Góry Stołowe - Szczeliniec Wielki 922 m.n.p.m.
Dobry nocleg w Radkowie zwiastował dobry dzień. Plan na dziś: nie
wpaść do Szczelin(ca), a potem nie wpaść w (o)Błędne Skały. Wystartowaliśmy z
Karłowa, podążając za żółtym szlakiem. Szlak wije się wśród skał, chwilami robi
się naprawdę wąsko i ciasno. Pochylamy głowy, wciągamy brzuchy – nie poddajemy
się tym szczelinom, zaglądamy w zakamarki. Kamienie milczą, dochowują naszej
tajemnicy. Zieleń bije po oczach. Coraz większe tłumy zwiastują, że wchodzimy na
szczyt. Szczeliniec nie taki Wielki jak go malują, ale bardzo urokliwy. Poeta Goethe
miał recht, że tu był! W 1790 roku odwiedził Szczeliniec, o czym tylko mógł
pomarzyć sam Fryderyk Chopin, który przebywając na leczeniu w Dusznikach w 1826
roku pisał: „… alem jeszcze nie był tam, gdzie wszyscy jadą, bo mi zakazano.
Jest tu (…) góra ze skałami zwana Heuscheuer (Szczeliniec Wielki), miejsce, z
którego widoki zachwycające, ale dla niezdrowego powietrza na samym wierzchołku
nie wszystkim dostępna, a jestem jednym z tych pacjentów, na nieszczęście,
którym tam nie wolno”.
Wracając zielonym szlakiem sięgnęliśmy Piekiełka – ale hycu, czyli gorąca nie poczuliśmy – może jeszcze za mało grzeszków na koncie(?), a potem szybka rehabilitacja – trafiamy do Nieba. Można byłoby popaść w …. (o)Błęd?
Postanawiamy to sprawdzić. Dojeżdżamy na górny parking, skąd ruszamy w Błędne Skały. Zabawa zaczyna się od nowa: pochylamy głowy, wciągamy brzuchy, czasem ściągamy plecaki. A w jednym miejscu nie ma żartów – padamy na kolana. No czysty obłęd… ale tylko chwilowy. Cała przyjemność nie trwa nawet godziny. Warto jednak czasem poczuć się obłędnie… ten stan utrzymuje się przez cały wieczór.
Docieramy do arcy pięknie położonego kempingu. Po szybkim zameldowaniu zachwycamy się widokiem na Śnieżkę sącząc trunki na leżakach. Ulotne chwile zatrzymane w tym jednym momencie sprawiają, że przykre wydarzenia jeszcze nie tak odległe odchodzą w zapomnienie… wraca poczucie, że warto było na nie czekać.
Kolejny dzień zapowiada się równie wyśmienicie.
Wracając zielonym szlakiem sięgnęliśmy Piekiełka – ale hycu, czyli gorąca nie poczuliśmy – może jeszcze za mało grzeszków na koncie(?), a potem szybka rehabilitacja – trafiamy do Nieba. Można byłoby popaść w …. (o)Błęd?
Postanawiamy to sprawdzić. Dojeżdżamy na górny parking, skąd ruszamy w Błędne Skały. Zabawa zaczyna się od nowa: pochylamy głowy, wciągamy brzuchy, czasem ściągamy plecaki. A w jednym miejscu nie ma żartów – padamy na kolana. No czysty obłęd… ale tylko chwilowy. Cała przyjemność nie trwa nawet godziny. Warto jednak czasem poczuć się obłędnie… ten stan utrzymuje się przez cały wieczór.
Docieramy do arcy pięknie położonego kempingu. Po szybkim zameldowaniu zachwycamy się widokiem na Śnieżkę sącząc trunki na leżakach. Ulotne chwile zatrzymane w tym jednym momencie sprawiają, że przykre wydarzenia jeszcze nie tak odległe odchodzą w zapomnienie… wraca poczucie, że warto było na nie czekać.
Kolejny dzień zapowiada się równie wyśmienicie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)