niedziela, 15 listopada 2020

A po nocy przychodzi dzień

 
Tatry - Kasprowy Wierch 1987 m.n.p.m. 

Tytuł taki powstał po tym jak przez beznadziejnie paskudną pogodę odwołaliśmy nasz wyjazd tatrzański w połowie października. Ale jak to śpiewał Tomek Lipiński " Jeszcze będzie przepięknie",  więc wyczekaliśmy przepięknych dni i czwartkowego popołudnia decydujemy na weekend pochodzić po górach, bo pogoda ma być wymarzona: bezchmurne niebo i niewyczuwalny wiatr. Tylko, że kłody pod nogi rzucili nam możnowładcy, wprowadzając zamknięcie ośrodków noclegowych od owego weekendu. Ale od czego ma się przyjaciół. Dzwonimy do Pauliny z Tychów czy ma plany na weekend i czy możemy się wprosić na kimę? Dziwnym trafem okazuje się, że wybiera się z koleżanką w Tatry na jeden dzień więc sprawa jest prosta. 

Po wieczornych pogaduchach kładziemy się spać, bo się okazuje że musimy spać szybko, gdyż zaraz trzeba wstawać. Punktualnie o 5 rano wsiadamy do autka Anety a ja jak wniebowzięty bo od 15 lat nie muszę prowadzić. Nawet nie wiem kiedy usnąłem a obudziłem się w Poronine. Na zewnątrz jest rześko, ale zaraz się rozgrzejemy. Startujemy w Kuźnicach i za niebieskim szlakiem wędrujemy w stronę Hali Kondratowej. Trasa mija nam na opowieściach z różnych frontów i z zapasem 10 min grzejemy się pod schroniskiem u stóp Giewontu. 







Po krótkim odpoczynku ruszamy zmieniając barwy na zielone. Praktycznie całe podejście na Przełęcz pod Kopą jest w cieniu co z jednej sprawia, że idzie się sprawnie ale z drugiej strony mogłoby być trochę cieplej. Obserwujemy na zboczach Kopy liczną gromadę kozic. Już na przełęczy robimy sobie dłuższy popas ze śniadaniem i chłonięciem widoków, które tego dnia są wyborne. Odpoczywamy, posilamy się i robimy serię zdjęć. 









Kolejna zmiana barw i obieramy kierunek wschodni. Idziemy w stronę Kasprowego a potem się zobaczy co i jak. Na grani okazuje się, że kondycja i forma z wakacji została w Warszawie. Kiedy byłem na tej grani pierwszy i jak dotąd jedyny raz nie pamiętałem, że ona ma tyle skałek na swojej trasie. Trawersy Suchych Czub jak i całych Goryczkowych Wierchów są niezwykle widokowe i mogłem się pochwalić znajomością nazw okolicznych szczytów. 













Po wejściu na Kasprowy jest już mocno po południu więc decydujemy, że do cywilizacji zejdziemy najkrótszą zieloną trasą, bez zbędnego przedłużania drogi. Do Kuźnic dochodzimy w ostatnim momencie możliwym do chodzenia bez czołówki. Zazwyczaj w tym momencie poszlibyśmy do knajpki na zasłużony obiad, ale niestety jest to nie możliwe. Wiec ruszamy w stronę Tychów i o dwudziestej jesteśmy w domku.   


1 komentarz:

  1. Ładną tatrzańską jesień widać na zdjęciach :)

    Cieszmy się, że przynajmniej nie zabronili jeszcze odwiedzania lasów jak wiosną...

    OdpowiedzUsuń

Napisz nam proszę co o tym sądzisz :)