Tatry - Gęsia Szyja 1489 m.n.p.m.
Ten wyjazd był długo oczekiwanym naszym wyjazdem. Po pierwsze chcieliśmy sprawdzić Basię, która jest po kontuzji złamania nogi, czy jest już w pełni sprawna. Po drugie - tak po prostu tęskniliśmy za górskimi wędrówkami. Zabraliśmy ze sobą dwójkę naszych znajomych: Lucy i Michała. Nie są oni jakimiś wytrawnymi piechurami, ale w górach byli już niejednokrotnie. Wobec tego i szczególnie pierwszego punktu wybraliśmy w miarę lajtowe trasy. Na pierwszy rzut poszłą Gęsia Szyja. Prognozy optymizmem nie napawały, ale trzeba brać to co natura daje.
Parę minut po 7 dojeżdżamy zapchanym do granic możliwości pociągiem TLK. "Pojedźmy pociągiem mówili... będzie fajnie mówili". No nie było! Mniej bym był zmęczony, gdybym jechał cały czas jako kierowca autem. Zostawiamy niepotrzebne bagaże w skrytce na dworcu i idziemy na kawę i lekkie śniadanie do baru FIS. Następnie polujemy na busa do Palenicy i już za chwilę podążamy jak to busiarz powiedział "drogą stu zakrętów". Z Wierchporońca startujemy na naszą trasę. Idzie się lekko i przyjemnie, widoki marne bo wszystko w chmurach. Na Rusinowej Polanie siadamy na chwilę.
By po chwili zacząć podejście licznymi schodkami na szczyt Gęsiej Szyi. Po kilkunastu minutach stajemy na skalnej kulminacji grani. Robimy sobie serię zdjęć i ruszamy w dół przez Waksmundzką Dolinę z powrotem na Rusinowa Polanę.
Na Polanie jakby się rozjaśniło i odsłoniło widoki na skalne szczyty Tatr Wysokich. Rozsiadamy się na jednym z kamulców, spożywamy co mamy, chłoniemy widoki, odbija głupawka itp.
Po godzinie rozpoczynamy zejście na Palenicę widokowym niebieskim szlakiem. To był dobry dzień zakończony pysznym obiadem w Kolibecce. Pozostaje nam jeszcze wrócić po graty na dworzec i rozkoszujemy się pysznym zimnym piwkiem. Omnomnom
Takie pogody są magiczne. Uwielbiam te gęste chmury przewalające się powoli przez skały... Najchętniej wychodzę na szlak w takie chłodniejsze nieco dni. Może dlatego, że lubię niebanalne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.