Dolomity - Wokół Sassolungo
Rano standardowe
procedury, z których potwierdzenie beznadziejnej pogody wywołuje śmiech.
Jedziemy odwiedzić jedną z najmniejszych jak nie najmniejszą samodzielną grupę
górską Dolomitów. Szczyty wyrastają wprost z łąk tworząc miejscami imponujące
ściany. Mimo niewielkich rozmiarów grupa cieszy się dużym zainteresowaniem
turystów. To dlaczego my nie mamy jej „spróbować”.
Kolejką koszykową podobną do
tej z Marmolady z jednym wyjątkiem, że jest zabudowana, wjeżdżamy na przełęcz
Forcella Sassolungo. Tam znajduje się małe klimatyczne schronisko Demetz.
Mogliśmy się tez przekonać na fotografiach jak intensywna była zima dwa lata
temu. W schronisku wypijamy kawę, robimy zbiorowe foto i powoli schodzimy po
osypującym się piargu do schroniska Vicenza, które znajduje się 400 metrów
niżej.
Idziemy sobie tak, idziemy i postanowiłem, że nagram filmik z okolicy
nie zatrzymując się. Oczywiście musiała mnie za to spotkać kara. Szybki
poślizg, trzy obroty wokół własnej osi i głowa śmigająca caaałkiem blisko skały
wielkości telewizora. No ale aparatu z rąk nie puściłem! Sonia oczywiście
musiała uwiecznić moje zniżenie. Szybka kontrola stanu: ręce choć odrapane są,
nogi choć odrapane są, głowa cała. Ufff. Wstaję otrzepuje się z kurzu i już
ostrożnie schodzimy dalej.
W schronisku siadamy na trochę. Sonia i Paulina
zamiarują wejść na Sasso Piatto ferratą Oscara Schustera. My od razu mieliśmy w
planie okrążyć szczyt wygodną ścieżką. Postanawiamy, spotkamy się w schronisku
Sasso Piatto. Tak też czynimy. Idziemy sobie powolutku chłonąc alpejskie
widoki. Tu strzeliste turnie, tu zielone łąki zza których wyrastają kolejne
szczyty.
Coś wspaniałego. Po niecałych dwóch godzinach stajemy na werandzie
wspomnianego schroniska. Ku naszej radości znajdują się tam leżaczki, które w
mgnieniu oka zostają przez nas zajęte. W takim to luksusie przyjdzie nam czekać
prawie trzy godzinki na dzielne zdobywczynie prawie trzytysięcznego szczytu.
Kiedy
dziewczyny dotarły do nas opowiedziały swoje wrażenia z drogi, wypiły piwko i
poszliśmy ścieżką Sentiero Federico Augusto w stronę auta. Wędrujemy prawie
poziomo po trawiasto - skalnym zboczu z niepokojem obserwując powoli chmurzące
się niebo.
Na nasze szczęście zaczęło padać gdy byliśmy w samochodzie. To był dobry restowy dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)