Tatry - Świnica 2291 m.n.p.m.
Piątek wieczór,
dochodzi 19-ta otrzymuje potwierdzenie, że mam wolne w ten weekend, więc szybko
ostatni raz sprawdzam pogodę i rozpoczynamy pakowanie na pierwszy dla mnie w
tym roku wyjazd górski. W powietrzu wisi nutka podniecenia, bo Świnicę
planowaliśmy już w poprzednim sezonie, ale jakoś tak nie układało się. Mając
nadzieję, że wszystko mamy kładziemy się na krótki sen. Poranek w Zakopanym
wita nas leciutkim przymrozkiem. Dokonując we wtorek ryzykownego zakupu, nie
musimy się męczyć z podejściem z samego dołu wykorzystując kolejkę na szczyt
Kasprowego.
Po uzbrojeniu się w kijki, raki, aparaty i kamery wypadałoby się
posmarować kremem. Patrzymy po sobie proszącym spojrzeniem, że to właśnie ta
druga połówka wzięła ten zbawienny kosmetyk. Na nic zdały się czary i inne mary
i próby teleportacji na dół. A jednak! Gdzieś na dnie plecaka odnajdujemy
resztkę kremu „20”. Ruszamy granią na wschód. Jako, że mamy sporo czasu, co
rusz się zatrzymujemy, by podziwiać widoki dookoła i uwiecznić je na stałe.
Ładnie z trasy prezentują się naokoło szczyty przykryte starą warstwą śniegu,
spore nawisy, które zapraszają aby na nie wejść.
Żwawym krokiem, równym tempem dochodzimy do Świnickiej Przełęczy i dalej po krótkiej chwili odpoczynku zaczynamy właściwe zdobywanie dziewiczego szczytu dla Barbórki. Dzięki dużemu nastromieniu szybko zdobywamy wysokość i swój szczyt.
Jest nas tam ok. 10 osób.
Basia jest wniebowzięta, głowa jej się kręci dookoła szyi, chłonie rozległe
widoki same ochy i achy. Świeci słońce, wiatr nie wieje czego chcieć więcej.
Siedzimy na szczycie prawie, albo nawet ponad godzinę – no ale jednak trzeba
zejść co czynimy.
Trawersując Pośrednią Turnię postanawiam zdobyć jeszcze jeden szczyt. Prosto na krechę wchodzę na sam czubek Turni. I po dłuższej chwili dołączam do Basi na „liliowej” przełęczy.
Ta czarna postać na szczycie to ja |
Podczas
schodzenia Boczaniem czujemy, że z naszymi facjatami nie jest dobrze. Krem „20”
okazał się zbyt słaby co skutkowało tym, że musiałem dziś zbudzić moją cudowną
żonę o 4 rano, aby nałożyła mi make-up, cobym mógł stanąć oko w oko z
ambasadorami. Taka praca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)