Bieszczady - Halicz i Tarnica 1333 m.n.p.m. 1346 m.n.p.m.
W ferworze
przygotowań weselnych postanowiliśmy wyrwać się na dwa dni w Bieszczady.
Namawiamy więc kilka osób, ale ostatecznie wyruszamy w gronie rodzinnym: bracia
Kowalczyki i przyszła Kowalczykowa:) Zapowiadają dobrą pogodę na sobotę, więc
ruszamy o 4 rano by przed 8 zameldować się już w Wołosatem.
Wybór trasy padł na
Halicz, więc fundujemy sobie zacną pętelkę z Wołosatego przez Przełęcz Bukowską
i Rozsypaniec na Halicz, potem przez Przełęcz Goprowską na Tarnicę i powrót do
Wołosatego niebieskim szlakiem. Trasa bardzo widokowa, trochę tłoczna, ale co
tam, wytnie się tych ludzi na zdjęciach:) nieziemski upał, ale połoniny
potrafią chłodzić wiatrem.
Niestety klimat Bieszczad wg nas trochę traci na
wartości: szlaki wyglądają obecnie jak autostrada schodami do szczytu, są też
taśmy ograniczające szlak z lewej i prawej strony, jakieś to wszystko takie nienaturalne.
Spragnieni wody schodzimy do Wołosatego i rzucamy się na lody, takie oldskulowe
zamrożone pałeczki (smaki dzieciństwa) - i tacy szczęśliwi jedziemy szukać
noclegu do naszego ulubionego schroniska pod Wysoką Połoniną w Wetlinie.
Szczęśliwie udaje się zdobyć nocleg i teraz już tylko pozostaje cieszyć się
dobrym obiadkiem i schłodzonym piwkiem. Na niedzielę planujemy kolejną trasę,
niestety rano zastaje nas deszcz, więc odpuszczamy górki i decydujemy się na
spokojny powrót do domu. Niestety w drodze powrotnej dowiadujemy się o
zaginięciu Olka Ostrowskiego w Karakorum. Strasznie nam przykro, bo schronisko
w Wetlinie prowadzi właśnie brat Olka z rodziną, z którym mieliśmy okazję parę
razy bardzo fajnie pogadać o górach, życiu i takich tam a ta wiadomość bardzo
nas przybija....i jakoś tak czuć było jakiś smutek w powietrzu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)