Tatry - Gładka Przełęcz 1993 m n.p.m.
W sierpniowym grafiku zarezerwowałem sobie weekend na Tatry. Zawczasu kupuję bilety na nocny autobus, który w Zakopcu ma być o rozsądnej porze czyli parę minut po 5. Namawiam Marka, który ma dołączyć do mnie w Krakowie. Teraz pozostaje nam czekać na ładne prognozy i wymyślenie planu, gdzie się wybierzemy. Planów było kilka. Albo Orla od Zawratu do Koziego, albo Czerwone Wierchy, albo Bystra. Padło na coś zupełnie innego. Tak jak było w rozkładzie na dworcu meldujemy się parę minut po piątej a pierwszy bus do Kuźnic odjeżdża punkt 6.00 pozostaje nam marsz lub taxi więc wybór jest prosty. Za 20 zeta w 10 min jesteśmy już pod kasą wejścia do parku. Ku naszemu zdziwieniu już o tej porze sporo ludzi na szlaku. Prognozy są idealne: dużo słońca i dopiero ok 17 lekki deszcz.
Idziemy Boczaniem w stronę Hali Gąsienicowej. Jak zwykle pierwsze minuty wytwarzają u mnie niezłą zadyszkę. Nie potrafię złapać odpowiedniego rytmu. Po dwudziestu minutach jest optymalnie. Na Przełęczy między Kopami rozkładamy się jak dziadki na pitstop i tankowanie kalorii. Od tej chwili będzie mniej męczące zejście a na Hali kwitnąca wierzbówka.
Obieramy kierunek na zachód by po chwili zmienić go na południe. Piękne poranne słońce rozświetla nasze gęby i zbocza Kasprowego.
Na Liliowe wchodzimy z 50 minutowym zapasem. Tutaj zrobimy sobie trochę dłuższą przerwę. Znad Zakopanego przedziera się więcej chmur, ale Goryczkowa Grań jakby je trzymała. W naszych głowach pojawia się zagwozdka czy aby nie powtórzy się sytuacja z przed roku i po pięknym słonecznym poranku, południe przyniosło porywisty wiatr i zachmurzone w stu procentach niebo?
Z tymi myślami ruszamy dalej. Po kilkunastu minutach dochodzi do nas, że coś jest nie tak. Ludzi nie ma wcale, szlak zamiast czerwony ma jakiś niewyraźny zielony kolor a na dodatek zamiast podchodzić do góry trawersujemy zbocze. No tak nad naszymi głowami na Świnickiej Przełęczy widać turystów. I co tu robić? Nie będziemy szli bezpośrednio do przełęczy bo to dość niebezpieczne, wracać też nam się nie uśmiecha. Po konsultacjach z mapą postanawiamy, że pójdziemy dalej przez Przełęcz Zawory i Gładką Przełęcz do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Mimo iż szlak ten jest zamknięty od lat 70-tych doskonale go widać. Jak napisałem wcześniej zachowały się jeszcze stare malowania na zielono. Poza miejscami gdzie trzeba przekroczyć gruzowiska ścieżka jest dość wyraźna. Najpierw schodzimy systematycznie w dół trawersując Skrajną i Pośrednią Turnię. Następnie trawers górnego piętra Doliny Walentkowej i podejście zakosami na boczną grań opadającą z Walentkowego Wierchu o fajnej nazwie Koń.
Po przejściu na drugą stronę grani po trawkach do Przełęczy Zawory. Tam już wiatr wieje mocniej, chmury też niżej. Wspominamy czasy jak byliśmy tam pierwszy raz. Widzimy też, że za nami idzie ok 5 osobowa grupka, która podobnie jak my pobłądzili. W pięć minut dochodzimy na Gładką Przełęcz i zonk. Piątkę nam zabrali. Jest pod przykryciem. Pozostaje nam jedynie zrobić szybkie foty i schodzić w dolinę.
W oddali słychać już gwar turystów zmierzających na/z Zawrat/Zawratu. Dochodzimy do cywilizacji. Chmury jak na złość rozwiewa, więc siadamy na największym kamieniu w okolicy i delektujemy się sytuacją w jakiej się znaleźliśmy. Minęło 20 minut i pędzimy do schroniska po należny złoty trunek, po wypiciu którego zbiegamy (dosłownie) na parking do Palenicy.
Pakujemy się w pierwszy lepszy bus do miasta i w mlecznym barze obok ronda kuźnickiego wciągamy w siebie wielkiego schaboszczaka popijając browarkiem. To był świetny dzień. kropla deszczu na nas nie spadła, widoki dopisały, towarzystwo też. Więcej takich dni sobie i Wam życzymy.
Dobra trasa :) Pogoda również nie taka zła, chociaż chmury chciały schować przed Wami świat ;)
OdpowiedzUsuńKubek z Piątki oddaliście? Ja jak go pierwszy raz widziałem, to aż miałem ochotę wziąć sobie na pamiątkę do domu ;)
Artur teraz za kubek za Piątki pobierają kaucję 10 zł. Pomyśl jakie było moje zdziwienie jak za dwa browarki pani zawołała 44 zł
OdpowiedzUsuńWtedy miałem podobnie, ale na szczęście gdzieś wcześniej czytałem o tym systemie kaucyjnym, więc aż tak się nie przeraziłem. Jednak później dychę oddali, więc nie jest tak źle. W każdym razie ten sposób jest ciekawy. Dla nich odpada problem znikającego szkła, a niektórzy turyści mają okazję zdobyć ciekawą pamiątkę z gór.
Usuń