niedziela, 24 lipca 2022

Powrót do żywych

Grossglockner Hochealpinstrasse

Po lutowej naprawie kręgosłupa, moja rehabilitantka w końcu oznajmia, że sezon 2022 nie będzie stracony pod warunkiem, że załatwię sobie tragarza (żony zawsze szkoda..). Moje morale rosło z każdą godziną spędzoną na ćwiczeniach, zacząłem planować wyjazd urlopowy z myślą o początku lipca. Od jakiegoś czasu chodził nam po głowie pomysł wyjazdu nad największe włoskie jezioro (zainspirowany przez Zanzi). Garda, bo o niej mowa, ma to do siebie, że jest to połączenie wielu atrakcji. Każdy znajdzie coś dla siebie: góry, woda, rowery, miasteczka - co kto lubi. Postanowiliśmy spróbować. Aby nie było zbyt długiej jazdy za jednym razem (co nie było zbyt dobre dla mnie i mojego kręgosłupa), decydujemy się na dwa etapy: Śląsk i Austria. Tym samym do Pieve di Ledro dojedziemy dopiero trzeciego dnia podróży. W naszą drogę zabieramy z Krakowa Marka (Makak) oraz w Rybniku dosiadają się Paulina (Zanzi) i Dawid (Gruca). Tego dnia nasz emerycki plan przewidywał dojazd w okolice Maishofen. Podróż przebiegała dość sprawnie, aczkolwiek po powrocie do domu czekała nas niemiła niespodzianka. Otóż w skrzynce leżał już sobie list z poleceniem zapłaty mandatu za zbyt długą (aż 1 km) jazdę lewym pasem na autostradzie.

Po przybyciu na miejsce okazuje się, że w tym małym austriackim miasteczku jest festiwal food trucków (w ofercie nieszablonowa kuchnia Nowej Zelandii i Brazylii - wow!), więc grzechem byłoby nie skorzystać - tym bardziej, że wszystkie restauracje były zamknięte. Po krótkim spacerku i uzupełnieniu kalorii wracamy na chatkę, aby przygotować się na kolejny dzień pełen emocji.






Emocje miał dostarczyć przejazd przez mega widokową Großglockner-Hochalpenstraße z widokiem na jęzor lodowca i Großglockner. Po szybkim śniadaniu ruszamy ku przygodzie. Ale zanim przekroczymy granice parku Wysokich Taurów robimy króciutki spacer po Zell am See. Woda w jeziorze czyściutka, a i temperatura wody robi pozytywne wrażenie.





Modlitwy zostały wysłuchane. Piękne bezchmurne niebo to gwarancja pięknych widoków. Tego dnia mamy do przejechania nieco ponad 360 km, ale musimy się także trzymać reżimu czasowego - musimy zameldować się nad Lago di Ledro do godz. 18.00, aby nie płacić kar umownych. Przejazd przez góry jest dodatkowo płatny i kosztuje 38 EU, ale Basia załatwia u naszej gospodyni kupon z 10% zniżką. Będąc pierwszy raz w takim miejscu i przy tak sprzyjającej pogodzie nie sposób nie zachwycić się widokami. Mimo iż trasa jest na znacznej wysokości, nie jest niebezpieczna. Szeroka droga i obszerne zakręty dają poczucie bezpieczeństwa. Najwyższy punkt, na który można wjechać samochodem to Edelweißspitze 2571 m n.p.m. Znajduje się tam spory parking jak i kilka knajpek oraz platforma widokowa, z której widać ponad 30 szczytów powyżej 3000 m n.p.m. Pijemy kawkę, rozkoszujemy się widokami i jedziemy dalej.










Po drodze zatrzymujemy się w kilku punktach widokowych - jak je ominąć, skoro trzeba nakarmić moje wyposzczone i spragnione górskich widoków oczy.












Kolejnym punktem wartym uwagi i zatrzymania jest Kaiser Franz Josefs Hohe - miejsce, z którego idealnie widać najwyższy szczyt Austrii - Großglockner i największy w Alpach lodowiec Pasterze. Dumamy chwilę z Barbórką nad Glockiem i naszą nieudaną próbą wejścia parę lat temu. Zgodnie stwierdzamy, że trzeba wrócić na tę górę. Początkowo plan przewidywał przejście pod czoło lodowca. Niestety czas nas naglił i pozostałe km do przebycia skutecznie nas motywowały do ekspresowego zwiedzania tego miejsca. Porównując zdjęcia lodowca sprzed kilkunastu lat ze stanem obecnym, namacalnie widać jak wielkie zmiany klimatyczne drastycznie go skracają i jak bardzo zmniejszyła się jego wielkość.








Ale pora ruszać dalej. Jedziemy ekstremalnie wąską autostradą, która stresuje bardziej niż wcześniejszy etap przez góry. W Pieve di Ledro - naszym docelowym miejscu - stawiamy się na piętnaście minut przed zamknięciem agencji wynajmującej nam apartament. Formalności załatwiamy sprawnie, a koniec dnia spędzamy w pobliskiej ristorante próbując pierwszej włoskiej pizzy i Aperol Spritza. Chcemy więcej!!! Prognozy są obiecujące…



RESZTA ZDJĘĆ


4 komentarze:

  1. Są jakieś przepisy mówiące, ile można jechać lewym pasem? Przecież to zależy od sytuacji! No i jak oni to sprawdzili?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie przepisy mówią, że lewy pas jest tylko do wyprzedzania. W uzasadnieniu było napisane: Zbyt długa jazda lewym pasem mimo iż prawy był dostępny. Być może jechał za nami jakiś nieoznakowany lub mają te kamery nad autostradą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musieli was jakoś obserwować. Mimo wszystko to chyba dość rzadki typ wykroczenia drogowego :P Jaki koszt?

      Usuń
  3. Koszt na szczęście nie za wysoki tylko 40eu

    OdpowiedzUsuń

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)