Zanim położyliśmy się spać dnia wcześniejszego pytam:
- Byłaś już na Osterwie?
- Nie nie byłam tam. A daleko jest bo trochę się zmęczyliśmy
prawda?
- (jak ja umiem czytać w jej myślach) Będzie to super dzień
odpoczynkowy a zobaczysz, że widoki prima sort
- Super! Ufam Ci więc wodzu prowadź!
Dzięki temu mogliśmy pospać jakąś godzinę dłużej niż
wczoraj.
Po śniadaniu śmigamy Drogą Wolności na zachód. Po uiszczeniu
standardowych 6 eu na lekko śmigamy asfaltem nad Popradzki Staw, gdzie po
dłuuuższej chwili spijamy po pól litra. Kofoli oczywiście. Wg mapy mamy 27 zakosów na przełęcz. Myślę
sobie, że sprawdzę czy się liczba zgadza, ale w między czasie gdzieś po …. 7
straciłem rachubę – albo chęci.



Po drodze znowu dopada mnie cukrowy kryzys, ale
już wiem jak z nim wygrać. Na szczycie jesteśmy po tabliczkowym czasie. Ludzi
sporo. Fotogeniczne chmury przewalają się z prawa na lewo – lub odwrotnie.
Recytując nazwy szczytów widocznych naokoło mam już kilku słuchaczy. Siedzimy,
odpoczywamy, robimy zdjęcia ogólny luz.








Po jakiejś godzinie rozpoczynamy
zejście. Na dole odbijamy jeszcze na symboliczny cmentarz, spełniając kolejne
marzenie Basi.



Po powrocie do auta i na kwaterę szybki prysznic i udajemy się
do Tatrzańskiej Łomnicy, gdzie przebywa na wczasach moja siostra z rodziną.
Szwagier Wojtek już niejednokrotnie wędrował z nami po górach i teraz jest w
trakcie swojego „emeryckiego” projektu zdobywania WKT. Tymczasem próbuje
przekonać swoje dzieciaki (10 i 7 lat) do gór. Tego dnia byli nad Zielonym
Stawem Kieżmarskim i na pytanie jak Wam się podobały widoki itp, starsza
Weronika odpowiedziała: „No w sumie to było ładnie, ale to wszystko można w
googlach zobaczyć, więc po co się męczyć”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)