierunku Wołosatego. No
dobra, żeby nie iść 5 km asfaltem skorzystałyśmy z lokalnego busa, bo przecież
po co się tak męczyćJ. Jeszcze odnotowałyśmy małe problemy techniczne z aparatem
Lucy, któremu chyba na początku nie służyło czyste powietrze, ale na szczęście
po kilku nerwowych wstrząsach i niecenzuralnych wyrażeniach Lucy skierowanych w
jego stronę przestał się buntować. Ulżyło mi, bo Lucy nie rozstaje się z
aparatem. O ile w mojej krwi płyną „górofinki”, to w przypadku Lucy z pewnością
są to „fotokrwinki”.
Mamy cały dzień, więc spokojnym krokiem ruszamy w kierunku Przełęczy
Bukowskiej. Cieszy nas dosłownie wszystko, jak na prawdziwe eksploratorki
przystało. Dochodzimy do przełęczy i wiaty, odpoczywamy krótką chwilę i ruszamy
dalej w stronę Halicza.
Wyjście na połoniny sprawia, że serce bije nam szybciej, nie tylko za sprawą pokonywanych metrów, ale również odsłaniających się widoków. Lucy, jak w transie, fotografuje każdy centymetr tego krajobrazu. A ten jest naprawdę warty wszystkich zachwytów.
Mimo nasilającego się wiatru, dochodzimy przez Rozsypaniec do Halicza, z którego dobrze widać Bukowe Berdo, Szeroki Wierch z Tarnicą, Połoninę Caryńską, Rawki.
Buszujemy w trawach. Skręcamy w kierunku przełęczy Goprowskiej, a potem już tylko schody dzielą nas od Przełęczy pod Tarnicą. Tarnica przyciąga turystów jak magnes, więc nie spędzamy na niej zbyt dużo czasu. Na przełęczy decydujemy, że zejdziemy krótszy wariantem do Wołosatego, zbaczamy więc na niebieski szlak. Okazuje się, że to była dobra decyzja.
Szybki powrót do Ustrzyk busem i po chwili ulegamy małej słabości – niczym turyści nadmorskich miejscowości zajadamy się goframi i z jeszcze większym optymizmem czekamy na to, co przyniesie nam kolejny dzień.
Wyjście na połoniny sprawia, że serce bije nam szybciej, nie tylko za sprawą pokonywanych metrów, ale również odsłaniających się widoków. Lucy, jak w transie, fotografuje każdy centymetr tego krajobrazu. A ten jest naprawdę warty wszystkich zachwytów.
Mimo nasilającego się wiatru, dochodzimy przez Rozsypaniec do Halicza, z którego dobrze widać Bukowe Berdo, Szeroki Wierch z Tarnicą, Połoninę Caryńską, Rawki.




Buszujemy w trawach. Skręcamy w kierunku przełęczy Goprowskiej, a potem już tylko schody dzielą nas od Przełęczy pod Tarnicą. Tarnica przyciąga turystów jak magnes, więc nie spędzamy na niej zbyt dużo czasu. Na przełęczy decydujemy, że zejdziemy krótszy wariantem do Wołosatego, zbaczamy więc na niebieski szlak. Okazuje się, że to była dobra decyzja.




Szybki powrót do Ustrzyk busem i po chwili ulegamy małej słabości – niczym turyści nadmorskich miejscowości zajadamy się goframi i z jeszcze większym optymizmem czekamy na to, co przyniesie nam kolejny dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)