wtorek, 14 grudnia 2021

Quindi è finita

 Sycylia dzień siódmy

Naprawdę rozumiemy, że cyklon, że deszcze, że wiatr – ale Zeus już całkiem postradał zmysły! Pada niemalże od rana. Nie spieszymy się więc w ogóle. Serwujemy sobie śniadanie na bogato. Wyglądamy okna pogodowego. W końcu przestaje padać. Ruszamy do Taorminy. Czas na ostatni przystanek naszej sycylijskiej podróży. Tym razem znalezienie parkingu to bułka z masłem. Dopiero teraz widzimy jakie wysokości Monte Tauro pokonywaliśmy poprzedniego dnia i co to znaczy wąska uliczka w wydaniu sycylijskim – w szczególności, gdy przemieszczasz się samochodem. W głowie mamy tylko jedno pytanie: ciekawe czy, podobnie jak Goethe lub Iwaszkiewicz, zachwycimy się Taorminą? Postanawiamy od razu poszukać odpowiedzi.

Szybko docieramy do Villa Comunale, czyli publicznego ogrodu imienia księcia Colonna di Cesaro ufundowanego przez angielską arystokratkę Florence Trevelyan, która pokochała Taorminę i osiedliła się w niej. Dzisiejszy dzień sponsoruje jednak słowo „podobno”. Z jakiś przyczyn ogród jest zamknięty… Tym samym podobno z tarasu rozciąga się piękny widok na Etnę, podobno pośrodku ogrodu stoi dość charakterystyczna wieża w nieco chińskim stylu, która służyła Florence do obserwacji ptaków, podobno park zdobi różnorodna roślinność, od śródziemnomorskiej po egzotyczną. Udaje nam się zrobić kilka ujęć zza bramy, ale na tym niestety kończy się nasze zwiedzanie. Szukamy kolejnych  szans – docieramy do Teatro Greco. Ale i tym razem podobno – jest to najciekawiej położony teatr grecki i drugi największy na Sycylii, podobno. 







Nie poddajemy się. Wracamy na główną ulicę – Corso Umbero. To swoisty deptak, który mierzy niecały kilometr i rozciąga się między bramami miasta: Porta Messina i Porta Catania. Ulica wyróżnia się różnorodną zabudową i stylem. Znajdują się tu zarówno budynki sięgające czasów arabskich, jak i pamiętające panowanie Normanów, czy późniejsze budowle gotyckie i barokowe. Zbaczamy także z głównej arterii i zapuszczamy się w inne zakątki. Największe wrażenie robią na nas przystrojone balkony, artystyczne ulice z pięknymi malowidłami, ale także oryginalne witryny sklepowe. Trzeba przyznać, że miejscowi nie stawiają sobie żadnych artystycznych granic. Jest też kolorowa ceramika, a nawet ogromne Cannoli, którego nie sposób pominąć.






























 Docieramy też między innymi do Placu Katedralnego – Piazza del Duomo z XVII-wieczną fontanną postaci centaura, który jest symbolem Taorminy. Największe wrażenie robi na nas jednak inny plac – IX Kwietnia (Piazza IX Aprile) z niesamowitym widokiem na Etnę. Królowa jest w chmurach, ale widok i tak robi wrażenie. Przy Piazza IX Aprile stoi też Chiesa San Giuseppe – ujmująca świątynia w barokowym stylu oraz historyczna wieża zegarowa Torre dell’Orologio












Postanawiamy uczcić nasz pobyt dobrą kolacją. Czas jest idealny – znowu zaczyna padać. Wybrana restauracja ma bardzo ciekawy wystrój i przemiłą obsługę. Naprawdę dobrze wydane „euraski”. Smaki Sycylii długo będą nas „prześladować”. Tradycyjnie na pamiątkę przywozimy magnes na naszą tablicę wspomnień, ale także pistacjowy likier – bo pistacjowego love nie da się już zatrzymać. Pozostaje nam już tylko bezpiecznie wrócić do stolicy i wznieść modły w intencji telefonu. Ale czy to w ogóle coś znaczy dla wielkiego Zeusa? Taormina ma swój klimat i naprawdę nas urzekła, ale czy to go przekona?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)