środa, 1 października 2025

Kanin odwołany, czyli witaj Sella Nevea!

Dolomity Friulijskie - Sella Leupa

Plan na dziś był tak prosty, że aż podejrzany: wjeżdżamy kolejką na Kanin – najwyżej położony ośrodek narciarski w Słowenii, potem szybki marsz, parę zdjęć i voilà – szczyt zdobyty. Ale wiecie, jak to jest z naszymi planami. Rzeczywistość tylko zerka z boku i mówi: „potrzymaj mi piwo”. Kolejka? Nieczynna. Od miesięcy. Bo Włosi i Słoweńcy nie mogą się dogadać, kto ma włączać guzik „ON”. Efekt: Kanin poległ szybciej niż moja noworoczna obietnica biegania trzy razy w tygodniu. Na szczęście mieliśmy plan awaryjny. A brzmi on bardzo ładnie: Sella Nevea po włoskiej stronie granicy. Tam kolejka działa (ale tylko jeden poziom), aż miło. 18 euro za osobę obie strony (czyli w sumie pizza i cappuccino, które moglibyśmy za to mieć, ale nie przy opłacie na Kasprowy, to jakby groszowe sprawy). Wjeżdżamy na 1850 m n.p.m., prosto pod Rifugio Gilberti – schronisko z historią. Powstało jeszcze w latach 30. XX wieku i nazwano je na cześć Giovanniego Gilberti, włoskiego inżyniera i działacza alpejskiego. Podczas II wojny światowej okolica była punktem strategicznym, pełnym bunkrów i umocnień, które do dziś można znaleźć w skałach. A teraz? Największym „umocnieniem” jest kawa i taras z widokiem. Bezchmurne niebo, zero wiatru, powietrze pachnie wapiennymi skałami i… espresso. No bo jak wyruszyć w góry bez kofeiny? Więc siadamy. Cappuccino pierwsze. Potem drugie. Góry od razu wydają się piękniejsze, a nasze nogi – dziwnie lżejsze (placebo- level hard). Kanin odpadł, ale jest plan B2: Monte Forato – szczyt z charakterystycznym oknem skalnym, przez które można zajrzeć jak przez wizjer w drzwiach sąsiada.