środa, 28 sierpnia 2024

Mądry wycof nigdy nie przynosi ujmy

 

Tatry - Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem 2307 m.n.p.m.

To był jeden z tych sierpniowych dni, upalnych, ale długich na wymagające wędrówki. Już o świcie słońce świeciło intensywnie, a powietrze nabierało temperatury. Postanowiliśmy z Barbórką tego dnia zdobyć Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem. Wiedzieliśmy, że czeka nas wyzwanie, ale to właśnie jest część uroku Tatr. Dotarliśmy na parking na Palenicy Białczańskiej i rozpoczęliśmy naszą wędrówkę w stronę Morskiego Oka. Pomimo wczesnej godziny, szlak już tętnił życiem. Morskie Oko przywitało nas swoim względnym spokojem, który można tutaj znaleźć tylko w porannych godzinach. Krótki postój na kawkę i szarlotkę, zdjęcia na tle lśniącej tafli jeziora, ruszamy dalej - w kierunku Czarnego Stawu pod Rysami.

środa, 21 sierpnia 2024

Dlaczego te jeziorka są brudne?

 

 

Rudawy Janowickie - Kolorowe Jeziorka

Nasz urlopowy czas dobiega końca. W drodze powrotnej odwiedzamy jeszcze Kolorowe Jeziorka, które położone są w Rudawskim Parku Krajobrazowym. Dojeżdżamy do Wieściszkowic, które oferuje sporo parkingów. Wybieramy bezpłatny parking, położony kilkaset metrów od wejścia do Parku. Jak głosi tabliczka powieszona wyżej: „Na dole zaparkowałeś, w konia zrobić się dałeś” – mają poczucie humoru. Trasa wokół jeziorek nie jest długa, idealne miejsce na zabawy z dronem. Dostępne są 4 kolorowe jeziorka: żółtego (okresowo wysychające), purpurowego, szmaragdowego i najwyżej położonego zielonego (również okresowo wysycha). Ich barwy pochodzą od rozpuszczonych w wodzie minerałów – to pozostałości po dawnych kopaniach pirytu. Najbardziej bawią nas pytania dzieci, jedno z nich dosadnie wyraża swoją opinię: „Mamo, mamo te jeziorka są bardzo brudne”. Trudno się nie zgodzić, ale ma to też swój urok. Jedno z nich powinno być purpurowe – ale bardziej przypomina rdzę. Szmaragdowych odcieni też na próżno szukać. Może przy innym świetle? Nie żałujemy jednak spaceru, miejsce ma klimat i warto je odwiedzić. Błogi czas dobiega końca, wracamy trochę naładowani – może nie tak, jak zawsze, ale doceniamy, że choć na chwilę mogliśmy zaznać podróżniczego „mini vanlajfu”.

Śnieżne Kotły i muminkowe klimaty

 

 

Karkonosze - Śnieżne Kotły

Wyborna pogoda ustawia dzisiejszy dzień i pada na trasę, którą Barbórka darzy wielkimi uczuciami. Dziś na deser Śnieżne Kotły. Na szlak wyruszamy ze Szklarskiej Poręby, podążamy za czerwonymi znakami – najpierw do Wodospadu Kamieńczyka. Ludzi dziś na szlaku nie brakuje, weekendu z dobrą pogodą się nie marnuje. Ale mamy czas i możemy delektować się chwilą. Spoglądamy na wodospad z góry i ruszamy w kierunku schroniska na Hali Szrenickiej. Drzewa dają trochę oddechu od temperatury, ale jak tyko wychodzimy z lasu czujemy żar bijący z nieba. Robimy sobie dłuższy odpoczynek z widokami. Kolejny przystanek na Szrenicy. Barbórka wspomina swoje zimowe wejście i jeden z najpiękniejszych zachodów. Szrenica oferuje piękne widoki na Łabski Szczyt i Wielki Szyszak zwany przez nas „Wielkim Siusiakiem” – kierunek naszej dzisiejszej wycieczki. W tym otoczeniu wznosimy urodzinowe toasty. Lekko szumi nam w głowie, czas ruszać dalej.

Szukając Szczelin(ca), nie popadając w (o)Błędne Skały

 

Góry Stołowe - Szczeliniec Wielki 922 m.n.p.m.
Dobry nocleg w Radkowie zwiastował dobry dzień. Plan na dziś: nie wpaść do Szczelin(ca), a potem nie wpaść w (o)Błędne Skały. Wystartowaliśmy z Karłowa, podążając za żółtym szlakiem. Szlak wije się wśród skał, chwilami robi się naprawdę wąsko i ciasno. Pochylamy głowy, wciągamy brzuchy – nie poddajemy się tym szczelinom, zaglądamy w zakamarki. Kamienie milczą, dochowują naszej tajemnicy. Zieleń bije po oczach. Coraz większe tłumy zwiastują, że wchodzimy na szczyt. Szczeliniec nie taki Wielki jak go malują, ale bardzo urokliwy. Poeta Goethe miał recht, że tu był! W 1790 roku odwiedził Szczeliniec, o czym tylko mógł pomarzyć sam Fryderyk Chopin, który przebywając na leczeniu w Dusznikach w 1826 roku pisał: „… alem jeszcze nie był tam, gdzie wszyscy jadą, bo mi zakazano. Jest tu (…) góra ze skałami zwana Heuscheuer (Szczeliniec Wielki), miejsce, z którego widoki zachwycające, ale dla niezdrowego powietrza na samym wierzchołku nie wszystkim dostępna, a jestem jednym z tych pacjentów, na nieszczęście, którym tam nie wolno”.

poniedziałek, 19 sierpnia 2024

Nadajemy z Pradziada

 

Wysoki Jesionik - Pradziad 1491 m.n.p.m.

Deszcz padał przez pół nocy, a poranek przywitał nas ołowianymi chmurami, które zawisły nisko nad doliną. Tego dnia planowaliśmy zdobyć najwyższy szczyt Jesioników, czyli Pradziada. Po obfitym śniadaniu spakowaliśmy nasz dobytek i wyruszyliśmy na Sedlo Hvezda. Mając na uwadze, że po zejściu do samochodu czeka nas długa droga, którą Google szacował na ponad dwie godziny, postanowiliśmy ułatwić sobie wędrówkę i do tzw. "Owczarni" podjechać autobusem wahadłowym, kursującym co godzinę. Dzięki temu zaoszczędziliśmy ponad dwie godziny marszu niefajnym asfaltem. Wybraliśmy pierwszy kurs, ponieważ do końca września na tej drodze prowadzone są prace remontowe i autobus jeździ tylko do godziny 11, a pierwszy powrotny jest o 15:30.

W poszukiwaniu utraconego czasu – Biskupia Kopa

 

Góry Opawskie - Biskupia Kopa 890 m.n.p.m.

Perypetie związane z samochodem sprawiły, że i tak postanowiliśmy wybrać się w podróż. Do końca urlopu pozostało już tylko pięć dni, więc daleki zagraniczny wyjazd nie wchodził w grę. Polska jest jednak równie piękna i a chęć do podróży niezaspokojona. Spakowani i spragnieni przygód, wyruszyliśmy o świcie na południe kraju. Naszym pierwszym przystankiem miał być jeden z 28 szczytów należących do Korony Gór Polski – Biskupia Kopa w Górach Opawskich. Choć nie jest to wysoka góra, liczy zaledwie 890 m n.p.m., na jej wierzchołku znajduje się murowana wieża widokowa, z której przy sprzyjającej pogodzie można podziwiać rozległe panoramy.Około godziny 10 dotarliśmy do małej wsi Pokrzywna, położonej w północnej części Gór Opawskich, zaledwie kilometr od granicy z Czechami. Po zasłużonym śniadaniu i przepakowaniu się postanowiliśmy ruszyć ku nieznanemu, jednak pogoda pokrzyżowała nasze plany – zaczęło padać. Musieliśmy poczekać kilkanaście minut, aż deszcz ustanie, a gdy tylko przestało padać, ruszyliśmy z zapałem dnem Doliny Bystrego Potoku. Po przejściu około pięciuset metrów natrafiliśmy na pozostałości dawnej skoczni narciarskiej, która powstała w 1931 roku z inicjatywy Śląskiego Studenckiego Towarzystwa Górskiego. Na tej skoczni można było kiedyś uzyskać odległość nawet 40 metrów. Kolejne dziesięć minut wędrówki doprowadziło nas do mostku, który przekroczyliśmy, by dalej podążać ku przygodzie. Poza nami nikogo, cisza, którą lubimy najbardziej.