Beskid Żywiecki - Wielka Rycerzowa 1226 m.n.p.m.
Kolejne święta za nami. W tym roku spędzamy je na Śląsku. Jednak, aby nie siedzieć całe trzy dni za stołem postanawiamy ruszyć tyłki w Poniedziałek Wielkanocny i spalić zjedzone mazurki w górach. Wybór pada na szczyt, na którym - jak głosi legenda - nie był nikt z naszej czwórki (Barbórka pewnie była – ale ona nigdy nie pamięta), czyli Wielka Rycerzowa. Do mnie i Barbórki dołącza jeszcze jej siostra Kasia z mężem Sławkiem, oraz Paulina, Dawid i Przemysław, który nie lubi jak mówi się do niego per. Przemek (szanujemy).
Startujemy niebieskim szlakiem z Rycerek i mozolnie (dosłownie) pniemy się do góry. Dawid i Przemysław szybko znikają nam z oczu, gdyż realizują swój ultra plan biegowy aż do Wielkiej Raczy. Lekki przymrozek sprawia, że stopione wcześniej błoto jest mocno zbite i się nie ślizgamy. Im wyżej, tym więcej śniegu pojawia się na naszej trasie, co w połączeniu z mocnym słońcem i brakiem okularów przeciwsłonecznych sprawia ból (kara za nieposłuchanie Barbórki… ups). Pod Mładą Horą meldujemy się zaskakująco szybko (jednak nie jest z nami jeszcze tak źle) i nie zatrzymując się zmierzamy dalej wzdłuż już czerwonego szlaku. Idzie się przyjemnie, a ja testuję sprzęt do pstrykania, który rozważamy zakupić.
Wchodząc na Halę Rycerzową pojawiają się szerokie widoki. Głównie to majaczące w oddali Tatry, Babia Góra i dobrze widoczny Wielki Rozsutec. Pod bacówką rozsiadamy się na dobrą godzinę, opróżniając częściowo termosy z ciepłą herbatą i opakowanie z przesłodkimi mazurkami. Ale idylla nie może trwać wiecznie. Podnosimy tyłki i zbieramy się w dalszą drogę ku schronisku na Przegibku. Szczyt Rycerzowej jest blisko, więc szybko osiągamy najwyższy punkt dnia. Aż korci, żeby pójść w stronę Fatry. No, ale trzeba zatoczyć koło.
Do Przegibka to znane z Beskidu Żywieckiego góra-dół, góra-dół. Gdzieniegdzie las się przerzedza oferując widoki na grań Małej Fatry. Niebo zaciąga się chmurami, a wiatr się wzmaga. Na Przegibku spotykamy styranego Dawida i rozsiadamy się na wietrznym dziedzińcu schroniska na krótką chwilę, co jednak odbije się na zdrowiu kilka dni później.
Jakby komuś się przydały... |
Decydujemy, że odpuszczamy wejście na Bendoszkę i razem schodzimy zielonym szlakiem do samochodów. Kolejny fajny kawałek nikomu niepotrzebnej roboty – chociaż w tych pandemicznych czasach to zdanie nie jest chyba zbyt trafne. Każdy wysiłek powinien być teraz potrzebną robotą, więc byle do następnego.
Najlepiej by wysiłek był jak najczęściej, bo zasiedzieć jest się łatwo. Już wg statystyk każdy Polak przytył przez ostatni rok, a jak wiadomo, to nie zawsze jest obojętne dla zdrowia ;)
OdpowiedzUsuńŁadna pogoda była:)
Ja też jestem w tej statystyce
Usuń