Hala Boracza, Redykalna, Bieguńska, Bacmańska, Lipowska, Rysianka
Początek
lutego, zimowy poranek w Żabnicy Skałce. Powietrze jest rześkie, ale pogoda
zapowiada się obiecująco na bliskie i dalekie obserwacje. Zaczynamy naszą
wędrówkę w górę, kierując swoje pierwsze kroki na Halę Boraczą. Po godzinie
marszu docieramy do schroniska i robimy przystanek na jeszcze gorącą
jagodziankę. Pierwszy lot dronem to
zwiastun dobrych widoków w kierunku Tatr i Małej Fatry.
Ruszamy dalej w stronę grani, która prowadzi kolejno przez urokliwe hale Beskidu Żywieckiego: Redykalną, Bacmańską, Bieguńską, Lipowską i finałową Rysiankę. Po drodze krajobraz otwiera się coraz bardziej – zza horyzontu wyłaniają się Tatry oraz Mała Fatra. Szczególnie wyróżniają się Wielki Rozsutec oraz jedyny w swoim kształcie Wielki Chocz, dumnie dominujące nad pozostałymi szczytami. Te widoki sprawiają, że mimo mroźnego wiatru, który towarzyszy nam na otwartych przestrzeniach, czujemy satysfakcję z marszu.
W schronisku na Rysiance robimy zasłużoną przerwę. Grzane piwo smakuje wybornie. Jest przytulnie, ale czas ruszać dalej. Zanim rozpoczniemy zejście jeszcze raz puszczamy drona, by w złotym świetle uchwycić to, co ulotne. Schodzimy zielonym szlakiem w kierunku Żabnicy. Ostatnie kilometry pokonujemy już po zmroku.
Na końcówce trasy mijamy kulig, którego uczestnicy, rozbawieni i wyraźnie rozgrzani napojami wysokoprocentowymi, śpiewają góralskie przyśpiewki. Dziwny ten kulig, bo taki po asfalcie i bez śniegu. Zmęczeni, ale w pełni usatysfakcjonowani, wracamy do punktu startu. Beskid Żywiecki jak zwykle nie zawodzi. A to jeszcze nie koniec górskich doznań. Kolejnego dnia czeka na nas jeszcze Worek Raczański.
Ruszamy dalej w stronę grani, która prowadzi kolejno przez urokliwe hale Beskidu Żywieckiego: Redykalną, Bacmańską, Bieguńską, Lipowską i finałową Rysiankę. Po drodze krajobraz otwiera się coraz bardziej – zza horyzontu wyłaniają się Tatry oraz Mała Fatra. Szczególnie wyróżniają się Wielki Rozsutec oraz jedyny w swoim kształcie Wielki Chocz, dumnie dominujące nad pozostałymi szczytami. Te widoki sprawiają, że mimo mroźnego wiatru, który towarzyszy nam na otwartych przestrzeniach, czujemy satysfakcję z marszu.
W schronisku na Rysiance robimy zasłużoną przerwę. Grzane piwo smakuje wybornie. Jest przytulnie, ale czas ruszać dalej. Zanim rozpoczniemy zejście jeszcze raz puszczamy drona, by w złotym świetle uchwycić to, co ulotne. Schodzimy zielonym szlakiem w kierunku Żabnicy. Ostatnie kilometry pokonujemy już po zmroku.
Na końcówce trasy mijamy kulig, którego uczestnicy, rozbawieni i wyraźnie rozgrzani napojami wysokoprocentowymi, śpiewają góralskie przyśpiewki. Dziwny ten kulig, bo taki po asfalcie i bez śniegu. Zmęczeni, ale w pełni usatysfakcjonowani, wracamy do punktu startu. Beskid Żywiecki jak zwykle nie zawodzi. A to jeszcze nie koniec górskich doznań. Kolejnego dnia czeka na nas jeszcze Worek Raczański.
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)