Tatry - Rusinowa Polana 1223 m.n.p.m.
Trzeci już ostatni dzień 2018 roku przywitał nas obfitymi opadami
śniegu. Pozostaje nam wybrać opcję z Gęsią Szyją. Jedziemy na jeszcze
pusty parking w Wierchporońcu śliskimi drogami. Płacimy należną daninę
i po czterdziestu minutach stajemy na wietrznej i białej Rusinowej
Polanie.
Na ławeczce przed jedną z bacówek popijamy gorącej herbaty i
postanawiamy, że tym razem nie chce nam się wdrapywać na szczyt. Trzeci
raz na Gęsiej i trzeci bez widoków to słaba perspektywa.







Porozumiewamy
się z resztą, że poczekamy w kaplicy na Wiktorówkach. Więc jeszcze
chwila z głupkowatymi zdjęciami ( no bo jak wyjazd bez skoku miałby się
odbyć) i schodzimy kilkadziesiąt metrów niżej. Tam czekając na resztę
ekipy robię dobry uczynek i odśnieżam schody do kaplicy. Po chwili
dochodzi Jola, Ola, Ela i Mirek. Chwilkę jeszcze siedzimy i wracamy tą
samą trasą na parking.
Następnie jedziemy do knajpy Bury Miś na pyszny
obiad i wracamy na kwaterę przygotować się do sylwestrowej imprezy.
Impreza jak impreza. Było wszystko: były tańce, śpiewy, jedzenie, picie i dobra zabawa do rana.
Kolejny dzień to był dzień rozjazdów a my cwani zostaliśmy na jeszcze jedną noc myśląc, że ominiemy cały tłum na Zakopiance. Prawie się nam udało tylko 7 godz do Warszawy. Inni pechowcy w tym czasie zdołali tego dnia dojechać do …Rabki.
Impreza jak impreza. Było wszystko: były tańce, śpiewy, jedzenie, picie i dobra zabawa do rana.
Kolejny dzień to był dzień rozjazdów a my cwani zostaliśmy na jeszcze jedną noc myśląc, że ominiemy cały tłum na Zakopiance. Prawie się nam udało tylko 7 godz do Warszawy. Inni pechowcy w tym czasie zdołali tego dnia dojechać do …Rabki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)