Bieszczady - Połonina Caryńska 1297 m.n.p.m.
Bieszczadzka przygoda trwa. Zamierzamy dotrzeć do Smereka, więc przed nami przejście dwóch połonin i zrobienie łącznie około 1 500 m przewyższenia. Ale plany mają to do siebie, że są tylko pewnym założeniem, które często podlega zmianom. Pierwsza część dnia upływa nam na przejściu Połoniny Caryńskiej. Pogoda nie jest już tak dobra, jak poprzedniego dnia, ale póki co nic nam na głowę nie kapie, dokucza tylko silny wiatr.
Oczywiście
fotkom nie ma końca, co potem przyczyni się do zmian w planie. O ile wejście na
połoninę przychodzi nam z łatwością, o tyle strome zejście do Brzegów Górnych
daje nam się we znaki. Plecaki też trochę ciążą, ale decydujemy, że idziemy
dalej.
Przed nami strome podejście na Połoninę Wetlińską. Po drodze spotykamy młodożeńców, którzy zaplanowali sesję ślubną przy Chatce Puchatka. Niestety czas działa na naszą niekorzyść, a zmęczenie daje znać o sobie. Pogoda też wydaje się odbierać nam siły, wiatr nie słabnie. Wchodzimy do chatki. Prosimy o wrzątek i wrzucamy w siebie cenne kalorie. Analizujemy sytuację i decydujemy, że skrócimy sobie dzisiejszą trasę schodząc z połoniny żółtym szlakiem do Przełęczy Wyżnej, licząc, że uda nam się złapać jakiś transport do Smereka.
Schodzimy w towarzystwie zachodzącego słońca, widoki są niesamowite. Często w takich sytuacjach przekonuję się, że zawsze coś na mnie czeka – tym razem też się udaje. Ucinamy krótką pogawędkę z miejscowym kierowcą busa, który w zasadzie na nikogo już nie czekał, a ja myślę, że właśnie czekał już tylko na nas. Zgadza się nas podrzucić do Smereka, dziwiąc się co robią dwie dziewczyny w Bieszczadach i dlaczego nie towarzyszy nam męska płeć. Te pytania będziemy słyszeć wielokrotnie, ale za każdym razem nie możemy odmówić sobie przyjemności w wymyślaniu ciekawych odpowiedzi, które śmieszą pewnie tylko nas.
Docieramy do Smereka i nocujemy w nieciekawym domu wypoczynkowy o tej samej nazwie. Raczymy się jeszcze bieszczadzkim piwem i łapiemy kontakt z naszą pogodynką Kovikiem – następny dzień stoi pod znakiem deszczu.
Przed nami strome podejście na Połoninę Wetlińską. Po drodze spotykamy młodożeńców, którzy zaplanowali sesję ślubną przy Chatce Puchatka. Niestety czas działa na naszą niekorzyść, a zmęczenie daje znać o sobie. Pogoda też wydaje się odbierać nam siły, wiatr nie słabnie. Wchodzimy do chatki. Prosimy o wrzątek i wrzucamy w siebie cenne kalorie. Analizujemy sytuację i decydujemy, że skrócimy sobie dzisiejszą trasę schodząc z połoniny żółtym szlakiem do Przełęczy Wyżnej, licząc, że uda nam się złapać jakiś transport do Smereka.
Schodzimy w towarzystwie zachodzącego słońca, widoki są niesamowite. Często w takich sytuacjach przekonuję się, że zawsze coś na mnie czeka – tym razem też się udaje. Ucinamy krótką pogawędkę z miejscowym kierowcą busa, który w zasadzie na nikogo już nie czekał, a ja myślę, że właśnie czekał już tylko na nas. Zgadza się nas podrzucić do Smereka, dziwiąc się co robią dwie dziewczyny w Bieszczadach i dlaczego nie towarzyszy nam męska płeć. Te pytania będziemy słyszeć wielokrotnie, ale za każdym razem nie możemy odmówić sobie przyjemności w wymyślaniu ciekawych odpowiedzi, które śmieszą pewnie tylko nas.
Docieramy do Smereka i nocujemy w nieciekawym domu wypoczynkowy o tej samej nazwie. Raczymy się jeszcze bieszczadzkim piwem i łapiemy kontakt z naszą pogodynką Kovikiem – następny dzień stoi pod znakiem deszczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)